"Śmieje się, że mieszkam na wsi, ale własne dziecko wysyła na 'białe ferie' do ulubionej cioci”

"Śmieje się, że mieszkam na wsi, ale własne dziecko wysyła na 'białe ferie' do ulubionej cioci”

"Śmieje się, że mieszkam na wsi, ale własne dziecko wysyła na 'białe ferie' do ulubionej cioci”

canva.com

"Moja siostra to taki typowy mieszczuch – wiecie, zawsze wszystko lepsze w mieście, a wieś to dla niej synonim "zaścianka". Śmieje się ze mnie, że mieszkam wśród kur i krów, ale kiedy przychodzi czas ferii, to nagle moja wieś zamienia się w najmodniejszy kurort dla jej dziecka. I tylko ja widzę tu pewną hipokryzję".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

"Na wsi to ty chyba jeszcze internetu tam masz..."

Odkąd wyprowadziłam się na wieś, moja siostra ma w repertuarze jeden żart:

Na wsi to pewnie prąd od wiatraka, a zasięg łapiesz na stogu siana!

Ha, ha, bardzo śmieszne, prawda? Dla niej wieś to jakaś egzotyczna kraina, gdzie ludzie żyją bez bieżącej wody i jeżdżą furmankami do kościoła.

Nie przeszkadza jej jednak to, że gdy tylko zaczyna się zima i ferie w szkołach, nagle moja "zapadła dziura" staje się idealnym miejscem na wypoczynek dla jej dziecka.

Wiesz, ja to nie mam czasu, a młodemu przyda się trochę świeżego powietrza. No i te twoje wiejskie atrakcje, zwierzątka, natura... To takie fajne dla dzieci!

Aha, czyli jak dla siostry – to "zaścianek", ale jak dla jej synka – to już "wypoczynek w stylu slow".

Miasto zasypane śniegiem w zimie canva.com

"Jasio jest zachwycony" – a kto by nie był

Nie żebym narzekała – kocham swojego siostrzeńca i uwielbiam, jak wpada do mnie na ferie. Ale trochę śmieszy mnie to, jak siostra próbuje to przedstawić. Zawsze opowiada swoim znajomym:

Wiesz, mój Jasio to miał takie prawdziwe wiejskie wakacje! Karmił kury, biegał po lesie, a raz nawet jechał na traktorze. Super doświadczenie!

Tylko że "super doświadczenie" to nie jest jakaś gotowa usługa, którą wykupuje w biurze podróży. To ja biegam za tym dzieckiem po podwórku, organizuję mu wycieczki po polach i tłumaczę, dlaczego kura nie lubi być ściskana jak pluszak. A siostra w tym czasie siedzi w mieście, popijając kawę i wstawiając zdjęcia z podpisem:

Jasio na wiejskich wakacjach u cioci. Cudowny czas!

Wieś lepsza, gdy trzeba, ale gorsza na co dzień

Rozumiem, że życie na wsi może nie jest dla każdego. Może ktoś woli betonowe osiedla i korki na ulicach – spoko, szanuję to. Ale czy naprawdę trzeba wyśmiewać ludzi, którzy mieszkają na wsi, a potem korzystać z ich gościnności?

Moja sąsiadka Hania powiedziała mi kiedyś:

Wiesz, moja szwagierka też tak ma. Mówi, że u nas to tylko pola i komary, ale jak przyjeżdża, to nagle wszystko jej się podoba. 'Jakie piękne powietrze! A jaki spokój!' – mówi, a potem wraca do miasta i narzeka na 'życie na końcu świata'.

Ciekawe, prawda?

Wieś zasypana śniegiem w zimie canva.com

Czyli wieś to dla niektórych "zapadła dziura"

Owszem, życie na wsi różni się od życia w mieście. Ale to nie znaczy, że jest gorsze! Na co dzień mam ciszę, spokój, piękne widoki i sąsiadów, którzy znają się z imienia (a nie tylko z widzenia w windzie). A dzieci? Na wsi mają przestrzeń, przyrodę i kontakt ze zwierzętami, który w mieście mogą co najwyżej zobaczyć na obrazkach.

Nie wiem, czy moja siostra kiedykolwiek to zrozumie. Pewnie jeszcze długo będzie śmiała się z mojego "wieśniactwa". Ale kiedy kolejny raz przywiezie mi swojego synka na ferie, może warto będzie przypomnieć jej, że to właśnie moja "zapadła dziura" daje mu więcej radości i wspomnień niż cały ten jej betonowy świat.


Kamila

Trzaskający Rafał mieszka w bloku na warszawskim osiedlu w pobliżu lasu. Sąsiedzi go uwielbiają
Źródło: instagram.com/trzaskowskirafal
Reklama
Reklama