"Nie wiem, kiedy dokładnie wprowadził się do mnie średniowieczny system feudalny, ale najwyraźniej w moim domu obowiązuje podział na władczynię i służbę. Teściowa, która tymczasowo miała z nami zamieszkać, uznała, że skoro jej synowa to kobieta, to automatycznie ma funkcję darmowej gosposi. "Bo przecież jak ja byłam w twoim wieku, to zajmowałam się domem" – rzuca od niechcenia, czekając, aż podam jej kawę".
Aha. Czyli jak ona kiedyś musiała harować, to teraz ja mam być w rozpisce na pełny etat? Jeszcze trochę i dostanę grafik sprzątania oraz oficjalny regulamin obowiązków służbowych.
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie wypada, żeby starsza osoba sama sobie gotowała
Wszystko zaczęło się od niewinnej propozycji – teściowa miała u nas zamieszkać na jakiś czas, bo "nie chce być sama" i „"tak będzie wszystkim łatwiej". No dobrze, myślę, to w końcu mama mojego męża, damy radę.
Pierwszego dnia jeszcze było w porządku. Drugiego – pojawiły się subtelne sugestie: "Może zrobiłabyś herbatkę, bo już trochę późno?"
Trzeciego – zaczęło się wchodzenie do kuchni i teatralne westchnienia, że "niby wszystko jest, ale jakby nie było obiadu".
Czwartego dnia już usłyszałam wprost: "No wiesz, nie wypada, żeby starsza kobieta sama sobie gotowała, skoro jest w domu młodsza".
Aha. Czyli to ja mam od teraz pełnić funkcję etatowej kucharki, bo jakimś cudem stałam się odpowiedzialna za jej posiłki?!
canva.com
Kiedy opowiedziałam o tym koleżance, ta skwitowała to krótko:
Niech lepiej ci napisze pełen jadłospis na tydzień, skoro już jesteś jej osobistą szefową kuchni.
Teściowa leży, a ja latam
Problem w tym, że na gotowaniu się nie skończyło. Bo skoro gotuję, to wiadomo, że też sprzątam. I robię zakupy, bo przecież "zawsze młodsza szybciej się uwinie w sklepie". A skoro już jestem taka "energiczna", to mogę też zrobić pranie.
I tak oto nagle dom, który był moim domem, stał się królestwem teściowej, a ja jej prywatnym personelem.
Najlepsze w tym wszystkim? Mój mąż nie widział problemu. "No co ci szkodzi zrobić herbatę, skoro i tak jesteś w kuchni?" – rzucił beztrosko.
Aha. Może jeszcze zastrzyk energii dostanę z samego faktu bycia kobietą?
Moja siostra, gdy to usłyszała, aż złapała się za głowę:
Niech twoja teściowa zainstaluje sobie dzwonek na pilota, żebyś wiedziała, kiedy ma ochotę na kawę. Będzie szybciej i wygodniej.
canva.com
"Ale przecież ty jesteś kobietą, to normalne"
W końcu nie wytrzymałam i zapytałam wprost: "Mamo, dlaczego ja mam wszystko robić?"
A ona? Nie mrugnęła nawet okiem: "No bo przecież **ty jesteś kobietą, ja zawsze zajmowałam się domem".
Czyli co? Skoro ona kiedyś była wyzyskiwana, to teraz chce przekazać tradycję dalej?!
Zapytałam męża, co o tym myśli.
Wzruszył ramionami:
No w sumie… to zawsze ty zajmowałaś się domem.
No pięknie! Czyli teściowa nie tylko się rozsiadła, ale i męża przekonała, że teraz jestem tu jedyną osobą od roboty?!
Moja koleżanka rzuciła to, co ja myślę od dawna:
Ciekawe, czy gdybyście mieli służbę, to też by uznała, że to "normalne", bo zawsze miała kogoś do pomocy.
Czas na bunt
I wiecie co? Dość tego!
Następnego dnia zrobiłam wielką rewolucję.
- Ugotowałam obiad, ale tylko dla siebie i dzieci.
- Przy sprzątaniu oznajmiłam: "Dzisiaj robi to ten, kto ma najwięcej sił" – i patrzyłam na teściową.
- Jak poprosiła o herbatę, powiedziałam: "A może syn ci zrobi? W końcu to też jego dom".
I nagle – cud! Teściowa zaczęła się ruszać!
Mąż też zaczął dostrzegać, że może jednak nie jestem magiczną maszyną do ogarniania domu.
I jeśli ktoś jeszcze raz mi powie, że "kiedyś to kobiety się nie skarżyły", to zaproponuję, żebyśmy wszyscy wrócili do tamtych czasów – z mężami na polowaniach i teściowymi, które siedzą w chacie i przędą wełnę.
Jeśli w moim domu ma być królowa, to będę nią ja!
Bożena