"Ostatnio wydawało mi się, że zimowe wieczory z kubkiem herbaty i widokiem zaśnieżonych dachów to coś, co mnie czeka. Ale zamiast śnieżnej idylli, moim oczom ukazała się gęsta, czarna chmura dymu wydobywająca się z komina sąsiadów. Gdy poszłam do nich porozmawiać, usłyszałam: 'To nasz piec i nasza sprawa, co w nim palimy'. No dobrze, ale czy ich dym nie jest również moją sprawą, skoro ja tym oddycham".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"To nasza sprawa, co robimy w naszym domu"
Zaczęło się od tego, że pewnego wieczoru poczułam dziwny zapach. Taki specyficzny, jakby ktoś wrzucił do ogniska stare buty i wczorajsze resztki z recyklingu. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam dym tak gęsty, że w połowie drogi do nieba wyglądał, jakby postanowił zawrócić.
Myślę sobie: może to chwilowe? Ale nie. Codziennie po zmroku czuję, że mieszkam w środku poligonu doświadczalnego dla toksycznych substancji. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam zapytać sąsiadów, co wrzucają do pieca.
Plastik, trochę starych rzeczy, co tam mamy pod ręką
– odpowiedzieli bez cienia skruchy. PLASTIK?! Czy oni nie wiedzą, że to, co spalają, trafia do płuc wszystkich dookoła?
canva.com
Na mój komentarz o tym, że palenie plastiku to nie tylko złe dla środowiska, ale też dla zdrowia, odpowiedzieli z typowym lekceważeniem:
To nasza sprawa, co robimy w naszym domu.
No dobrze, ale ten „ich dom” wypuszcza dym, który kończy w moim ogródku, moim domu i moich płucach. Czy to nadal jest ich sprawa? Ciekawe, czy powiedzieliby to samo, gdybym zaczęła codziennie wylewać wiadra brudnej wody pod ich okna, bo "to moja sprawa".
Dym sąsiada naszą wspólną zmorą
Zapytałam moją przyjaciółkę Kasię, co o tym myśli. Kasia mieszka w bloku i wydawało mi się, że nie zna problemu, ale okazało się, że ma podobne doświadczenia.
U nas w bloku jeden sąsiad palił w piecyku węglowym jakimś starym gumowym wężem. Powiedział, że to świetnie się pali, a my musieliśmy wietrzyć mieszkania nawet zimą
– opowiadała.
Więc co? Czy naprawdę żyjemy w kraju, gdzie każdy robi, co chce, a reszta ma po prostu to znosić? Dlaczego ci, którzy chcą żyć ekologicznie i zdrowo, muszą wąchać spalony plastik i gumę?
canva.com
Empatia to przeszłość
Najgorsze jest to, że ludzie, którzy tak robią, często nie widzą w tym problemu.
To tylko trochę dymu, przecież każdy coś spala
– usłyszałam od jednego z sąsiadów. No tak, bo przecież wszyscy uwielbiamy oddychać aromatem topionych butelek i starych opon.
A co z dziećmi, które biegają po podwórku i oddychają tym powietrzem? Co z naszymi płucami, które mają służyć przez całe życie? Czy naprawdę tak trudno pomyśleć o innych i zamiast plastiku wrzucić do pieca coś mniej toksycznego?
Na razie postanowiłam porozmawiać z innymi sąsiadami i spróbować znaleźć jakieś rozwiązanie. Może uda się wspólnie przekonać tych "palaczy plastiku", żeby zmienili swoje nawyki? Jeśli nie, to chyba czas zgłosić sprawę do odpowiednich służb.
Nie chcę być sąsiadką, która od razu dzwoni na straż miejską, ale z drugiej strony – czy mam wybór? Jeśli nic się nie zmieni, to zamiast świeżego powietrza będziemy mieli na osiedlu prywatną chmurę smogu.
Anna