"Sylwester miał być fajnym wieczorem w gronie przyjaciół. Trochę rozmów, trochę zabawy, trochę relaksu. Ale wszystko się zmieniło, kiedy gospodarze nagle postanowili 'wyskoczyć na chwilę', zostawiając mnie z ich dwójką dzieci. Siedziałam tam, zdezorientowana, patrząc na zegarek i zastanawiając się, czy Sylwester dla singielki to naprawdę bycie darmową opiekunką".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Bądź tak miła i zerknij na dzieci"
Mam na imię Karolina, mam 31 lat, jestem singielką i – przynajmniej do niedawna – zawsze uważałam, że moi znajomi to świetni ludzie, z którymi można dobrze spędzać czas. Kiedy zaprosili mnie na Sylwestra, byłam naprawdę zadowolona. Wiedziałam, że będą ich dzieci – 5-letnia Zosia i 8-letni Kuba – ale zapewnili mnie, że dzieciaki pójdą spać przed północą, a potem będziemy mogli spokojnie bawić się we własnym gronie.
Do północy rzeczywiście wszystko było w porządku. Świętowaliśmy, odliczaliśmy sekundy do nowego roku, było nawet całkiem miło. Ale chwilę po 00:30 znajomi nagle oznajmili:
Wiesz co, Karolina, wyskoczymy na chwilę do sąsiadów, ale dzieci już śpią, więc nie powinno być problemu. Bądź tak miła i zerknij na nie, okej?
Nie czekali nawet na moją odpowiedź. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, zamknęli za sobą drzwi.
Czy bycie singlem oznacza bycie opiekunką na zawołanie
Na początku byłam w szoku. Czy oni naprawdę zostawili mnie z ich dziećmi bez wcześniejszego pytania? Siedziałam na kanapie, zastanawiając się, co właśnie się wydarzyło. Nie chciałam wyjść i zostawić dzieci samych, bo to byłoby nieodpowiedzialne, ale czułam, że cała sytuacja była kompletnie nie fair.
Kiedy powiedziałam o tym następnego dnia mojej przyjaciółce Magdzie, jej pierwsza reakcja była jednoznaczna:
Karolina, to nie jest normalne. Bycie singlem nie oznacza, że masz być darmową opiekunką. Oni cię po prostu wykorzystali!
Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście tak było. Może to ja przesadzam? Może oni naprawdę myśleli, że to "nic wielkiego"?
"To tylko dzieci, co się czepiasz"
Kiedy znajomi wrócili (a było to około 2:30 w nocy), zachowywali się, jakby nic się nie stało. "Dzięki, Karolina, że zostałaś z dzieciakami, jesteś niezastąpiona!" – powiedziała gospodyni z szerokim uśmiechem. Zamiast podziękowania poczułam jednak irytację.
Zapytałam ich wprost, dlaczego nie zapytali mnie wcześniej, czy zgadzam się na opiekę nad dziećmi.
No wiesz, Karolina, to tylko dzieci, co się czepiasz? Przecież i tak nie masz teraz swoich, więc co to za problem? To była tylko chwila.
"Chwila", która trwała dwie godziny.
To nie ja jestem przewrażliwiona
Od tamtej nocy czuję, że coś się we mnie zmieniło. Z jednej strony nie chcę być postrzegana jako osoba, która "robi problem z niczego". Ale z drugiej strony, czy naprawdę muszę godzić się na takie sytuacje tylko dlatego, że nie mam dzieci i "mam czas"?
Rozmawiałam o tym z moim bratem, który ma dwójkę dzieci. Powiedział mi coś, co dało mi do myślenia:
Karolina, to była ich odpowiedzialność, nie twoja. Jeśli chcieli iść do sąsiadów, powinni sami zorganizować opiekę, a nie zrzucać to na ciebie. Bycie singlem nie oznacza, że twoje życie jest mniej ważne.
Nie wiem, co dalej robić. Czy powinnam porozmawiać z nimi o tym, jak się czułam? Czy po prostu unikać ich zaproszeń w przyszłości?
Sylwester to nie pretekst do wszystkiego
Z jednej strony rozumiem, że Sylwester to noc, w której ludzie chcą się bawić i być spontaniczni. Ale czy to oznacza, że można zapominać o podstawowym szacunku dla innych? Czy naprawdę singielki mają być traktowane jak "rezerwowi", którzy zawsze "zerkną na dzieci", bo "i tak nie mają nic lepszego do roboty"?
Każdy ma prawo do własnych granic, niezależnie od tego, czy jest singlem, rodzicem czy kimkolwiek innym. Ale dlaczego w Sylwestra granice te często przestają istnieć?
Karolina