"Sąsiad nie sprząta po swoim psie. "Chodniki są dla wszystkich" – mówi"

"Sąsiad nie sprząta po swoim psie. "Chodniki są dla wszystkich" – mówi"

"Sąsiad nie sprząta po swoim psie. "Chodniki są dla wszystkich" – mówi"

canva.com

"Kiedy sąsiad powiedział mi wprost, że nie zamierza sprzątać po swoim psie, bo "chodniki są dla wszystkich", myślałam, że się przesłyszałam. Bp to oznaczałoby, że teraz muszę traktować każdy spacer jak tor przeszkód, gdzie zamiast cieszyć się widokami, pilnuję, żeby nie wdepnąć w "niespodziankę".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

"To nie mój problem" – mój tym bardziej

Zacznijmy od początku. Mój sąsiad, pan Tadeusz, ma psa – całkiem sympatycznego, swoją drogą. Problemem nie jest pies, tylko jego właściciel, który najwyraźniej uważa, że sprzątanie po swoim pupilu to fanaberia dla ludzi z nadmiarem wolnego czasu.

Przecież chodniki są dla wszystkich, a nie tylko dla pieszych. Jak komuś przeszkadza, to niech patrzy pod nogi

– rzucił z uśmiechem, kiedy zwróciłam mu uwagę.

Patrzenie pod nogi stało się moim nowym sportem, bo inaczej nie da się przejść przez nasze osiedle bez ryzyka "niespodzianki". Zamiast cieszyć się spacerem, czuję się jak w jakiejś grze, gdzie punkty zdobywa się za omijanie "min" na chodniku.

Worek z psią kupą na zielony trawniku canva.com

"Przecież to tylko trochę trawy"

Co ciekawe, pan Tadeusz ma jeszcze jedną teorię:

Jak pies zrobi na trawie, to przecież to naturalny nawóz.

No jasne, tylko jakoś nikt nie wspomniał, że ten "nawóz" ląduje potem na butach dzieci biegających po podwórku.

Moja sąsiadka Hania, mama dwójki maluchów, powiedziała mi ostatnio:

Moja córka wdepnęła w to coś na placu zabaw i cała piaskownica była do czyszczenia. Pan Tadeusz oczywiście stwierdził, że "to nie jego pies". Ciekawe, że zawsze "nie jego", a problem zostaje.

Radosny mały psiak na spacerze canva.com

Chodniki, osiedle... a może jednak wszyscy żyjemy w jednym świecie

Nie zrozumcie mnie źle – nie mam nic przeciwko psom. Sama miałam psa i wiem, że sprzątanie po nim to żaden wielki wysiłek. Serio, woreczek kosztuje grosze (albo nawet można go dostać za darmo w niektórych miejscach), a kilka sekund wystarczy, żeby zachować porządek. Więc dlaczego tak trudno niektórym ludziom to zrobić?

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez takich sąsiadów jak pan Tadeusz cierpią inni właściciele psów. Coraz częściej słyszę komentarze, że "wszyscy właściciele psów to brudasy". A przecież to nieprawda! Większość ludzi sprząta, bo wie, że wspólna przestrzeń to nie miejsce na pozostawianie takich "pamiątek".

Rozmawiałam o tym z koleżanką, która mieszka w innym mieście. Powiedziała mi:

U nas wprowadzili takie tabliczki "Tu sprzątamy po swoich psach". Ale wiesz, jak to działa? Ci, co zawsze sprzątali, dalej sprzątają, a ci, co nie, to teraz mają jeszcze jedną rzecz, z której się śmieją.

I tu dochodzimy do sedna – czy to naprawdę tak trudno zrozumieć, że sprzątanie po psie to nie tylko kwestia kultury, ale i szacunku do innych? Czy musimy godzić się na to, że przez takich ludzi jak mój sąsiad musimy żyć w brudzie?

Agnieszka

Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski zamieszkają w takim domu. Chawira, jak się patrzy. Para kupiła dom otoczony starymi drzewami.
Źródło: instagram.com/katarzynacichopek
Reklama
Reklama