"Wychowywałam swoje dziecko, myśląc, że znam je lepiej niż ktokolwiek. Ale kiedy pewnego dnia powiedziało mi, że chce zmienić płeć, poczułam, jakby grunt usunął mi się spod nóg. Nie wiem, jak mam reagować – chcę je wspierać, ale jednocześnie jestem pełna obaw i pytań".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Mamo, jestem w złym ciele"
Mam na imię Jolanta, mam 44 lata i jestem mamą dwójki dzieci. Zawsze myślałam, że moim zadaniem jako matki jest kochać, wspierać i chronić swoje dzieci. Ale nic, co przeżyłam do tej pory, nie przygotowało mnie na moment, w którym mój 16-letni syn powiedział mi:
Mamo, jestem dziewczyną uwięzioną w ciele chłopaka. Chcę to zmienić.
Siedzieliśmy przy stole w kuchni, a ja patrzyłam na niego – przepraszam, na nią – i nie mogłam znaleźć słów. Czułam, że powinnam coś powiedzieć, ale w mojej głowie był chaos. Próbowałam zachować spokój, ale moje serce biło jak oszalałe. "Czy to na pewno?" – zapytałam cicho. Odpowiedziała mi spojrzeniem pełnym pewności: "Mamo, wiem to od lat".
Zagubiona między miłością a strachem
Pierwsze, co poczułam, to miłość. To w końcu moje dziecko, moje ukochane dziecko, które chce być szczęśliwe. Ale zaraz potem przyszły inne emocje – strach, wątpliwości, a nawet żal. Zaczęłam zastanawiać się, co zrobiłam źle, że moje dziecko czuje się w swoim ciele tak nieszczęśliwe.
Przez głowę przelatywały mi pytania: Jak to wpłynie na jego życie? Jak zareaguje rodzina? Czy będzie szczęśliwe, jeśli zdecyduje się na taką zmianę? Czy ludzie je zaakceptują?
Rozmawiałam o tym z moją przyjaciółką Anną, która powiedziała coś, co dało mi do myślenia:
Jola, to nie twoja wina. Nie masz wpływu na to, kim twoje dziecko jest. Ale masz wpływ na to, czy będzie czuło twoją miłość.
"To tylko faza” – czy na pewno
Mój mąż, Andrzej, miał zupełnie inne podejście. Kiedy mu o tym powiedziałam, od razu stwierdził: "To pewnie jakaś chwilowa faza. Zobaczysz, przejdzie mu". Ale czy na pewno? Wszystko w głosie i zachowaniu mojego dziecka mówiło mi, że to nie jest coś, co minie.
Próbowałam dowiedzieć się więcej, czytałam artykuły, oglądałam filmy dokumentalne, ale wciąż miałam w sobie mnóstwo obaw. Czy nie jest za młode na takie decyzje? Czy nie popełni błędu, którego potem będzie żałować?
Moja mama, która jest już w podeszłym wieku, miała do tego zupełnie inny stosunek:
Jola, w naszym pokoleniu nikt takich rzeczy nie robił. To wszystko przez te nowe czasy.
Jej słowa mnie zabolały, bo z jednej strony sama czułam zagubienie, ale z drugiej – wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by moje dziecko czuło się osamotnione.
Być wsparciem, gdy sama czuję się zagubiona
Nie ukrywam, że czasem mam wyrzuty sumienia. Czy jestem złą matką, skoro mam wątpliwości? Przecież powinnam w pełni wspierać swoje dziecko, ale to wszystko jest dla mnie nowe, nieznane i trudne.
Rozmawiałam z psychologiem, który powiedział mi coś, co trochę mnie uspokoiło:
To normalne, że masz wątpliwości. To oznacza, że ci zależy. Ale twoje dziecko potrzebuje teraz twojej miłości i akceptacji bardziej niż kiedykolwiek.
To właśnie próbuję zrobić – być obecną, słuchać i wspierać, nawet jeśli w środku czuję chaos. Ale czasem myślę, czy kiedykolwiek nauczę się w pełni to akceptować?
Wiem, że przede mną długa droga. Muszę nauczyć się zrozumieć, co przeżywa moje dziecko, i zaakceptować, że jego szczęście może wyglądać inaczej, niż sobie wyobrażałam. Nie wiem, czy zawsze będę wiedziała, co robić, ale wiem jedno: nie chcę, żeby moje dziecko kiedykolwiek pomyślało, że go nie kocham.
Kocham swoje dziecko, ale czasem miłość oznacza uczenie się i zmianę swoich własnych przekonań. Czy mi się to uda? Nie wiem, ale wiem, że będę próbować.
Jolanta