"Kiedy człowiek całe życie prowadzi dom po swojemu, wydaje mu się oczywiste, że to jego przestrzeń, jego zasady. Aż tu nagle pojawia się młoda, 'nowoczesna' synowa i oznajmia, że wszystko robiłam źle. Że czasy się zmieniły, że teraz obowiązują inne standardy, a moje metody są przestarzałe. Myślałam, że to tylko chwilowe uniesienie młodości, ale ona naprawdę postanowiła przejąć kontrolę".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Mamo, przecież tak jest zdrowiej"
Na początku to były drobnostki. Niby nic wielkiego, ale wystarczyło, żeby dało mi do myślenia. Otwieram lodówkę, a tam nagle zniknęła śmietana, masło zastąpione jakimś "fit" smarowidłem, a w miejsce mojego ulubionego twarogu wjechały egzotyczne jogurty, o których nawet nie słyszałam.
"Mamo, przecież tak jest zdrowiej!" – rzuciła z uśmiechem, kiedy zdziwiona zaczęłam szukać swoich rzeczy. Nawet nie zapytała, czy chcę zmian. Po prostu uznała, że skoro ona tak uważa, to wszyscy muszą się dostosować.
Z czasem wtrącała się coraz bardziej. Sposób gotowania? "Za tłusto". Porządki? "Za staromodne, teraz są lepsze środki". Nawet kwiaty na parapecie jej przeszkadzały, bo "powinny być inne, żeby pasowały do wystroju".
canva.com
"Ale mamo, teraz robi się to inaczej"
Kulminacja przyszła, gdy wróciłam do domu po zakupach i zobaczyłam, że moja kuchnia… wygląda inaczej. Wszystkie garnki przestawione, przyprawy przeniesione do nowych słoiczków, sztućce w innej szufladzie.
Zrobiłam ci porządek, bo teraz tak się organizuje przestrzeń
– oznajmiła radośnie, nie dostrzegając nawet mojego szoku.
Czułam się jak gość we własnym domu. Przez całe życie wszystko miało swoje miejsce, a teraz nagle ktoś uznał, że wie lepiej. Bo jest młodszy. Bo przeczytał coś w internecie. Bo teraz są "inne czasy".
"To już nie lata 80., trzeba iść z duchem czasu"
Jej potrzeba wprowadzania zmian nie kończyła się na kuchni. Pewnego dnia stwierdziła, że mój salon jest "za staroświecki".
Zasłony? Teraz się nie nosi, tylko rolety!
– oznajmiła, jakby właśnie objawiła mi wielką prawdę życiową.
Gdy usłyszałam, że moje meble są "przytłaczające" i powinnam je wymienić na coś "lżejszego", wzięłam głęboki oddech. Próbowałam tłumaczyć, że czuję się dobrze w swoim domu takim, jaki jest. Ale ona tylko machnęła ręką.
Oj mamo, to już nie lata 80., trzeba iść z duchem czasu.
canva.com
"Nie przejmuj się, będę tu częściej"
Kiedy oznajmiła, że "będzie wpadać częściej, żeby pomóc nam się unowocześnić", miałam już dość. Nie pytała, czy tego chcę. Po prostu uznała, że jej wizja świata jest lepsza i zamierza wdrożyć ją w moim własnym domu.
Tego dnia po raz pierwszy postawiłam sprawę jasno. Nie potrzebowałam „poprawiania” mojego życia. Nie chciałam, żeby ktoś narzucał mi, jak mam żyć. Mój dom był mój – i tak miało zostać.
Oczywiście wieczorem mój syn usłyszał skargę.
Twoja matka nie chce się dostosować, a ja chciałam tylko pomóc
– żaliła się, jakbym właśnie popełniła największy błąd w życiu, nie przyjmując jej rad.
Syn spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnął. Wiedział swoje. Miałam prawo żyć tak, jak mi pasuje. A synowa? Cóż, może kiedyś zrozumie, że nie wszystko trzeba zmieniać na siłę.
Polina