"Zawsze się malowałam, ale przestałam. Teraz mąż zarzuca mi, że już o siebie nie dbam"

"Zawsze się malowałam, ale przestałam. Teraz mąż zarzuca mi, że już o siebie nie dbam"

"Zawsze się malowałam, ale przestałam. Teraz mąż zarzuca mi, że już o siebie nie dbam"

Canva

"Po swoich 50. urodzinach postanowiłam zrezygnować z codziennego makijażu. Decyzja ta, choć dla mnie naturalna i przynosząca ulgę, bardzo zdenerwowała mojego męża, który zarzucił mi, że przestałam o siebie dbać".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Makijaż towarzyszył mi na co dzień

Chciałabym zacząć od tego, że makijaż przez wiele lat był stałym elementem mojego życia. Od wczesnej młodości wydawało mi się, że jest nieodzownym atrybutem kobiety. Codzienna rutyna malowania się była dla mnie czymś oczywistym, niemal obowiązkowym. Z czasem jednak zaczęłam dostrzegać, jak wiele czasu i energii pochłania ta czynność. Po 50. urodzinach, które stały się dla mnie symboliczną granicą, zarzuciłam codzienne "upiększanie się",

Decyzja o rezygnacji z makijażu nie była nagła. Był to proces. Najpierw ograniczyłam go do minimum, używając jedynie kremu tonującego, takiego lekko korygującego przebarwienia i tuszu do rzęs. A później całkowicie zrezygnowałam z makijażu. Zaskoczyło mnie, jak szybko zaczęłam czuć się swobodniej we własnej skórze. Moja cera mogła wreszcie odpocząć, a ja zyskałam więcej czasu rano, który mogłam przeznaczyć na coś, co naprawdę sprawia mi przyjemność – na przykład poranną kawę w ciszy, albo spacer z psem.

Zbliżenie na kobietę malującą dobie rzęsy. Canva

Mąż woli, bym się jednak malowała

Niestety, mój mąż nie podzielał mojego entuzjazmu. Kiedy pewnego dnia powiedział do mnie, że przestałam o siebie dbać, poczułam ukłucie żalu i złości. Z jednej strony rozumiem, że zmiana mojego wyglądu mogła być dla niego zaskakująca, a może nawet trudna do zaakceptowania. Z drugiej strony, jego słowa były dla mnie bolesne, bo sugerowały, że moja wartość zależy od tego, jak się prezentuję.

W rzeczywistości czuję, że zaczęłam dbać o siebie bardziej niż kiedykolwiek. Rezygnacja z makijażu była jednym z elementów większych zmian, które wprowadziłam w swoim życiu. Zaczęłam ćwiczyć regularnie, trzy razy w tygodniu poświęcałam godzinę na proste treningi. Bardzo pomocny był w tym Internet, gdzie można znaleźć wiele różnorodnych ćwiczeń.

Musiałam mężowi wytłumaczyć, że moja decyzja o rezygnacji z makijażu nie jest żadnym zaniedbaniem, ale jest wyrazem szacunku dla samej siebie i mojej potrzeby życia w zgodzie ze sobą. Niestety, nie był to dla niego taki łatwy przeskok. No bo faktycznie, przez wszystkie lata naszego małżeństwa, a jeszcze wcześniej narzeczeństwa, dość mocno się malowałam. Później też nawet na co dzień zawsze miałam potrzebę podkreślenia makijażem swojej urody.

Przypuszczam, że dlatego właśnie mojemu mężowi tak trudno było widywać mnie na co dzień bez makijażu. Oj długo mi zeszło, żeby mąż przyznał, że być może sam padł ofiarą stereotypów, które narzucają kobietom konieczność bycia zawsze „zadbaną”. Na szczęście po jakimś czasie sam zaczął prawić mi komplementy. Nawet w trakcie codziennych czynności, typu podlewanie kwiatów. Ostatnio jednak sam zaczął podejmować rozmowy na temat tego, jak teraz mu się podobam. To są takie proste komentarze, które są niczym miód na moje serce.

Chcę podkreślić, że dbanie o siebie to coś więcej niż makijaż, czy modna fryzura. To przede wszystkim troska o swoje zdrowie, dobre samopoczucie i życie w zgodzie z własnymi wartościami. Nie ma jednej uniwersalnej definicji „zadbanej kobiety” – każda z nas ma prawo wybrać swoją własną drogę.

Z poważaniem, Anka

Ewa Ziętek — historia miłości. Nie rozwiodła się z drugim mężem ze względu na swoją wiarę
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama