"Mieszkanie jest moje – teściowa nie chce oddać domu młodym. Burza w rodzinie"

"Mieszkanie jest moje – teściowa nie chce oddać domu młodym. Burza w rodzinie"

"Mieszkanie jest moje – teściowa nie chce oddać domu młodym. Burza w rodzinie"

canva.com

"Nie wiem, czy to ja jestem z innej planety, czy świat oszalał, ale ostatnio moja synowa wpadła na 'genialny' pomysł, który w jej głowie miał rozwiązać wszystkie ich problemy. Zapytała mnie, czy nie chciałabym zamienić się z nimi mieszkaniami. Tak po prostu. Oni wprowadziliby się do mojego dużego, trzypokojowego mieszkania, a ja – 60-letnia kobieta – miałabym przenieść się do ich klitki z aneksem kuchennym. Kiedy powiedziałam 'nie', usłyszałam, że jestem 'egoistką'. A teraz mój syn patrzy na mnie jak na jakiegoś wroga publicznego numer jeden".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

"Mamo, to przecież byłoby dla wszystkich wygodniej"

Zaczęło się od niewinnej kawy, kiedy syn i jego żona przyszli mnie odwiedzić. Myślałam, że chcą po prostu spędzić trochę czasu z mamą. Ale nie, mieli plan – plan, który zakładał, że oddam im swoje mieszkanie, bo "teraz bardziej im się przyda".

Mamo, przecież masz duże mieszkanie, a ty sama jesteś. My z dzieckiem dusimy się w naszym. Wiesz, byłoby idealnie, gdybyśmy się zamienili – ty sobie odpoczniesz w mniejszym, a my będziemy mieli więcej miejsca dla rodziny

– powiedział mój syn, a jego żona z entuzjazmem pokiwała głową.

W pierwszej chwili myślałam, że to jakiś żart. Ale nie, oni naprawdę byli przekonani, że to świetny pomysł. Gdy odpowiedziałam, że nie mam zamiaru się nigdzie przeprowadzać, zobaczyłam w oczach synowej, że to dopiero początek dramatu.

W dłoniach mały klocek w kształcie domu canva.com

Egoistka, która nie myśli o rodzinie

Nie zdążyłam nawet dobrze wyjaśnić, dlaczego moja decyzja jest taka, a nie inna, bo synowa już zaczęła swoje:

Pani Heleno, naprawdę myślałam, że bardziej pani zależy na naszym szczęściu. Myślałam, że rodzina jest dla pani ważna. A tu takie podejście...

Przepraszam bardzo, ale czy to teraz ja mam rezygnować z własnego komfortu, żeby im było lepiej? Nie jestem jakąś złą teściową, naprawdę ich lubię. Ale zamiana mieszkania? To już chyba lekka przesada. Poza tym, spędziłam lata, żeby ten dom był moją przystanią. A teraz co, mam to wszystko porzucić, bo komuś nagle "bardziej się przyda"?

Syn, czyli zakładnik w rękach żony

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój syn nagle zaczął mnie traktować jak osobę, która nie rozumie „ciężkiej sytuacji młodych ludzi”.

Mamo, ale oni są rodziną. Powinnaś im pomóc. Poza tym, przecież i tak nie potrzebujesz tylu pokoi

– powiedział, jakby całe moje życie nagle miało się sprowadzać do jednego aneksu kuchennego i sofy.

Synowa, jak to synowa, zaczęła grać na emocjach.

Wie pani, takie podejście może sprawić, że dzieci będą oddalały się od rodziców. Chyba nie chce pani, żebyśmy zaczęli was unikać?

To co, teraz muszę oddać mieszkanie, żeby zasłużyć na miano dobrej teściowej?

Para stoi objęta przed domem canva.com

Czyli to ja zwariowałam

Zaczęłam rozmawiać z koleżankami o tej sytuacji, żeby upewnić się, że nie przesadzam. Jedna z nich, Anka, wybuchła śmiechem, kiedy jej to opowiedziałam:

Helenka, słuchaj, to jakieś nowe podejście do życia. Teraz rodzice mają nie tylko wychować dzieci, ale jeszcze oddać im wszystko, co mają. A na końcu pewnie jeszcze przeprosić, że żyli w ogóle!

Inna koleżanka, Jola, dorzuciła:

U nas było to samo. Synowa chciała, żebyśmy wzięli kredyt na większe mieszkanie, bo nasze jest "za stare" i dzieci nie będą się w nim dobrze czuły. Powiedziałam, że jak chcą coś nowego, to muszą sobie na to sami zapracować. Do dziś się na mnie boczą, ale co mnie to obchodzi!

Droga synowo, zrozum jedno

Kochana synowo, jeśli to kiedyś przeczytasz, to wiedz, że naprawdę cię szanuję i doceniam, że dbasz o swojego męża i wasze dziecko. Ale mieszkanie to nie baton, którym można się wymienić w sklepie. Ja mam swoje życie, swój dom i swoje zasady. Pomagam, jak mogę, ale są granice, których nie zamierzam przekraczać.

Drogi synu, a ty przemyśl sobie, co to znaczy "szanować rodziców". Bo kiedyś to ja ciebie wychowywałam i dbałam, żebyś miał wszystko, czego potrzebujesz. Teraz pora, żebyś ty zadbał o siebie i swoją rodzinę – bez wyciągania ręki po wszystko, co moje.

Helena

Olga Borys i Wojciech Majchrzak — ich recepta na udane małżeństwo. "Przytuleni tańczyliśmy do rana"
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama