"Każdy ma jakiegoś sąsiada, który wiecznie czegoś potrzebuje. W moim przypadku to państwo Kowalscy z mieszkania obok, którzy zdają się traktować mój dom jak swoje prywatne Tesco. Raz to cukier, innym razem kawa, a ostatnio – uwaga – poprosili o pożyczenie... wałka do ciasta! Chyba naprawdę jestem skąpa, skoro zaczęłam liczyć, ile razy już im coś dałam. I mam prawo się złościć, skoro ani razu nie usłyszałam: Dzięki, oto twoja cukiernica z powrotem".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Cukier się skończył, a goście zaraz przyjdą"
Pierwszy raz zadzwonili do drzwi w sobotni poranek. Otwieram, a tam pan Kowalski z zakłopotaną miną:
Przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy gości i cukier nam się skończył. Czy moglibyśmy pożyczyć szklankę?
No, okej, pomyślałam, każdemu może się zdarzyć zapomnieć kupić cukier. Dałam, nie oczekując nic w zamian.
Tydzień później znowu dzwonek. Tym razem pani Kowalska z uśmiechem od ucha do ucha:
Cześć, przepraszam, ale czy masz może trochę mąki? Chcę zrobić naleśniki, a właśnie się skończyła.
Mąka, cukier... co będzie następne? Drożdże? Mój piekarnik?
canva.com
"To tylko pożyczenie, przecież sąsiad sąsiadowi pomaga"
Oczywiście za każdym razem słyszę te same tłumaczenia:
To tylko na chwilę.
Przecież oddamy.
Sąsiad sąsiadowi pomaga, prawda?
Tylko że ja zaczęłam czuć się jak sklep na kredyt, a Kowalscy traktują moje zapasy jak rezerwę strategiczną.
"Może po prostu za dużo się tym przejmujesz" – powiedziała mi ostatnio moja koleżanka Zosia. Serio, Zosiu? Chciałabym zobaczyć twoją minę, gdyby sąsiadka przyszła do ciebie po sól, a potem wróciła za tydzień po kawę. A ty wciąż czekałabyś na zwrot tej pierwszej szklanki cukru, którą pożyczyła miesiąc temu.
Najlepsze: wałek do ciasta
Wisienką na torcie był moment, kiedy Kowalscy zapukali do mnie po wałek do ciasta. Wałek! Czy ktoś w ogóle kiedykolwiek pomyślał: „Ojej, zabrakło mi wałka, pójdę do sąsiada”? No cóż, oni najwyraźniej tak. "Tylko na chwilę, bo chcemy zrobić pizzę" – powiedzieli. To kiedyś miło, jakby zaprosili mnie na kawałek tej pizzy. Ale oczywiście nie.
Po dwóch tygodniach musiałam sama zapukać do ich drzwi, żeby odzyskać swój wałek. A wiecie, co usłyszałam?
Ojej, zupełnie zapomnieliśmy! To na pewno ty pożyczałaś, a nie Iksińscy z trzeciego piętra?
canva.com
Powiedzieć "dość" i nie wyjść na skąpą
Nie zrozumcie mnie źle – nie jestem zła na nich za to, że czegoś potrzebują. Ale czy naprawdę tak trudno po prostu oddać to, co się pożyczyło? Albo, nie wiem, zaprosić na kawę w ramach podziękowania? Zastanawiam się, czy powinnam im powiedzieć, że więcej już nic nie dam. Tylko jak to zrobić, żeby nie wyjść na sąsiedzką zołzę?
Mój mąż mówi, że przesadzam: "To tylko cukier, przecież nie pożyczyli od ciebie samochodu". Ale dla mnie chodzi o zasadę! Zosia doradziła, żebym kupiła im wielką torbę cukru na imieniny. "Zobaczysz, przestaną przychodzić" – śmiała się. Może faktycznie to najlepszy pomysł?
Na razie postanowiłam przestać otwierać drzwi, kiedy dzwonią. Nie wiem, jak długo to wytrzymam, bo jednak wciąż jestem ciekawa, co tym razem im się skończyło. Może patelnia? A może – kto wie – lodówka?
Agnieszka