"Zostałem ojcem w wieku 50 lat. Bieg za trzylatkiem to nie przelewki"

"Zostałem ojcem w wieku 50 lat. Bieg za trzylatkiem to nie przelewki"

"Zostałem ojcem w wieku 50 lat. Bieg za trzylatkiem to nie przelewki"

canva.com

"Pierwszy raz zostałem ojcem w wieku 37 lat. Wtedy myślałem, że to późno, ale w porównaniu z moim obecnym doświadczeniem ojcostwa – to była bajka. Teraz mam 53 lata i trzyletniego syna. Kocham go nad życie, ale codzienność z małym dzieckiem w tym wieku to wyzwanie, które nieraz mnie przerasta. Cóż, czasem wydaje mi się, że jestem na to za stary. Ale nie zamierzam się poddać".

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Ojcostwo przed pięćdziesiątką to inny świat

Pierwszy raz zostałem ojcem, mając 37 lat. Wtedy czułem, że mam energię na wszystko – zabawy na placu zabaw, wożenie syna na treningi, nawet budowanie zamków z klocków przez pół dnia. Byłem starszym ojcem, ale miałem refleks, werwę i cierpliwość. Mogłem biegać za nim po boisku i nie czułem, że to mnie przerasta.

Przed czterdziestką człowiek ma jeszcze siłę. Może nie byłem młodzieniaszkiem, ale nie było porównania do tego, co czuję teraz. Teraz wystarczy kilka minut na placu zabaw, a czuję, jakbym przebiegł maraton

– przyznaję szczerze.

Ojcostwo po pięćdziesiątce to zupełnie inna rzeczywistość. Gorszy refleks, mniejsza cierpliwość i przede wszystkim szybkie zmęczenie. Nie jestem w stanie działać na tych samych obrotach, co 20 lat temu. I czasem mnie to frustruje.

Starszy mężczyzna gra z chłopcem na tablecie canva.com

Zasnęło mi się na leżaku, a syn wyjechał na ulicę

Latem wydarzyła się sytuacja, która dała mi sporo do myślenia. Po pracy usiadłem na leżaku w ogrodzie, żeby chwilę odpocząć, mając syna na oku. Ale zmęczenie wygrało i zasnąłem. Mój trzyletni syn, który bawił się rowerkiem, wyjechał poza bramę domu i jeździł sam po ulicy. Na szczęście nic się nie stało, ale ten moment mną wstrząsnął.

Zrozumiałem, że trochę już jestem 'dziadem'. Byłem za bardzo zmęczony, żeby reagować, a przecież ojciec ma być tym, który zawsze czuwa

– mówię z rozbrajającą szczerością.

Ta sytuacja uświadomiła mi, że muszę zmienić swoje podejście. Przede mną jeszcze całe życie mojego syna – przedszkole, szkoła, zajęcia dodatkowe, jego dorastanie. Muszę być obecny i w formie, żeby temu podołać.

Za 15 lat będę miał 68. To mnie przeraża i motywuje

Gdy myślę o przyszłości, czasem mnie to przytłacza. Mój syn ma teraz trzy lata, ale kiedy będzie miał 18 lat, ja będę miał 68.

Trochę mnie to przeraża, ale jednocześnie daje mi motywację. Wiem, że muszę zadbać o swoje zdrowie, jeśli chcę widzieć, jak kończy szkołę, realizuje swoje pasje i wchodzi w dorosłość

– tłumaczę.

Zacząłem bardziej o siebie dbać. Regularnie chodzę do lekarzy, staram się zdrowo odżywiać i ruszać się, na ile mogę. Nie robię tego tylko dla siebie, ale głównie dla niego. Chcę być obecny w jego życiu tak długo, jak się da.

Mężczyzna całuje w czubek głowy roześmiane dziecko canva.com

Miłość wymaga wysiłku, nawet gdy brak sił

Nie ukrywam, że bycie ojcem po pięćdziesiątce jest trudne. Czuję się bardziej zmęczony, mniej cierpliwy i ociężały. Ale miłość do syna daje mi siłę.

Czasem marzę tylko o tym, żeby usiąść w ciszy z książką i herbatą, ale wiem, że warto się starać. Nawet gdy czuję, że nie nadążam za jego tempem, robię wszystko, żeby był szczęśliwy

– podkreślam.

Nie żałuję, że zostałem ojcem w tym wieku. Wiem, że moje ojcostwo wygląda teraz inaczej niż 20 lat temu, ale moje doświadczenie, mądrość i świadomość dają mi inne narzędzia, by być dobrym ojcem. A każdy dzień z moim synem to lekcja pokory, cierpliwości i miłości.

Krzysztof

Luna biadoli na zamożnych rodziców. Z ich kasiory nie ma żadnego pożytku.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama