"Kiedy w kościele usłyszałam, że na kolędzie obowiązuje 'odświętny strój' – w tym garnitur dla męża – byłam lekko zdziwiona. Ale dobrze, pomyślałam, może chodzi o szacunek. W końcu wizyta duszpasterska to ważne wydarzenie".
Wciągnęłam męża w dyskusję o tym, który krawat będzie odpowiedni, dzieci oddelegowałam do prasowania koszul, a sama wyszorowałam podłogi, żeby było 'jak należy. i wtedy ksiądz wchodzi do naszego lśniącego mieszkania... w brudnych butach.
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Strój odświętny to podstawa
Cała sprawa zaczęła się od ogłoszeń parafialnych. Ksiądz mówił z powagą, że podczas kolędy powinniśmy przyjąć go w godny sposób, a to oznacza schludne mieszkanie i elegancki strój.
Mężczyźni najlepiej w garniturach
– zaznaczył, jakby kolęda była galą oscarową.
Mój mąż spojrzał na mnie z przerażeniem.
Mam włożyć garnitur na kolędę? Chyba żartujesz
– rzucił, ale szybko zdał sobie sprawę, że nie żartuję.
No to skoro ja mam być w garniturze, to ksiądz pewnie przyjdzie w sutannie wyprasowanej na kant
– dodał ironicznie. Jak się okazało, nawet on nie przewidział, co się wydarzy.
Wychuchane mieszkanie vs. brudne buty
Nadszedł dzień kolędy. Dom błyszczał jak nigdy – okna umyte, stół nakryty obrusem, dzieci ubrane jak do pierwszej komunii. Mąż, po godzinie marudzenia, ostatecznie włożył garnitur i zapiął koszulę pod szyję. A ja? Byłam dumna z tego, że wszystko wygląda jak w katalogu.
Ksiądz wszedł, rozejrzał się... i zostawił na naszej lśniącej podłodze brudne ślady swoich butów. Tak, dobrze przeczytaliście. Buty pokryte błotem, jakby dopiero co wrócił z polowania, a nie z wizyty duszpasterskiej. Patrzyłam na te ślady i nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.
"W garniturze, ale na błocie"
Najbardziej rozbawił mnie widok mojego męża, który w eleganckim garniturze stał z uśmiechem, próbując ignorować fakt, że nasza biała podłoga zmienia kolor.
To po co ja w ogóle się tak stroję, skoro ksiądz nie ma nawet czystych butów?
– syknął do mnie cicho, gdy ksiądz spojrzał w drugą stronę. I wiecie co? Miał rację.
Oczywiście nie zamierzam oceniać księdza jako człowieka – może miał ciężki dzień, może coś się stało. Ale czy naprawdę można wymagać od innych idealnego przygotowania, samemu nie spełniając tych standardów? Jak powiedziała moja sąsiadka Monika:
Wygląda na to, że ksiądz zapomniał, że od dobrego przykładu powinno się zacząć.
Nie chcę wyjść na czepialską. Rozumiem, że nie każdy ksiądz musi wyglądać jak z okładki magazynu o modzie kościelnej. Ale skoro wymaga od nas garniturów, to może sam powinien pomyśleć o tym, jak się prezentuje? A przede wszystkim – o zdjęciu butów, zanim wejdzie na idealnie czystą podłogę.
Podsumowując: garnitur na kolędzie to lekka przesada. Ale brudne buty u księdza? To już zupełny brak konsekwencji. Może w przyszłym roku wszyscy postawmy na luz – ksiądz w trampkach, mąż w jeansach, dzieci w piżamach? A co, skoro i tak liczy się duchowość, a nie wygląd, prawda?
Anna