"Kiedy dzieci wracają od dziadków, czuję, jakbym musiała je wychowywać od nowa. W jednej chwili moje pociechy, które wiedzą, co to 'proszę' i 'dziękuję', zamieniają się w małe potworki, które chcą jeść chipsy na śniadanie i grać na tablecie do północy. A od dziadków słyszę: Wy to sobie z nimi nie radzicie. To chyba największa ironia tego świata".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Niech dzieci mają trochę radości"
Mój syn ostatnio wrócił od dziadków z kieszeniami wypchanymi cukierkami i planem na to, jak zbudować fort z poduszek w salonie, bo "babcia powiedziała, że to świetny pomysł". A jeszcze kilka dni wcześniej próbowałam tłumaczyć mu, dlaczego poduszki służą do spania, a nie do robienia ruin na środku pokoju.
Kiedy zwróciłam mamie uwagę, że może trochę przesadza z rozpieszczaniem, usłyszałam:
Niech dzieci mają trochę radości! My je rozpieszczamy, a wychowywanie to już wasza działka.
No tak, czyli to ja mam być tą, która tłumaczy, że nie można jeść batonów przed obiadem i spać w namiocie zbudowanym z zasłon.
Dziadkowie są od zabawy, nie od zasad
Dziadkowie mają swoją filozofię, którą podsumowują jednym zdaniem:
Dziadkowie są od zabawy, a rodzice od zasad.
Tylko że ja mam wrażenie, że ta zabawa kończy się totalnym chaosem. Na przykład: ostatnio dziadek kupił mojemu synowi małą trampolinę, na której skakał do późnego wieczora. A ja? Ja musiałam tłumaczyć mu, dlaczego nie może zabrać tej trampoliny do łóżka, bo "chciał skakać przed snem".
Daj spokój, dzieci szybko rosną, musisz im pozwolić na trochę luzu
– powiedziała moja teściowa, kiedy wspomniałam, że po takich weekendach wracamy do punktu wyjścia w kwestii zasad. Luzu? Jasne, tylko kto potem uspokaja te dzieci, kiedy przez trzy dni jedzą tylko warzywa, bo przesadziły ze słodyczami? Oczywiście ja.
To wy nie potraficie ich wychować
Najbardziej irytujące jest to, że po całym tym rozpieszczaniu dziadkowie potrafią jeszcze rzucić komentarz:
Wiecie, wy to chyba nie do końca radzicie sobie z wychowywaniem.
SERIO? Po tym, jak pozwalają wnukom malować kredkami po ścianach, bo "przecież to tylko ściana", i oglądać bajki od rana do wieczora, to właśnie my jesteśmy tymi, którzy "sobie nie radzą"?
Moja mama powiedziała, że moje dzieci są za mało grzeczne, bo ich za mało karcę. To ta sama mama, która pozwoliła im pić colę na śniadanie
– opowiedziała mi przyjaciółka Zosia. No cóż, wygląda na to, że problem dziadków pełnych sprzeczności to nie tylko moja codzienność.
Oczywiście, nie chcę być tą, która zabrania dzieciom spędzania czasu z dziadkami. W końcu to ważna relacja i wiem, że dziadkowie mają dobre intencje. Ale czy naprawdę muszą robić z mojego domu poligon doświadczalny, gdzie dzieci testują granice wszystkiego, czego uczyłam je przez ostatnie miesiące?
Na razie postanowiłam wprowadzić pewne granice. Na przykład: żadnych słodyczy przed obiadem, nawet u dziadków. I wiecie co? Babcia patrzyła na mnie jak na potwora, kiedy odmówiłam dziecku kolejnej czekoladki. Ale cóż, ktoś musi być tym "złym policjantem”, prawda?
Mam nadzieję, że kiedyś dziadkowie zrozumieją, że trochę zasad nie zniszczy dzieciństwa. A do tego czasu – będę musiała pogodzić się z faktem, że po każdym weekendzie u babci i dziadka czeka mnie tydzień przywracania równowagi.
Anna