"Synowa zjadała ciasteczka, które dla niego piekłam. Twierdzi, że to dla niego byłaby zbyt duża dawka cukru"

"Synowa zjadała ciasteczka, które dla niego piekłam. Twierdzi, że to dla niego byłaby zbyt duża dawka cukru"

"Synowa zjadała ciasteczka, które dla niego piekłam. Twierdzi, że to dla niego byłaby zbyt duża dawka cukru"

Canva

"Mówią, że rodzina to największy skarb, ale czasem wydaje mi się, że nawet w najbliższym kręgu można natknąć się na zdradę. A wszystko to przez ciasteczka. Tak, drodzy Państwo, te niewinne, złociste, własnoręcznie pieczone ciasteczka, które miały być słodką radością dla mojego wnuczka. Okazało się, że zjadała je moja synowa".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Te ciasteczka piekłam specjalnie dla wnuczka

Od zawsze kochałam piec. To moje hobby, sposób na okazanie miłości. Kiedy dowiedziałam się, że zostanę babcią, od razu zaczęłam sobie wyobrażać, jak mój wnuczek będzie się zajadał moimi wypiekami. W głowie miałam obrazy uroczych popołudni, podczas których pałaszujemy ciastka, popijając mleko. Było to dla mnie niemal rytuałem przejścia – przekazanie następnemu pokoleniu babcinej tradycji.

Kilka dni temu postanowiłam upiec moją specjalność – kruche ciasteczka waniliowe z czekoladowymi kroplami. Użyłam najlepszych składników, wanilię wybrałam prawdziwą, z lasek, a czekolada była taka, jaką uwielbiam: ciemna i aksamitna. Wiedziałam, że mój wnuczek to doceni, bo przecież każde dziecko kocha ciasteczka. Starannie zapakowałam je do pięknej puszki z kolorowym motywem, na której widnieje napis „Dla mojego skarba” – specjalnie dla niego kupiłam ją na targach rękodzieła.

Kiedy zawiozłam je do domu syna i synowej, byłam szczęśliwa. Synowa przyjęła mnie ciepło, choć z lekkim dystansem. Poinformowała mnie, że ciasteczka schowa na później, bo akurat wnuczek był zajęty zabawą. Przyjęłam to ze zrozumieniem, choć trochę zżerała mnie ciekawość, jak zareaguje na ich smak.

Mały chłopiec je ciastko. Canva

Okazało się, że to synowa zjadała ciasteczka

Kilka dni później odwiedziłam ich ponownie. Pomyślałam, że zapytam, czy wnuczek polubił ciasteczka. Wyobrażacie sobie moje zdziwienie, gdy synowa, zupełnie swobodnie, powiedziała:

Ach, te ciasteczka były przepyszne. Ale uznałam, że to zbyt duża dawka cukru dla małego, więc zjadłam je sama.

Nie mogłam w to uwierzyć. Pieczołowicie przygotowane ciasteczka, które miały być symbolem babcinej miłości, zostały bezceremonialnie zjedzone przez osobę, która wcale nie była ich adresatem. Synowa w swojej mądrości stwierdziła, że zbyt duża ilość cukru to zło wcielone, a ciasteczka są „niezdrowe”.

Rozumiem troskę o zdrowie dziecka, ale przecież można było pozwolić mu zjeść choć jedno ciasteczko. Nie chodzi tylko o same wypieki, ale o symbolikę, o ten gest, który został całkowicie zlekceważony. Poczucie, że moje starania zostały zmarnowane, zabolało mnie jak nigdy. Synowa nawet się nie zająknęła, że jej decyzja mogła mnie zranić. Przyznała, że ciasteczka jej smakowały, jakby to miało mnie pocieszyć. Co więcej, okazało się, że to ona zjadała wszystkie moje wcześniejsze wypieki. Moje serce pękło.

Tak mnie to zdenerwowało, że coraz poważniej zastanawiam się, czy gdy wnuczek będzie u mnie, to w tajemnicy nie poczęstować go moim ciasteczkiem. Chciałabym, żeby kiedyś miał o mnie ciepłe wspomnienia.

Zawiedziona babcia

Violetta Arlak — kiedyś królowa kiczu, dzisiaj bywa lepiej. Wójtowa z "Rancza" zaczyna doganiać XXI wiek
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama