"Relacje z teściową potrafią być jak film sensacyjny – nigdy nie wiesz, kiedy nastąpi dramatyczny zwrot akcji. W moim przypadku kulminacyjna scena miała miejsce w kuchni, kiedy moja teściowa stwierdziła, że "prawdziwa kobieta gotuje obiady dla swojej rodziny codziennie". Tak, dobrze przeczytaliście".
Najwyraźniej moja wartość jako żony i matki została zmierzona liczbą zup i pieczeni, które przygotowuję każdego tygodnia. Serio? Czy ktoś może wytłumaczyć mi, jak gotowanie stało się testem na kobiecość?
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Obiad to obowiązek kobiety"
Wszystko zaczęło się niewinnie. Teściowa przyszła do nas na niedzielny obiad, który – UWAGA – ugotował mój mąż. Tak, to on, a nie ja, stanął przy garnkach i wyczarował pyszne danie. Myślałam, że teściowa doceni jego zaangażowanie, ale zamiast tego spojrzała na mnie i rzuciła:
To ty nie gotujesz obiadu? Prawdziwa kobieta dba o rodzinę i gotuje dla niej codziennie.
Zamarłam. Serio? Czy naprawdę moja tożsamość jako kobiety i żony zależy od tego, czy umiem zrobić schabowego? Co ciekawe, mój mąż, który dumnie podawał talerze, nie został w tej rozmowie uwzględniony. Najwyraźniej gotowanie to wyłącznie "kobiece zajęcie".
canva.com
Teściowe mają chyba jakiś tajny podręcznik
Zaczęłam się zastanawiać, czy teściowe w pewnym wieku otrzymują jakiś tajny poradnik o tym, jak krytykować młodsze pokolenia. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że według mojej teściowej gotowanie to nie tylko obowiązek, ale wręcz dowód kobiecości?
Rozmawiałam o tym z moją koleżanką Olą, która ma bardzo podobną sytuację.
Moja teściowa powiedziała kiedyś, że skoro zamawiamy pizzę w piątki, to "chyba nie traktuję małżeństwa poważnie"
– opowiadała. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co pizza ma wspólnego z powagą małżeństwa?
Może ja jestem nowoczesną kobietą
Nie zrozumcie mnie źle – uwielbiam gotować, ale nie codziennie. Mam pracę, dzieci i inne obowiązki, więc czasem po prostu nie mam czasu ani siły stać przy kuchni. Na szczęście mój mąż też potrafi gotować i nie widzi w tym nic niezwykłego. Ale według mojej teściowej to nie on, tylko ja powinnam być "głównym kucharzem domu".
Kiedy zapytałam, dlaczego to ja muszę gotować, usłyszałam:
Bo taka jest rola kobiety.
Rola kobiety?! Czy my żyjemy w epoce kamienia łupanego, gdzie każdy ma przypisaną funkcję, jak w jakimś pradawnym plemieniu?
canva.com
Gotowanie jako test na kobiecość
Najbardziej rozśmieszyło mnie to, że teściowa najwyraźniej nie zauważyła, że czasy się zmieniły. Dziś kobiety robią kariery, realizują pasje i dzielą obowiązki z partnerami. Ale nie, w jej oczach to, czy jestem "prawdziwą kobietą", zależy od tego, czy na stole jest dwudaniowy obiad.
Rozmawiałam o tym z moją mamą, która – na szczęście – ma zupełnie inne podejście.
Powiedz jej, że 'prawdziwa kobieta' to taka, która dba o swoją rodzinę, ale nie zapomina o sobie
– poradziła. I wiecie co? Moja mama ma rację.
Kuchnia czy zdrowy rozsądek
Nie zamierzam zmieniać swojego życia, żeby sprostać oczekiwaniom mojej teściowej. Gotowanie nie definiuje mojej kobiecości, tak samo jak nie definiuje mojej wartości jako człowieka. Na szczęście mój mąż jest tego samego zdania – kiedy powiedział teściowej, że gotuje, bo lubi, a nie dlatego, że ja "nie jestem prawdziwą kobietą", mina jej zrzedła.
Na przyszłość postanowiłam nie przejmować się takimi komentarzami. Bo jeśli moja teściowa uważa, że kobieta to tylko kucharka i gospodyni, to może pora, żeby sama spróbowała trochę nowoczesnego podejścia do życia.
Aleksandra