"Jako matka zawsze chciałam, żeby moja córka była szczęśliwa. Zawsze ją wspierałam, pomagałam, jak tylko mogłam, a kiedy wyszła za mąż, miałam nadzieję, że będzie żyć jak w bajce. Niestety, kilka dni spędzonych w ich mieszkaniu wystarczyło, żebym zrozumiała, że coś tu mocno nie gra. Mąż mojej córki traktuje ją jak darmową pomoc domową, a ja miałam ochotę wrzucić mu te wszystkie brudne skarpetki, które zostawia wszędzie, prosto do filiżanki z herbatą".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wizyta, która miała być przyjemna
Moja córka zaprosiła mnie do siebie, bo dawno się nie widziałyśmy.
Mamo, przyjedź na kilka dni, odpoczniesz, pobędziemy razem
– powiedziała z uśmiechem. Nie mogłam odmówić. Spakowałam walizkę i z radością pojechałam do niej z nadzieją, że spędzimy miło czas.
Pierwszy dzień był w porządku, choć już wtedy coś zaczęło mi nie pasować. Córka latała po mieszkaniu, sprzątała, gotowała i robiła pranie. "Co ty tak biegasz? Gdzie twój mąż?" – zapytałam. Odpowiedziała coś w stylu: "A, on jest zmęczony po pracy, więc odpoczywa".
Zdziwiłam się, bo o ile wiem, moja córka też pracuje na pełen etat. A jednak wieczorem, gdy mąż zasiadł na kanapie z pilotem w ręku, ona stała w kuchni i przygotowywała kolację. "To zawsze tak wygląda?" – zapytałam. Zbyła mnie, że "takie są realia" i że to "normalne". Serio? Normalne?
canva.com
Skarpetki, kubki i pilot – król kanapy
Następnego dnia było jeszcze gorzej. Córka wstała wcześnie rano, żeby ogarnąć mieszkanie. Mąż? Spał jak król. Potem wstał, usiadł na kanapie i oznajmił: "Kochanie, zrób mi kawę". I wiecie co? Ona tę kawę zrobiła, a ja patrzyłam, jakby ktoś mnie spoliczkował.
Potem zauważyłam stertę brudnych skarpetek porozrzucanych po salonie i kuchni. Tak, kuchni! Powiedziałam wprost: "Może byś je sprzątnął?". A on na to:
Oj, przecież ona i tak będzie sprzątać, więc co za różnica?
W tamtej chwili poczułam, jak mi ciśnienie rośnie do niebezpiecznego poziomu.
Nie mogłam uwierzyć, że moja córka to wszystko znosi. Pranie? Robi ona. Zmywanie? Ona. Zakupy? Zgadnijcie, kto. A mąż? Jego największym wysiłkiem było zmienienie kanału w telewizji.
"Mamo, nie przesadzaj"
Wieczorem próbowałam porozmawiać z córką. Powiedziałam, że nie podoba mi się, jak jej mąż traktuje obowiązki domowe. Że nie pomaga, że zrzuca wszystko na nią. A ona?
Mamo, on jest taki. Taki ma charakter. Nie przesadzaj.
Nie przesadzaj?! Czy to ja oszalałam, czy ona naprawdę tego nie widzi? Próbowałam jej wytłumaczyć, że małżeństwo to partnerstwo, a nie układ: "ty wszystko robisz, a ja leżę". Ale córka tylko machnęła ręką i powiedziała:
Mamo, nie wtrącaj się. Tak już jest.
Nie wytrzymałabym ani chwili dłużej
Po trzech dniach byłam wykończona – nie fizycznie, ale psychicznie. Nie mogłam patrzeć, jak moja córka dosłownie haruje, a jej mąż zachowuje się, jakby była jego służącą. Próbowałam coś z tym zrobić, ale czułam, że moja obecność tylko ich stresuje. Postanowiłam się spakować i wrócić do siebie.
Kiedy żegnałam się z córką, powiedziałam jej jeszcze raz:
Nie pozwól się tak traktować. Jesteś warta więcej.
A ona tylko uśmiechnęła się i powiedziała: "Mamo, wszystko jest dobrze". Wiem, że nie jest. Ale czy mogę zrobić coś więcej?
canva.com
Nie bądź służącą – bądź partnerką
Kiedy opowiedziałam o tym przyjaciółce, Ewie, ta wybuchła śmiechem:
Boże, Zosia, moja synowa to samo! Mój syn w domu nie robi kompletnie nic. A jak próbowałam z nim rozmawiać, powiedział, że 'mężczyzna pracuje, a kobieta dba o dom'. Jakbyśmy cofnęli się do lat 50-tych!
Z kolei moja sąsiadka stwierdziła:
A co się dziwisz? Teraz mężczyźni są rozpieszczeni przez swoje mamy. Nauczone, że wszystko robi się za nich, to potem w małżeństwie robią to samo. Ale to kobiety muszą zacząć stawiać granice!
Drogie córki, jeśli to czytacie, proszę – nie pozwalajcie, żeby ktoś traktował was jak darmową pomoc domową. Związek to partnerstwo, a nie układ, w którym jedna strona robi wszystko, a druga tylko korzysta.
A wy, drodzy panowie, jeśli to czytacie – podnieście w końcu tyłki z kanapy i pomóżcie swoim partnerkom. Sprzątanie, gotowanie, pranie – to nie jest wyłącznie "kobiece zadanie".
Zosia