"Sylwester w bloku to zawsze loteria – albo masz spokój i świętujesz na swoich warunkach, albo kończysz z hukiem petard za oknem, drżącymi szybami i hałasem, który nie daje spać. W tym roku moje osiedle przeszło samo siebie. Petardy, wyjący pies i brak snu – tak wyglądała moja noc".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Sylwestrowa "zabawa" pod moim oknem
Nie jestem wrogiem zabawy, naprawdę. Sama nie raz spędzałam Sylwestra na głośnych imprezach. Ale w tym roku miałam inne plany – spokojny wieczór z filmem, może coś do picia, a potem pójście spać zaraz po północy. Nie przypuszczałam, że moi sąsiedzi postanowią urządzić sobie pokaz fajerwerków tuż pod moimi oknami, a wszystko to w towarzystwie wycia ich psa, którego zostawili samego w mieszkaniu.
To nie był tylko huk fajerwerków o północy. Nie, oni zaczęli już przed 22:00 i kontynuowali aż do rana. Szyby w oknach drżały, a ja co chwila podskakiwałam na dźwięk kolejnych wystrzałów. Najgorsze było jednak to, co działo się w mieszkaniu sąsiadów – ich pies, przerażony tym wszystkim, wył bez przerwy. Było mi go tak żal, że sama miałam ochotę płakać.
"To tylko jedna noc w roku"
Często słyszę, że Sylwester to wyjątkowa noc i trzeba się wyszaleć.
To tylko raz w roku, nie przesadzaj
– tak mi kiedyś powiedział kolega, kiedy narzekałam na hałas. Ale czy naprawdę musimy robić to w taki sposób, że inni (w tym zwierzęta) cierpią? Czy wybuchające petardy to jedyna opcja na dobrą zabawę?
Znajoma weterynarz, Anka, opowiedziała mi kiedyś, że psy odbierają huk fajerwerków o wiele intensywniej niż ludzie. Dla nich to jak nagła burza, tylko bez końca.
Wiele zwierząt wpada w panikę, niektóre nawet uciekają z domów, jeśli mają taką możliwość
– powiedziała. A mimo to, co roku mamy ten sam scenariusz: ludzie odpalają petardy, zwierzęta się boją, a mieszkańcy bloków cierpią na brak snu.
Zostawili psa i poszli się bawić
Najbardziej irytujący był fakt, że sąsiedzi, którzy odpalali fajerwerki, po prostu zostawili swojego psa samego w mieszkaniu. Wyszli na imprezę, nie myśląc nawet o tym, jak to przeżyje ich zwierzak. Pies wył z przerażenia przez całą noc. Było mi go tak szkoda, że chwilami zastanawiałam się, czy nie zadzwonić po pomoc. Ale co miałabym powiedzieć? Że właściciele zignorowali zwierzę w taką noc?
Kiedy sąsiedzi wrócili nad ranem, ledwo trzymali się na nogach. Miałam ochotę wyjść na korytarz i powiedzieć im kilka słów, ale ostatecznie odpuściłam. Byłam tak zmęczona, że jedyne, o czym marzyłam, to żeby wreszcie nastała cisza. Pies, biedak, był tak zestresowany, że szczekał jeszcze przez godzinę po ich powrocie.
Przetrwać Sylwestra
Nie wiem, jak wy, ale ja mam dość tej "tradycji". Co roku to samo: hałas, bałagan i totalny brak szacunku do innych ludzi i zwierząt. Czy naprawdę fajerwerki są warte takiego zamieszania? Może to już czas, żeby pomyśleć o bardziej cywilizowanych sposobach na świętowanie?
Na przyszły rok mam już plan – zatyczki do uszu, cicha muzyka w tle i może jakiś relaksujący serial. Ale to wciąż nie rozwiąże problemu biednych zwierząt, które będą cierpieć przez egoizm i brak wyobraźni niektórych ludzi. Nie chcę być marudą, ale czy naprawdę nie da się cieszyć Sylwestrem w sposób, który nie rujnuje życia innym?
Krystyna