"Teściowe – jedni je uwielbiają, inni traktują jako życiowe wyzwanie. Ja swoją szczerze mówiąc akceptowałam. Do czasu. Ostatnio dowiedziałam się, że w rozmowie z moim synem stwierdziła, że to ja jestem przyczyną naszych rodzinnych kłótni. Nie dość, że mówi takie rzeczy za moimi plecami, to jeszcze do mojego dziecka".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Mama jest taka nerwowa"
Wszystko zaczęło się od niewinnego pytania mojego ośmioletniego syna. Zdziwiłam się, bo o ile czasem rzeczywiście mam mniej cierpliwości, to akurat tego dnia czułam się spokojna jak buddyjski mnich:
Mamo, dlaczego jesteś taka nerwowa? Babcia mówiła, że to przez ciebie tata jest smutny, bo ty zawsze się kłócisz.
To było jak kubeł zimnej wody. Jak można mówić takie rzeczy dziecku?! Przecież to nie tylko nieodpowiedzialne, ale wręcz perfidne. Poczułam, że muszę coś z tym zrobić, ale najpierw postanowiłam ochłonąć.
"Moja mama na pewno tego nie powiedziała"
Oczywiście pierwszą osobą, do której się zwróciłam, był mój mąż. Powiedziałam mu, co usłyszałam od naszego syna, licząc na jakieś wsparcie. A wiecie, co usłyszałam? "Moja mama na pewno tego nie powiedziała. Może syn źle zrozumiał?".
Źle zrozumiał? Przecież dziecko nie wymyśli sobie czegoś takiego z powietrza! Ale dobrze, dałam mojemu mężowi szansę, żeby porozmawiał ze swoją mamą. I co? Teściowa, z anielskim wyrazem twarzy, stwierdziła, że "nic takiego nie miała na myśli".
Ja tylko powiedziałam, że mama czasem się denerwuje. Dzieci wszystko wyolbrzymiają
– skomentowała.
No tak, bo przecież ja jestem tą przewrażliwioną, która robi problem z niczego. A to, że dziecko teraz patrzy na mnie jak na chodzącą bombę emocjonalną, to najwyraźniej już nie jej sprawa.
Teściowa ma swoje metody, ale to przesada
Postanowiłam wyżalić się mojej przyjaciółce Dorocie, która ma teściową słynącą z pasywno-agresywnych komentarzy.
Moja kiedyś powiedziała mojej córce, że babcia lepiej gotuje niż mama. Ale żeby mówić dziecku, że to ty jesteś powodem kłótni? To już totalna przesada
– powiedziała z oburzeniem. Dorota doradziła mi, żebym porozmawiała z teściową wprost, ale spokojnie, "bez emocji".
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo jak mam rozmawiać "spokojnie", skoro ktoś właśnie sabotuje moje relacje z własnym dzieckiem?
Nie ukrywam, że jestem w kropce. Z jednej strony wiem, że muszę coś z tym zrobić, żeby takie sytuacje się nie powtarzały. Z drugiej – nie chcę wywoływać rodzinnej wojny, bo wiem, że mój mąż będzie się czuł rozdarty między mną a swoją mamą.
Na razie postanowiłam, że muszę być asertywna. Następnym razem, gdy usłyszę coś takiego, powiem wprost:
Mamo, nie mów takich rzeczy, szczególnie przy dzieciach.
Może nie rozwiąże to problemu na zawsze, ale przynajmniej pokażę, że nie zamierzam tego tolerować.
Nie wiem, jak wy, ale ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego niektórzy dorośli nie potrafią odpuścić i po prostu cieszyć się rolą babci. Czy naprawdę tak trudno powiedzieć coś miłego, zamiast siać zamęt?
Beata