Z życia wzięte - Strona 3
"Relacje z teściową potrafią być jak film sensacyjny – nigdy nie wiesz, kiedy nastąpi dramatyczny zwrot akcji. W moim przypadku kulminacyjna scena miała miejsce w kuchni, kiedy moja teściowa stwierdziła, że "prawdziwa kobieta gotuje obiady dla swojej rodziny codziennie". Tak, dobrze przeczytaliście".
Nd. 12 stycznia
"Kolęda to zazwyczaj czas, kiedy ksiądz przychodzi, modli się, błogosławi dom i wypija herbatę. Ale w tym roku nasza wizyta duszpasterska zmieniła się w coś, co bardziej przypominało debatę z epoki sprzed wynalezienia internetu".
Nd. 12 stycznia
"Kiedy zaczynasz pracę, wydaje ci się, że liczą się twoje kompetencje, zaangażowanie i ciężka praca. A potem przychodzi dzień, w którym twój szef rzuca coś, co sprawia, że czujesz się jak bohaterka kiepskiego filmu z lat 90".
Nd. 12 stycznia
"Każdy spacer z psem to dla mnie chwila relaksu. Wspólny czas, trochę ruchu, a przy okazji możliwość spotkania innych psiarzy. Niestety, ostatni spacer zamienił się w prawdziwy koszmar, kiedy mój ukochany Max spotkał "psiego rozbójnika". Jego właściciel stwierdził, że to "tylko zabawa". Rozumiem, że ja wyglądam na kogoś, kto pomylił bójkę z zabawą".
Nd. 12 stycznia
"Ferie zimowe to czas, kiedy dzieci mogą trochę odpocząć od szkoły, a rodzice – od dzieci (choć tylko teoretycznie). Dlatego, gdy moja siostra zadzwoniła z propozycją, że zaprasza moje pociechy do siebie na tydzień, poczułam ulgę i wdzięczność. Ale zaraz po tym, jak opowiedziała o swoim 'pomysłowym planie', miałam ochotę odłożyć telefon i udawać, że się rozłączyło”.
Nd. 12 stycznia
"Miało być idealnie – wspólny zimowy wyjazd, górskie widoki, śnieżne szaleństwo i wieczory przy kominku. Ale zamiast tego, przed wyjazdem wpadliśmy w absurdalną sytuację, która przetestowała naszą przyjaźń. Znajomi uznali, że powinniśmy zapłacić więcej, bo "zarabiacie lepiej, więc to tylko sprawiedliwe".
Nd. 12 stycznia
"Wyobraźcie sobie rodzinny wyjazd: świąteczna atmosfera, śnieg za oknem, dzieci cieszące się wolnym czasem, a wy w końcu odpoczywacie. Brzmi jak bajka... Cóż, w naszym przypadku bajka zmieniła się w farsę, bo obsługa hotelu postanowiła traktować nasze dzieci jak powietrze. A powód: "Są za głośne".
Nd. 12 stycznia
"Czasami myślę, że moi sąsiedzi pochodzą z innej planety. A najbardziej wyróżnia się pan Janek z naprzeciwka. Jego pies – piękny, młody owczarek – spędza całe dnie na łańcuchu. Tak, dobrze czytacie: łańcuchu. Na moje pytanie, dlaczego nie pozwala mu się trochę poruszać, odpowiedział, że 'to normalne' i że 'psy na wsi zawsze tak żyły'. No cóż, może kiedyś to było 'normalne', ale mamy XXI wiek, a nie średniowiecze".
Nd. 12 stycznia
"Ostatnio wydawało mi się, że zimowe wieczory z kubkiem herbaty i widokiem zaśnieżonych dachów to coś, co mnie czeka. Ale zamiast śnieżnej idylli, moim oczom ukazała się gęsta, czarna chmura dymu wydobywająca się z komina sąsiadów. Gdy poszłam do nich porozmawiać, usłyszałam: 'To nasz piec i nasza sprawa, co w nim palimy'. No dobrze, ale czy ich dym nie jest również moją sprawą, skoro ja tym oddycham".
Nd. 12 stycznia
"Szkoła powinna być miejscem, w którym dzieci uczą się myśleć samodzielnie, zadawać pytania i rozwijać ciekawość. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale po ostatniej sytuacji z moim synem zaczynam się zastanawiać, czy w szkołach obowiązuje nowy program nauczania – 'milcz i wykonuj rozkazy'. Jak inaczej wytłumaczyć uwagę za to, że zapytał nauczyciela: 'A po co nam to zadanie?"
Nd. 12 stycznia