"Wychowywanie dziecka w dzisiejszych czasach to ciągła walka. Ostatnio najbardziej rozłożyło mnie na łopatki, gdy mój 9-letni syn wrócił ze szkoły smutny, bo inne dzieci robiły sobie żarty z jego… używanego plecaka".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Twój plecak to pewnie z drugiej ręki"
Mój syn, Kuba, jest dzieckiem, które nie przywiązuje wielkiej wagi do tego, co nosi na plecach – dla niego plecak to po prostu narzędzie do przenoszenia książek, piórnika i jakiegoś zapomnianego banana (zawsze jest banan). Plecak, który teraz nosi, należał wcześniej do jego starszego kuzyna. Jest solidny, ma świetne kieszenie i – co ważne – wytrzymał kilka lat szkolnych bitew o przetrwanie.
Ale najwyraźniej dla niektórych dzieci w klasie to nie wystarczy. Kiedy Kuba wrócił do domu z podkulonym ogonem, zapytałam, co się stało.
Powiedzieli, że mój plecak jest stary i pewnie z drugiej ręki
– odpowiedział. A ja poczułam, jak rośnie we mnie furia.
canva.com
Teraz dzieci chodzą do szkoły na pokaz mody
W pierwszej chwili myślałam, że to tylko głupi komentarz, ale nie. Kuba powiedział, że od początku roku szkolnego inne dzieci co jakiś czas rzucają uwagi o tym, że "wszystko ma stare”. Plecak, buty, kurtka. Wtedy dotarło do mnie, że to nie przypadek, tylko… presja.
"Czy szkoła to teraz wybieg mody?" – zapytałam moją przyjaciółkę Olę, która również ma dzieci w podstawówce.
To już dawno nie szkoła, tylko konkurs na najnowsze gadżety. Mój syn ostatnio usłyszał, że jest biedakiem, bo jego piórnik nie świeci i nie gra melodyjek
– odpowiedziała. Naprawdę? Piórnik musi grać? Czy ktoś pamięta, że jego podstawową funkcją jest trzymanie długopisów?
Próbowałam zrozumieć, skąd ta presja. Czy to dzieci, czy może rodzice ją nakręcają? Kiedy spotkałam jedną z mam z klasy Kuby, rzuciła coś, co wbiło mnie w ziemię:
My zawsze kupujemy wszystko nowe, żeby nikt nie myślał, że nie możemy sobie na to pozwolić.
A ja zastanawiam się, co jest z nami nie tak. Naprawdę kupujemy dzieciom najdroższe rzeczy tylko dlatego, żeby inne dzieci (i ich rodzice) nie mieli czego komentować? Czy może powinniśmy uczyć je, że rzeczy materialne nie definiują człowieka? Kuba nosi używany plecak, ale ma w nim książki, z których uczy się świetnie, i zeszyty pełne jego pomysłów. Czy to nie jest ważniejsze?
canva.com
Dzieci a presja materialna
Najbardziej zabolało mnie, kiedy Kuba, który wcześniej był dumny ze swojego "weterana plecaka", zapytał cicho:
Mamo, czy mogę dostać nowy plecak? Taki jak inni?
Wiedziałam, że nie chodzi o jego potrzeby, tylko o to, żeby przestał być wytykany palcami.
Kuba, twój plecak jest świetny. To, że jest używany, nie znaczy, że jest gorszy
– powiedziałam. "Ale oni tak mówią" – odpowiedział. I jak tu wytłumaczyć dziecku, że to, co mówią inni, nie ma znaczenia? Zwłaszcza kiedy jesteś dzieckiem, które chce się po prostu dopasować.
Na razie postanowiłam działać. Porozmawiałam z wychowawczynią klasy i zwróciłam uwagę na to, jak dzieci komentują rzeczy innych. Zasugerowałam, żeby poruszyć na godzinie wychowawczej temat różnic między ludźmi i tego, że rzeczy materialne nie są najważniejsze.
Z Kubą natomiast zaczęłam rozmowy o tym, że wartość człowieka nie zależy od tego, co nosi. To niełatwe, ale widzę, że powoli zaczyna to rozumieć. A jeśli ktoś jeszcze raz skomentuje jego plecak, chyba wyślę tamte dzieci na korepetycje z szacunku do innych.
Joanna