"Wydawało mi się, że przechowanie kilku pudeł u teściów na kilka tygodni to nie jest wielka sprawa. Mieli miejsce, sami zaproponowali pomoc. A teraz: nasze rzeczy magicznie stały się ich własnością, bo "lepiej im tak pasuje" i "przecież u nas tylko by zalegały".
Nie wiem, czy to jakaś nowa forma kradzieży rodzinnej, ale jeśli ktoś wpadnie na pomysł oddania czegoś do przechowania bliskim – radzę się trzy razy zastanowić.
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Zostawcie to u nas, będzie bezpieczniej"
Cała sytuacja zaczęła się, kiedy postanowiliśmy zrobić remont. Wiadomo – trochę chaosu, kurz, meble do przestawienia. Moi teściowie zaproponowali, że mogą przechować część naszych rzeczy w swoim garażu. No to pomyśleliśmy – czemu nie?
Pakowaliśmy kartony z książkami, sprzętem kuchennym, ubraniami sezonowymi, nawet kilka mebli, które miały wrócić po remoncie. Zawieźliśmy wszystko do teściów, dziękując im serdecznie za pomoc.
Nie ma sprawy, przecież rodzina sobie pomaga!
– zapewniała teściowa.
No cóż… pomagać to ona sobie umie.
canva.com
"To było dwa miesiące temu. Przecież teraz to już nasze"
Remont się skończył, czas odebrać rzeczy. Więc jedziemy do teściów, pełni entuzjazmu, a tam – mina teściowej jakbym przyszła prosić o pieniądze. "Ale co wy chcecie?" – pyta, patrząc na nas zdziwiona.
"No jak to co? Nasze rzeczy".
I wtedy pada **najlepszy tekst, jaki w życiu słyszałam: "Ale przecież to było dwa miesiące temu. Myśleliśmy, że już wam niepotrzebne!"
Co proszę?! Kiedy opowiedziałam o tym mojej koleżance, aż parsknęła śmiechem:
Czyli teraz to nowa zasada? Jak coś zostawisz u rodziny na dłużej, to już ich? Ciekawe, czy jak teściowa zostawiłaby torebkę u ciebie, to też by się zgodziła, że teraz jest twoja.
A po co wam to? U nas jest miejsce
Tłumaczymy, że chcemy odebrać swoje rzeczy. Teściowie dalej zdziwieni: "A po co wam te kartony? U nas się mieszczą, my sobie wszystko ładnie poukładaliśmy".
Czyli co, skoro u nich "ładnie leżą", to już nie mamy prawa ich ruszać?! Najlepsze jest to, że teściowa zaczęła udowadniać nam, że te rzeczy wcale nie są nam potrzebne: "No ale popatrz, przez dwa miesiące obyliście się bez nich, to po co wam teraz?"
Czyli teraz teściowie decydują, co jest nam potrzebne, a co nie?!
Kiedy powiedziałam o tym mojej siostrze, prawie spadła z krzesła:
Dobrze, że nie zostawiliście u nich psa na weekend, bo pewnie też by uznali, że skoro nie zabraliście go od razu, to już jest ich!
"Jak możecie być tacy samolubni!"
W końcu, po kilku głębszych oddechach, postanowiliśmy stanowczo zażądać zwrotu naszych rzeczy.
Teściowa obrażona jak nigdy: "Ale jak możecie być tacy samolubni?!"
Co proszę?! Samolubni?!
Myśleliśmy, że możecie się podzielić!
- dodał teść.
Podzielić?! Z własnymi rzeczami?! Moja kuzynka, której o tym opowiedziałam, skomentowała to jednym zdaniem:
Rodzina rodziną, ale to już brzmi jak cicha konfiskata mienia.
canva.com
Skoro nie chcą oddać, to zabierzemy
Nie było innego wyjścia. Zebraliśmy się, pojechaliśmy tam i zaczęliśmy wynosić swoje rzeczy. Teściowie patrzyli, jakbyśmy dokonywali napadu na ich majątek. Teściowa szeptała coś pod nosem, teść teatralnie wzdychał.
A na odchodne jeszcze usłyszeliśmy:
Oj, nieładnie, nieładnie… Tak się nie robi rodzinie.
Nie, to wy tak się rodzinie nie robi!
Po tej sytuacji wiem jedno: nigdy więcej nie oddam im nawet łyżki do trzymania na chwilę. A jeśli jeszcze raz ktoś zapyta, czy nie moglibyśmy czegoś "zostawić u nich", to powiem tylko:
A potem znowu uznacie, że to już wasze? Nie, dziękuję.
Malwina