"Szkoła powinna być miejscem, w którym dzieci uczą się myśleć samodzielnie, zadawać pytania i rozwijać ciekawość. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale po ostatniej sytuacji z moim synem zaczynam się zastanawiać, czy w szkołach obowiązuje nowy program nauczania – 'milcz i wykonuj rozkazy'. Jak inaczej wytłumaczyć uwagę za to, że zapytał nauczyciela: 'A po co nam to zadanie?"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Brak posłuszeństwa - czyli jesteśmy w wojsku
Mój syn, 12-letni Bartek, to dziecko, które zawsze chce zrozumieć, dlaczego coś robi. Nie jest typem ucznia, który ślepo wykonuje polecenia, bo "tak trzeba". Dlatego kiedy na lekcji matematyki nauczycielka zadała jakieś dziwnie skonstruowane równanie, Bartek podniósł rękę i zapytał:
A co to nam da? W jakich sytuacjach będziemy to stosować?
W odpowiedzi usłyszał, że "zamiast zadawać niepotrzebne pytania, powinien po prostu robić, co mu się każe". A potem, żeby postawić kropkę nad i, nauczycielka wpisała mu uwagę za "brak posłuszeństwa". Posłuszeństwa? Czy ja przypadkiem nie oddałam dziecka do szkoły, a nie na szkolenie wojskowe?
canva.com
Szkoła uczy myśleć, czy tylko wykonywać polecenia
Kiedy zobaczyłam uwagę w dzienniczku, myślałam, że to jakiś żart. Zapytałam Bartka, co dokładnie się stało, a on opowiedział mi całą sytuację.
Mamo, przecież ja nie chciałem być niemiły, tylko naprawdę chciałem wiedzieć, do czego to zadanie się przyda
– powiedział.
No właśnie! Czy pytanie o sens nauki to teraz oznaka braku dyscypliny? Czy szkoła nie powinna promować ciekawości i logicznego myślenia?
Twoje dziecko zadaje zbyt wiele pytań
– to chyba najdziwniejszy "zarzut", jaki kiedykolwiek usłyszałam.
Rozmawiałam o tym z moją przyjaciółką Anią, która ma córkę w tej samej szkole.
Moja Zosia dostała uwagę za to, że zapytała, dlaczego wiersze trzeba interpretować w konkretny sposób, skoro każdy widzi w nich coś innego
– opowiedziała. Czyli co? Kreatywność też jest teraz zakazana?
Czyli nauczyciele boją się dziecięcej ciekawości
Zastanawiam się, skąd to podejście. Czy nauczyciele naprawdę nie mogą znieść, że dzieci mają własne zdanie i chcą rozumieć, co robią? Czy może chodzi o to, że łatwiej pracuje się z klasą, która po prostu "milczy i robi swoje"?
Nie zrozumcie mnie źle – nie oczekuję, że nauczyciele będą skakać z radości za każdym razem, gdy dziecko zada pytanie. Ale czy naprawdę trzeba wpisywać uwagę za coś takiego? Czy to jest sposób, żeby zachęcić dzieci do nauki?
canva.com
Kiedy ja chodziłam do szkoły, nauczyciele cieszyli się, że ktoś chce wiedzieć więcej. Teraz wygląda na to, że każdy ma po prostu robić swoje i się nie wychylać
– powiedziała moja mama, kiedy jej o tym opowiedziałam.
A co, jeśli moje dziecko nie chce być robotem
Nie zamierzam odpuszczać. Porozmawiam z nauczycielką i zapytam, dlaczego pytanie mojego syna zostało odebrane jako "brak posłuszeństwa". Czy naprawdę chcemy wychowywać pokolenie dzieci, które nie zadają pytań i nie mają własnego zdania?
Bartek może i nie rozwiązał równania tego dnia, ale nauczył się ważnej lekcji: że warto walczyć o swoje prawo do myślenia. I wiecie co? Jestem z niego dumna. Jeśli szkoła nie może tego zrozumieć, to chyba pora zastanowić się, kto tu naprawdę ma problem.
Katarzyna