"Sylwester w domu – taki był nasz plan. Bez tłumów, hałasu i problemów z taksówkami o 2 w nocy. Zamiast tego miała być romantyczna kolacja przy świecach i wspólne odliczanie do północy. Brzmiało idealnie. Tyle że mój partner, zamiast cieszyć się moimi popisami kulinarnymi, spędził wieczór na scrollowaniu. Ja przegrałam z kotami w Internecie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Robię kolację, której nie powstydziłby się Gordon Ramsay
Plan na Sylwestra był prosty: gotuję coś pysznego, otwieramy szampana, włączamy fajny film, a potem razem patrzymy, jak fajerwerki rozświetlają niebo. Przygotowałam się do tego wieczoru jak na przyjęcie ambasadora – sushi robione własnoręcznie, pieczone bakłażany, domowa focaccia, a na deser tiramisu, które schładzało się od rana.
Kiedy mój partner, Rafał, wrócił z pracy, zapytałam:
I jak ci się podoba nasza kolacja?
Na co on, z telefonem w ręku, mruknął:
Super, super. Zaraz, muszę coś sprawdzić.
I tak zaczęła się moja walka o jego uwagę.
"Mogę ci zrobić zdjęcie, żebyś w końcu zauważył, co masz na talerzu"
Kiedy usiedliśmy do stołu, Rafał był bardziej skupiony na ekranie swojego telefonu niż na sushi, które z mozołem zwijałam przez pół dnia. "Popatrz, jakie śmieszne koty!" – powiedział, pokazując mi wideo, na którym kot próbuje skoczyć na regał, ale spada.
Super, koty. A teraz może popatrz na to sushi, bo ono też wymagało skakania na wyżyny moich umiejętności kulinarnych
– odpowiedziałam z lekką irytacją. Ale Rafał tylko rzucił: "Zaraz, zaraz, ktoś dodał nowe zdjęcie".
Wtedy pomyślałam, że może powinnam zrobić zdjęcie jego talerza i wysłać mu je na telefon. Może wtedy zauważyłby, że ma coś pysznego przed sobą?
Czas na deser - nie, czas na scrollowanie
Kiedy podawałam tiramisu, myślałam, że w końcu go przełamię. No bo kto mógłby się oprzeć idealnie puszystemu kremowi mascarpone? Otóż Rafał mógł. "Zaraz spróbuję, tylko zobaczę, co tam u ludzi" – powiedział, patrząc w ekran, jakby to był finał mistrzostw świata.
W pewnym momencie nawet zapytałam:
A może nagrasz filmik, jak jesz moje tiramisu, żeby twoi obserwatorzy też mogli się nim nacieszyć?
Rafał spojrzał na mnie zdezorientowany i zapytał: "Co? Jacy obserwatorzy?".
Ewa, moja przyjaciółka, gdy opowiedziałam jej o tym po Sylwestrze, rzuciła:
Kaśka, następnym razem zamów pizzę, a zaoszczędzony czas poświęć na swoje własne scrollowanie. Może przynajmniej znajdziesz coś ciekawego dla siebie.
Konkuruję z Internetem
Najlepsze przyszło o północy. Kiedy fajerwerki rozświetlały niebo, Rafał w końcu podniósł głowę znad telefonu, spojrzał na mnie i powiedział:
Wiesz co? Super ten deser.
Dopiero wtedy. Po dwóch godzinach.
Zastanawiam się teraz, czy to ja przesadzam, czy może faktycznie coś jest nie tak z naszą komunikacją. Czy dziś romantyczna kolacja to po prostu staromodny pomysł, który przegrywa z krótkimi filmikami w Internecie? Bo ja zaczynam myśleć, że następnym razem zrobię fast food i sama włączę telefon, żeby nie czuć się tak ignorowaną.
Katarzyna