"Zaproszenie na chrzciny to przywilej. Siostra nie chciała mnie, bo nie chodzę do kościoła"

"Zaproszenie na chrzciny to przywilej. Siostra nie chciała mnie, bo nie chodzę do kościoła"

"Zaproszenie na chrzciny to przywilej. Siostra nie chciała mnie, bo nie chodzę do kościoła"

canva.com

"Wyobraźcie sobie, że moja siostra urządziła chrzciny swojego dziecka, a ja dowiedziałam się o nich… z internetu. Powód: podobno 'nie chodzę do kościoła' i to by nie pasowało do charakteru uroczystości. Aha, bo przecież ja na pewno chciałam rozwijać jakieś heretyckie wątki przy torcie i życzeniach..."

Reklama

Ludzie, serio? Czy teraz, żeby być rodziną, trzeba spełniać jakiś religijny regulamin?

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

"To rodzinna uroczystość, ale bez ciebie"

Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, gdy dowiedziałam się od kuzynki, że Asia planuje chrzciny swojej małej Hani. Byłam pewna, że zaproszenie to formalność, w końcu jestem ciocią, a co więcej – zawsze miałyśmy z siostrą dobry kontakt. No, przynajmniej tak mi się wydawało.

Kiedy jednak zapytałam ją wprost o datę i szczegóły, spojrzała na mnie tak, jakby powiedzenie mi tego było jakimś wielkim problemem. A potem wypaliła:

No wiesz, Aneta, to jest jednak uroczystość kościelna. A ty przecież nie chodzisz do kościoła, więc to by trochę nie pasowało.

Przyznam, że na chwilę zapowietrzyłam się z wrażenia. "Nie pasowałabym"? Co to znaczy, że ciocia, która kupiła wózek na baby shower i przyjeżdżała pomagać przy kolkach o drugiej w nocy, nagle jest "nie na miejscu", bo nie klęka w ławce co niedzielę?

Dwie kobiety w objęciu spoglądają w dal z balkonu canva.com

Ale przecież chrzest to nie tylko msza

Próbowałam podejść do tego na spokojnie. Powiedziałam Asi, że przecież nie muszę w ogóle angażować się w religijną część ceremonii, ale chyba nic do niej nie dotarło.

Aneta, to ważne dla naszej rodziny. Nie chciałabym, żeby ktoś się dziwił, że zaprosiłam kogoś, kto nie praktykuje.

Aha, czyli teraz rodzinne uroczystości to casting, a zaproszenie zależy od wyników z egzaminu z katechezy? Pamiętam, jak rok temu na jej weselu ciocia Zosia całe przyjęcie przegadała o swoich problemach z hemoroidami, a mimo to była mile widziana. Ale ja? Ja nie spełniam "duchowych standardów".

To się nazywa hipokryzja

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Asia nigdy nie była jakąś szczególnie religijną osobą. Ostatni raz w kościele widziałam ją chyba na naszym wspólnym bierzmowaniu, a od tamtego czasu raczej miała inne priorytety niż modlitwy. Ale teraz, kiedy ma dziecko i chrzciny są w modzie, to nagle robi z siebie Matkę Teresę.

Kiedy opowiedziałam o tym mojej przyjaciółce, ta nie wytrzymała:

Aneta, to jest jakiś absurd! Moi rodzice są najbardziej wierzącymi ludźmi, jakich znam, ale nigdy by mi czegoś takiego nie powiedzieli. Twoja siostra chyba pomyliła wiarę z dyktaturą.

Z kolei moja sąsiadka Jola, która lubi komentować wszystko, rzuciła:

A to ciekawe, bo ja widziałam ją w galerii w niedzielę, kiedy teoretycznie powinna być na mszy. Widać, że zasady są tylko dla innych.

niemowlak wśród zapalonych świec canva.com

Rodzina, która wyklucza, to nie rodzina

Wiecie, co jest najgorsze? Nie sam fakt, że mnie nie zaprosiła – choć to naprawdę przykre – ale to, że teraz zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle jestem dla niej ważna. Czy naprawdę wiara, albo jej brak, jest ważniejsza niż więzi rodzinne? Moim zdaniem rodzina to rodzina – z różnymi poglądami, z różnymi podejściami do życia, ale razem.

Jak powiedziała moja babcia, kiedy opowiedziałam jej o tej sytuacji:

Aneta, rodzina, która dzieli ludzi na lepszych i gorszych, to nie rodzina, tylko jakaś sekta.

I w sumie – trudno się z nią nie zgodzić.

Zaproszenie powinno zależeć od więzi, nie od religii

Mam nadzieję, że Asia kiedyś to zrozumie, bo przecież to dziecko, które teraz chrzci, też kiedyś dorośnie. I jeśli nauczy je, że warto dzielić ludzi według przekonań, to pewnie w przyszłości samo się od niej odwróci. Bo rodzina nie powinna stawiać barier i wymagać, by wszyscy byli tacy sami. Rodzina powinna łączyć, a nie dzielić.

Aneta

Tak wygląda żona Jurka z Orkiestry. Ma w domu specjalną "ksywkę".  
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama