"To miał być dla mnie nowy początek, ale zamiast radości, poczułam przytłaczającą pustkę. Pierwszy Sylwester po rozwodzie był jak bolesne przypomnienie tego, co straciłam, i tego, że zaczynam wszystko od zera. Wszyscy wokoło tańczyli, świętowali i rzucali w górę noworoczne życzenia, a ja patrzyłam na to zza okna, zastanawiając się, czy to już zawsze będzie tak wyglądać".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Nie chciałam litości, ale samotność bolała bardziej, niż myślałam"
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że mam poukładane życie. Z mężem, Michałem, byliśmy razem prawie osiem lat. Nie było idealnie – bo chyba w żadnym związku nie jest – ale myślałam, że damy radę. Niestety, przyszedł moment, w którym oboje zdaliśmy sobie sprawę, że to nie działa. Rozwód był trudny, ale konieczny.
Gdy podpisywaliśmy papiery, obiecałam sobie, że Nowy Rok powitam z nową energią, że to będzie moje "odrodzenie". Coś w stylu tych motywacyjnych haseł z socjali:
Nowy rok, nowa ja!
Ale rzeczywistość szybko sprowadziła mnie na ziemię. Gdy zbliżał się Sylwester, znajomi zaczęli pytać: "Co robisz w Sylwestra? Może wpadniesz do nas?". Ale ja nie chciałam być tą osobą, której wszyscy współczują i zapraszają z litości.
Dzięki, ale planuję spokojny wieczór w domu
– mówiłam. Tylko że to nie była prawda.
"Wszystkie te życzenia i śmiechy tylko mnie dobiły"
Sylwestrowy wieczór zaczął się dość zwyczajnie. Zrobiłam sobie kolację, nalałam kieliszek wina i odpaliłam jakiś film na Netflixie. Ale im bliżej było północy, tym bardziej czułam tę pustkę. Za oknem słyszałam wybuchy fajerwerków, śmiechy sąsiadów, a na ekranie widziałam szczęśliwe pary świętujące nowy rok.
W pewnym momencie wyciszyłam wszystko i po prostu siedziałam w ciszy. Łzy same zaczęły lecieć. "Czy to już zawsze tak będzie?" – zapytałam siebie na głos. Czułam się okropnie. Chciałam do kogoś zadzwonić, porozmawiać, ale z drugiej strony nie chciałam przeszkadzać nikomu w świętowaniu.
"To minie, ale trzeba dać sobie czas"
W noworoczny poranek zadzwoniła do mnie moja koleżanka, Kamila. Rozmawiałyśmy chwilę, a potem nagle powiedziała:
Magda, ja wiem, co czujesz. Po rozwodzie z Krzyśkiem miałam to samo. Myślałam, że już nigdy nie będzie lepiej. Ale to mija. Serio, musisz tylko dać sobie czas.
Pomyślałam wtedy, że może rzeczywiście tak jest. Może ten pierwszy Sylwester w samotności to taki test. Kamila miała rację – z biegiem czasu człowiek zaczyna oswajać się z nową rzeczywistością. Ale w tamtym momencie to pocieszenie niewiele mi dało.
"Czy to naprawdę początek czegoś nowego"
Patrząc na to teraz, wiem, że ten Sylwester musiał taki być. Był jak symboliczne zakończenie starego etapu i rozpoczęcie czegoś nowego, choć na początku wydawało się to przerażające. Wtedy jednak czułam tylko pustkę.
Piszę o tym, bo wiem, że nie jestem jedyną osobą, która tego doświadczyła. Wiele osób po rozwodzie, rozstaniu czy po prostu w trudnym momencie życia mierzy się z podobnymi uczuciami. I choć nie mam jeszcze gotowego rozwiązania na to, jak przetrwać takie chwile, wiem jedno – trzeba pozwolić sobie czuć. Smutek, złość, rozczarowanie – wszystko to jest naturalne.
Magdalena