"Do ferii zostały jeszcze dwa tygodnie, a ja już mam w domu atmosferę niczym z filmu katastroficznego. Dzieci wyczuwają, że nie będzie wyjazdu w góry, a nasze ferie spędzimy w domu. Jacek już pyta, dlaczego "wszyscy" mogą jechać w Alpy, a my nie. Zosia marzy o hotelowym basenie, którego nie mogę jej zapewnić. A ja walczę z wyrzutami sumienia i próbuję ogarnąć plan B – czy da się zrobić z naszego salonu zimowy kurort".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Mamo, wszyscy jadą w góry" – presja zaczyna się już teraz
Dwa tygodnie temu w klasie Jacka pojawił się temat ferii. No i się zaczęło. Kuba jedzie w Alpy, Ania w Tatry, a inni do Karpacza. Mój syn wrócił do domu z pytaniem, które brzmiało bardziej jak oskarżenie:
Mamo, czemu my nigdzie nie jedziemy?
Zosia, moja młodsza córka, dołożyła swoje: "Chciałam jacuzzi! I śnieg!". Problem w tym, że nasz budżet nie pozwala na luksusy. Ale jak to wytłumaczyć dzieciom, które żyją w świecie sociali?
Kiedy usiadłam przy stole z mężem, żeby o tym pogadać, Piotrek próbował mnie pocieszyć:
Marzena, to tylko ferie, dzieci przeżyją.
Ale przeżyją co? Tydzień na kanapie? One już teraz są gotowe mnie skreślić z listy najlepszych mam.
Jeszcze dwa tygodnie, a ja już czuję się winna
Do ferii jeszcze sporo czasu, ale już teraz czuję się winna, bo widzę te spojrzenia pełne rozczarowania. "Mamo, ale może chociaż zrobimy coś fajnego w domu?" – zapytała mnie ostatnio Zosia, a ja tylko przytaknęłam, ukrywając fakt, że kompletnie nie mam na to pomysłu.
Nie zrozumcie mnie źle – nie chodzi o to, że nie chcę im zapewnić frajdy. Chodzi o to, że nasz budżet po prostu nie wytrzymałby wyjazdu. Inflacja, drogie jedzenie, codzienne wydatki… Wiecie, jak jest.
Opowiedziałam o tym mojej przyjaciółce Ewie, a ta powiedziała:
Marzena, nie przesadzaj. Jak byłam dzieckiem, ferie w domu to była norma. Dzieci muszą zrozumieć, że nie zawsze jest luksus!
Niby ma rację, ale mam wrażenie, że dziś jest inaczej. Dzieci są otoczone historiami o hotelach, stokach i nartach. Jak wytłumaczyć im, że czasem trzeba zadowolić się kocem na kanapie i planszówkami?
Ferie w domu też mogą być fajne… chyba
Już teraz zaczęłam wymyślać atrakcje na nasze domowe ferie. W planach mam: kino domowe, pieczenie ciastek, wycieczkę do parku (jeśli nie będzie lało), a może nawet wypad na basen w pobliskim miasteczku. Problem w tym, że moje dzieci oczekują czegoś bardziej spektakularnego.
"Zosia, możemy zrobić bitwę na poduszki!" – powiedziałam ostatnio. A ona spojrzała na mnie jak na kogoś, kto próbował podać jej suchy chleb zamiast ulubionego ciasta.
Natomiast Jacek rzucił: "Mamo, może zamiast tych planszówek znajdziesz nam jakiś fajny obóz?". Jasne, bo obozy są darmowe, prawda?
A może to ja za bardzo się przejmuję?
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej zastanawiam się, czy to ja nie przesadzam. Czy naprawdę muszę zapewnić dzieciom ferie jak z folderu reklamowego? Może zamiast próbować ich uszczęśliwić na siłę, powinnam po prostu cieszyć się chwilami spędzonymi razem?
Mama powiedziała mi ostatnio:
Marzena, jak ty byłaś mała, to ferie w domu to był luksus! Nie narzekaj, tylko zrób coś fajnego w domu, dzieci zapamiętają to na lata.
Może ma rację. Może zamiast próbować spełniać nierealne oczekiwania, powinnam skupić się na tym, co mogę im dać: czas, uwagę i kilka domowych atrakcji.
Marzena