"Nie możemy jechać na wakacje, bo trzeba oszczędzać" – to zdanie słyszałam już milion razy. Ale jednocześnie mój partner potrafi wydać małą fortunę na nowe gadżety do swojego hobby. Tak, to możliwe, że na rodzinny wyjazd nas nie stać, ale na drogi sprzęt zawsze znajdzie się miejsce w budżecie. Ale tylko ja widzę w tym hipokryzję".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Sprzęt ważniejszy niż plaża
Mój partner uwielbia swoje hobby – i nie mam nic przeciwko temu, serio. Każdy powinien mieć coś, co go relaksuje i sprawia mu radość. Problem w tym, że jego pasja pochłania takie kwoty, że zaczynam się zastanawiać, czy w tajemnicy nie buduje jakiegoś małego laboratorium naukowego. Jakiś czas temu kupił sobie nową wędkę za, uwaga, prawie tysiąc złotych. TYSIĄC!
Kiedy delikatnie zasugerowałam, że może warto te pieniądze odłożyć na wspólny wyjazd, odpowiedział: "Ale to inwestycja, kochanie". Inwestycja? W co? W rybę, która być może kiedyś złapie się na tę wędkę, a potem i tak ją wypuści? Bo przecież on "łowi sportowo". Cokolwiek to znaczy.
"Nie stać nas na to"
Najbardziej mnie bawi (a może irytuje?), że słowo "oszczędzanie" pojawia się w naszej rozmowie tylko wtedy, gdy temat dotyczy czegoś, co chciałabym zrobić ja albo dzieci. Gdy zaproponowałam krótki weekendowy wyjazd w góry, usłyszałam:
Teraz nie możemy sobie na to pozwolić.
Ale dwa dni później przyszedł do domu z nowym zestawem narzędzi, bo "te stare już nie spełniają swojej roli". Cóż, przynajmniej ma narzędzia, którymi mógłby naprawić naszą relację.
"To typowe" – powiedziała moja przyjaciółka Monika, która też zmaga się z podobnym problemem. Jej mąż ma obsesję na punkcie elektroniki i wydaje pieniądze na gadżety, których nawet nie rozumie.
Myślisz, że wie, co robi ten cały 'procesor chłodzony wodą'? Bo ja nie mam pojęcia
– śmiała się Monika. Może to jakaś globalna epidemia wśród mężczyzn?
Hobby kontra wakacje
Z jednej strony rozumiem, że każdy ma swoje priorytety, ale czy to nie jest tak, że rodzina powinna być na pierwszym miejscu? Mój partner uważa, że jego hobby to "odskocznia od codzienności". Tylko że ja też potrzebuję odskoczni. I dzieci też. A wspólny wyjazd to idealny sposób, żeby spędzić czas razem i naładować baterie. Niestety, moja "odskocznia" najwyraźniej nie jest tak pilna, jak jego nowa wędka.
Może powinnaś zacząć wydawać na swoje hobby tyle, ile on wydaje na swoje?
– zasugerowała moja znajoma Asia. Pomysł wydaje się kuszący, ale niestety moje hobby to czytanie książek, a nawet jeśli kupię wszystkie nowości, to i tak nie zbliżę się do kwot, jakie on wydaje na swoje zabawki. Chyba muszę znaleźć coś droższego. Może joga na Bali?
Nie chcę, żeby zabrzmiało to tak, że jestem przeciwniczką jego pasji. Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby kupował sobie wędki, narzędzia czy inne cuda, które sprawiają mu radość. Ale czy to naprawdę musi oznaczać, że na rodzinne wakacje nigdy nie znajdzie się pieniędzy? Może czas porozmawiać o priorytetach i budżecie w sposób bardziej partnerski?
Na razie postanowiłam postawić sprawę jasno: jeśli w przyszłym roku nie pojedziemy na wakacje, to ja znajdę sobie hobby równie drogie co jego. Może nowy kurs pilotowania helikopterów? Albo zakup profesjonalnego sprzętu fotograficznego za kilka tysięcy? Zobaczymy, czy wtedy też usłyszę:
Ale przecież musimy oszczędzać.
Kamila