„Od pięciu lat moje życie było prawdziwą drogą przez mękę. Wszystko zaczęło się, gdy mój misio wylądował za kratami. Żył na bakier z prawem i tak musiało się to dla niego skończyć. Samotne macierzyństwo okazało się dla mnie cholernie trudne, zwłaszcza że nasza córka zaczęła dorastać i do głowy przychodziły jej coraz to głupsze pomysły. Po odsiadce liczyłam na to, że mój konkubent przybiegnie prosto do nas, do naszego domu. On jednak zrobił coś, czego nigdy mu nie wybaczę... A mówią, że łobuz kocha najmocniej!”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Ostrzegałam go, że to się źle skończy
Mówią, że łobuz kocha najmocniej. Też w to wierzyłam, jednak do czasu... Ale zacznijmy od początku i przenieśmy się w czasie do momentu, gdy poznałam mojego misiaczka. Dobrze zbudowany facet, przed którym całe osiedle zwiewało, gdzie pieprz rośnie, szybko skradł moje serce, gdy spotkaliśmy się w monopolowym i zabrakło mi kilku złotych. Poratował mnie groszem, a ja w podzięce zaproponowałam, że mu się odwdzięczę. W efekcie skończyłam z brzuchem, którego on się nie wyparł.
Żyliśmy całkiem spokojnie przez dziesięć kolejnych lat. Bywały wzloty i upadki, jak to w każdym związku, ale nie miałam na co narzekać. Jedyne, o co się ciągle bałam to to, że mój misio w końcu wyląduje w pudle. Wiele razy ostrzegałam go, że to się źle skończy.
Jednak on żył na bakier z prawem. W końcu został złapany na gorącym uczynku i nie było już odwrotu. Trafił za kraty na pięć lat, a ja zostałam sama z naszą córką. Moje życie stało się prawdziwą drogą przez mękę.
Canva
Tego się nie spodziewałam! To niewybaczalny błąd...
Samotne macierzyństwo okazało się dla mnie cholernie trudne, zwłaszcza że nasza córka zaczęła dorastać i do głowy przychodziły jej coraz to głupsze pomysły. Codziennie rozpaczałam za moim ukochanym i kiedy tylko mogłam, odwiedzałam go w więzieniu.
Po odsiadce liczyłam na to, że mój konkubent przybiegnie prosto do nas, do naszego domu. On jednak zrobił coś, czego nigdy mu nie wybaczę... Zamiast przyjść do nas, mój misiaczek poszedł na melanż z kolegami. Czy naprawdę za nimi bardziej stęsknił się niż za nami?
Do domu wrócił dopiero po dwóch dniach. Skacowany, poobijany i cały brudny. Było mi wstyd przed naszą córką, której przez tyle lat wpajałam do głowy, że tatuś po prostu pobłądził w życiu i że to mogło przytrafić się każdemu.
Anonimowa czytelniczka