"Narzeczony zaprosił mnie na romantyczną kolację… a potem kazał mi za nią zapłacić"

"Narzeczony zaprosił mnie na romantyczną kolację… a potem kazał mi za nią zapłacić"

"Narzeczony zaprosił mnie na romantyczną kolację… a potem kazał mi za nią zapłacić"

canva.com

"Wyobraźcie sobie, że wasz ukochany organizuje niespodziankę – zaprasza na kolację, rezerwuje stolik w eleganckiej restauracji, patrzy na was z uśmiechem i mówi: 'Kochanie, dzisiaj wyjątkowy wieczór!'. A potem, kiedy przychodzi moment płacenia, nagle okazuje się, że to wy macie wyjąć kartę i uregulować rachunek".

Reklama

Bo przecież "to tylko sprawiedliwe" i "chyba nie będziemy liczyć, kto za co płaci". Właśnie coś takiego przytrafiło się mnie i, szczerze mówiąc, wciąż nie wiem, czy powinnam się śmiać, czy uciekać sprzed ołtarza!

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

"Kochanie, mam dla ciebie niespodziankę"

Wszystko zaczęło się niewinnie. Narzeczony zadzwonił do mnie rano i powiedział:

Kochanie, dzisiaj nie gotuj, zabieram cię na wyjątkową kolację.

zakochana para trzyma się za ręce tańcząc na zaśnieżonej drodze canva.com

Brzmiało pięknie, prawda? Cały dzień chodziłam podekscytowana, nawet ubrałam się ładniej niż zwykle, myśląc, że czeka mnie coś naprawdę wyjątkowego. Przyszłam do restauracji, stolik już czekał, atmosfera idealna. Były świece, nastrojowa muzyka i jego spojrzenie pełne uwielbienia.

Chcę, żeby ten wieczór był niezapomniany

– powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.

I faktycznie, nie zapomnę go nigdy… ale z zupełnie innego powodu, niż myślałam.

Gorzkie zakończenie romantycznego wieczoru

Jedzenie było pyszne, rozmowa się kleiła, a ja czułam się jak w jakiejś komedii romantycznej. A potem przyszła kelnerka z rachunkiem. Położyła go na stole, a mój narzeczony spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział: "No to co, skarbie? Zapłacisz?"

Zaczęłam się śmiać, myśląc, że to żart. Ale on wcale się nie śmiał: "No wiesz, ty też jadłaś, prawda? To uczciwe, żebyśmy się podzielili".

Czyli co, romantyczna niespodzianka w jego wersji to: "Ja rezerwuję stolik, a ty fundujesz"? No cudownie! Może następnym razem zrobi mi prezent urodzinowy, a potem wystawi mi fakturę?

Kiedy opowiedziałam o tym mojej koleżance, ta aż parsknęła kawą:

To już nawet moja babcia w PRL-u słyszała o czymś takim jak gest dżentelmena. A twój narzeczony co? Zainwestował w rezerwację i liczy, że zwróci mu się w gotówce?

Sprawiedliwość według mojego narzeczonego

Gdy zapytałam go, czy serio uważa to za normalne, zaczął tłumaczyć: "No ale przecież jesteśmy partnerami, prawda? Nie chodzi o to, żeby ktoś czuł się zobowiązany".

Aha. Czyli jak on mnie zaprasza, to ja płacę, ale jak ja go zapraszam, to… też ja płacę?! No bo jakoś nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wyszedł z taką „sprawiedliwością” w drugą stronę.

Mężczyzna w ciemnym garniturze trzyma za plecami bukiet kwiatów canva.com

Moja ciotka, która usłyszała tę historię, pokręciła głową i powiedziała:

Kochana, lepiej sprawdź, czy za pierścionek zaręczynowy też nie będziesz musiała mu zwrócić połowy kosztów!

Romantyzm na raty

Nie chodzi o to, że nie mogę zapłacić za kolację. Ale jeśli ktoś zaprasza na "wyjątkowy wieczór", to chyba nie po to, żeby potem wystawiać mi rachunek! To co, teraz każda randka będzie jak transakcja? Może zacznijmy prowadzić tabelkę w Excelu, żeby na pewno nikt nie czuł się "zobowiązany"?

Zaczynam się zastanawiać, czy mój narzeczony faktycznie chciał mi zrobić przyjemność, czy po prostu szukał kogoś, kto sfinansuje mu kolację. A jeśli to drugie, to chyba muszę się poważnie zastanowić, zanim powiem "tak" na ślubnym kobiercu. Bo jeszcze się okaże, że wesele też mam "uczciwie" opłacić w połowie.

Marzena

Pocieszny Andrzej zaliczył wpadkę w Dubaju. Podczas przemówienia kartki nie chciały z nim współpracować
Źródło: prezydent.pl
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama