"Nowy Rok – nowe postanowienia, nowe nadzieje, nowe złudzenia. Moje dzieci wpadły na genialny pomysł, że od 1 stycznia zaczną same sprzątać swoje pokoje. Nie musiałam ich namawiać, przekonywać ani grozić, że wyrzucę wszystkie zabawki – same to zaproponowały. Przez chwilę byłam w siódmym niebie, ale szybko okazało się, że ich zapał wystarczył na dokładnie pięć dni".
Teraz znowu ich pokoje wyglądają jak po przejściu tornada, a ja zastanawiam się, czy to ja jestem naiwna, czy dzieci są mistrzami w robieniu pozorów.
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Mamo, od Nowego Roku będziemy sprzątać. Obiecujemy"
Cała ta historia zaczęła się 31 grudnia, podczas rodzinnego obiadu. Zosia (7 lat) i Bartek (10 lat) sami wyskoczyli z pomysłem, że od Nowego Roku będą sprzątać swoje pokoje. "Mamo, naprawdę! Będziemy to robić sami, bez przypominania!" – powiedział Bartek, a ja prawie się rozpłakałam ze wzruszenia.
Zosia dodała: "I będziemy wszystko odkładać na miejsce!". Nie uwierzyłam od razu, ale myślę sobie:
Może to właśnie ten moment, kiedy moje dzieci dorastają?
Pierwszego stycznia faktycznie coś się wydarzyło. Bartek pozbierał swoje klocki Lego, a Zosia poukładała lalki na półce. Byłam w szoku. Czyżby moje dzieci rzeczywiście zamieniły się w ideały?
canva.com
Sprzątanie jak z bajki – do czasu
Drugiego dnia jeszcze szło nieźle. Co prawda, Bartek "zapomniał" o jednym pudełku klocków, a Zosia stwierdziła, że "nie ma siły" odkurzać, ale ogólny porządek był całkiem zadowalający. Poczułam się jak bohaterka programu o idealnym macierzyństwie.
Trzeciego dnia zaczęły się schody.
Mamo, przecież sprzątałem wczoraj, to wystarczy
– powiedział Bartek, wskazując na swoje biurko, na którym piętrzyła się wieża z zeszytów i papierków po cukierkach.
Zosia natomiast stwierdziła:
Mamo, przecież lalki same się nie bałaganią, to Bartek coś tu przyniósł!
I tak zaczęły się oskarżenia i przepychanki, które szybko zamieniły się w burzę, a sprzątanie? No cóż, zeszło na dalszy plan.
canva.com
Do Trzech Króli… i ani dnia dłużej
Do Trzech Króli jeszcze jakoś szło – dzieci starały się robić minimum, żeby nie usłyszeć ode mnie kazania. Ale 7 stycznia wszystko wróciło do normy. Pokój Bartka znowu wyglądał jak pole bitwy, a u Zosi na podłodze leżały lalki, ubranka, klocki i nieśmiertelna skarpetka, której zapach mógłby zabić.
Kiedy zapytałam, co z ich noworocznymi postanowieniami, Bartek wzruszył ramionami i powiedział:
Mamo, nie możemy wszystkiego zmieniać od razu. To proces!
Zosia dodała: „Po prostu potrzebujemy przerwy”.
Zapytałam moją koleżankę Ewę, która ma trójkę dzieci, jak u niej wygląda sytuacja. Roześmiała się i powiedziała:
Kaśka, ja już nawet nie udaję, że wierzę w te postanowienia. Moje dzieci obiecują, że będą sprzątać od 10 lat, a ich pokoje wciąż wyglądają jak pobojowisko. Pogódź się z tym!
Teraz zastanawiam się, czy jest sens walczyć o ten porządek, czy może lepiej odpuścić i uznać, że dzieci są po prostu mistrzami kreatywnego bałaganu. Bo, jak zauważyłam, dla nich to nie bałagan – to "artystyczny nieład".
Z drugiej strony, czy naprawdę chcę wychować ludzi, którzy będą trzymać brudne skarpetki w mikrofalówce, bo "tam jest miejsce"? Może jednak powinnam wprowadzić bardziej surowe zasady, jak choćby zakaz używania telefonu, dopóki nie posprzątają?
Katarzyna