"Nie zrozumcie mnie źle – uwielbiam bigos. Ale kiedy mój teść zabiera się za jego gotowanie, nasz dom zamienia się w poligon zapachowy. Kapusta, kiełbasa, przyprawy i, oczywiście, niezidentyfikowane tajne składniki – wszystko to paruje w powietrzu przez dwa dni, a potem osiada w każdym zakamarku mieszkania na kolejne pięć. A my w tym wszystkim żyjemy, oddychamy i udajemy, że nie robi nam to różnicy".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"To nie bigos, to sztuka" – teść w akcji
Mój teść, Stanisław, to człowiek, który do gotowania podchodzi z pasją. I to nie byle jaką pasją – jego ulubionym daniem, które gotuje co najmniej raz w miesiącu, jest bigos. Ale nie taki zwyczajny, szybki bigosik z gotowej kapusty i kiełbasy z marketu. O nie! Teść robi bigos, który – według jego słów – "ma w sobie duszę".
Proces zaczyna się od zebrania składników. Kapusta kiszona od lokalnego rolnika, grzyby zbierane własnoręcznie jesienią i suszone na strychu, najlepsze wędliny z pobliskiej masarni. A potem?
Bigos nie może być zrobiony na szybko. Musi się dusić, przenikać, dojrzewać!
– mówi teść, kiedy tłumaczę mu, że 12 godzin gotowania to może trochę za długo.
To nie bigos, to sztuka!
– odpowiedział ostatnio, gdy zasugerowałam, żeby spróbował skrócić proces gotowania.
Nasza kanapa pachnie kapustą
Problem w tym, że teściowy bigos to nie tylko smakowity posiłek – to również zapach, który rozprzestrzenia się po całym domu. Już po godzinie duszenia kapusty czuję, jak aromat wdziera się do naszych ubrań, ręczników, a nawet firanek.
Kilka dni temu mój mąż Piotrek rzucił: "Dlaczego nasza kanapa pachnie kapustą?". Przyznam, że to pytanie mnie przeraziło. W końcu meble miały być "bezzapachowe"!
Najgorzej jest jednak, gdy ktoś nas odwiedza. "Co tu tak pachnie? Gotowaliście coś?" – zapytała ostatnio moja przyjaciółka, Karolina. Kiedy wyjaśniłam, że to bigos teścia, spojrzała na mnie ze współczuciem i powiedziała:
Wiesz, są takie świece zapachowe... może spróbuj?
To musi się wywietrzyć samo
Zaproponowałam teściowi, żeby następnym razem gotował bigos przy otwartym oknie, ale tylko się zaśmiał.
Bigosu się nie wietrzy, to dom się wypełnia jego zapachem! Taka tradycja!
Tradycja tradycją, ale gdy po tygodniu od gotowania wciąż czuję kapustę w swojej poduszce, zaczynam się zastanawiać, czy to aby na pewno normalne.
Moja mama, kiedy opowiedziałam jej o tej sytuacji, skwitowała:
Za moich czasów bigos gotowało się na podwórku, w garażu albo na balkonie. Ale skoro on się tak upiera, to może zacznijcie inwestować w dobre odświeżacze powietrza.
Próbowałam świec zapachowych, odświeżaczy, a nawet wietrzenia na oścież. Nic nie pomaga. Bigos ma swoją własną osobowość i zostaje z nami, dopóki sam nie zdecyduje, że czas odejść.
Zaczynam się zastanawiać, czy powinnam przeprowadzić z teściem poważną rozmowę na temat bigosowego kryzysu. Problem w tym, że nie chcę go urazić – wiem, jak bardzo ceni swoją kulinarną pasję.
Może po prostu zaakceptuj to jako część życia z rodziną?
– zaproponował mój mąż. Łatwo mu mówić – to ja codziennie piorę ubrania, które pachną jak stołówka w starym barze mlecznym.
Marzena