"Wychowywałem Alę od jej najmłodszych lat. Byłem przy niej, gdy stawiała swoje pierwsze kroki, gdy nie spała po nocach przez ząbkowanie, gdy po raz pierwszy poszła do przedszkola, a później do szkoły. To ja siedziałem z nią przy biurku, pomagając odrabiać lekcje, i trzymałem ją za rękę, gdy bała się wizyty u dentysty. Przez lata budowaliśmy relację pełną zaufania, wsparcia i miłości. Jednak ona chce, żeby do ślubu poprowadził ją jej rodzony ojciec. Jest mi ogromnie przykro".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
To ja przez te lata wychowywałem Alę
Nie jestem biologicznym ojcem Ali, to prawda, ale nigdy nie miało to dla mnie znaczenia. Kiedy jej mama i ja się poznaliśmy, Ala miała zaledwie rok. Jej ojciec zniknął z jej życia wcześniej, pojawiając się od czasu do czasu, bez stałości i odpowiedzialności. Nie chciałem go zastępować ani odbierać mu prawa do kontaktu z córką, ale gdy przez lata nie okazywał żadnego zainteresowania, naturalnie przejąłem rolę ojca w jej życiu. Dla mnie Ala stała się córką, a ja dla niej byłem tatą. Tak przynajmniej mi się wydawało.
Kilka miesięcy temu Ala ogłosiła, że wychodzi za mąż. Wieść ta wywołała we mnie ogromną radość i dumę. Widziałem w niej nie tylko małą dziewczynkę, którą kiedyś prowadziłem za rękę, ale i młodą, dojrzałą kobietę, która zaczyna nowy etap w swoim życiu. W sercu czułem, że to ja będę tym, kto poprowadzi ją do ołtarza. Wyobrażałem sobie ten moment jako symbol naszej więzi i potwierdzenie wszystkiego, co razem przeszliśmy.
Ala powiedziała, że to biologiczny tata zaprowadzi ją do ołtarza
Niestety, kilka dni temu Ala oznajmiła mi, że to jej biologiczny ojciec poprowadzi ją do ołtarza. Tłumaczyła, że to tradycja, że chce, by uczestniczył w jej ślubie jako rodzic, który ją stworzył. Słowa te uderzyły mnie niczym piorun. Wychodzi na to, że lata mojego poświęcenia, troski i miłości były mniej ważne niż biologiczne więzy krwi. To, że byłem dla niej ojcem w każdej innej sferze, nie ma teraz znaczenia.
Czuję się zdradzony i zdegradowany. Oczywiście, rozumiem, że Ala ma prawo do własnych decyzji i nie chcę jej narzucać mojego punktu widzenia. Jednak w tej sytuacji trudno mi pogodzić się z myślą, że ten jedyny, niepowtarzalny moment, który mogłem przeżyć jako ojciec, zostanie oddany człowiekowi, który przez większość jej życia był jedynie wspomnieniem.
Nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić. Rozważam, czy powinienem otwarcie powiedzieć Ali o moich uczuciach, czy lepiej zaakceptować jej decyzję i zachować to wszystko dla siebie. Zależy mi na jej szczęściu i nie chcę psuć jej wielkiego dnia, ale zarazem czuję, że muszę zawalczyć o swoje miejsce w jej sercu.
Witek