"Kiedy moja kuzynka zadzwoniła i powiedziała, że potrzebuje pomocy, od razu zgodziłam się ją przyjąć. W końcu rodzina to rodzina... Ale teraz czuję się, jakbym zrobiła największy błąd w życiu. Ona korzysta z mojego domu, jakby to był pięciogwiazdkowy hotel, a ja zaczynam czuć się jak sprzątaczka".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"To tylko na chwilę, obiecuję"
Mam na imię Ewa, mam 38 lat, męża i dwójkę dzieci. Nasz dom to miejsce, w które wkładamy serce, żeby było przytulne i ciepłe. Kiedy moja kuzynka Magda zadzwoniła z prośbą o pomoc, powiedziała, że ma trudny okres. Właśnie rozstała się z chłopakiem, straciła mieszkanie i chwilowo nie miała gdzie się podziać. "Ewa, to tylko na kilka tygodni, obiecuję" – powiedziała.
Nie zastanawiałam się długo. Zawsze miałam w sobie poczucie obowiązku wobec rodziny, a Magda nie raz pomagała mi w przeszłości, choćby drobiazgami.
Oczywiście, Magda, przyjeżdżaj. Zawsze możesz na mnie liczyć
– powiedziałam, nie wiedząc, co mnie czeka.
Mój dom, jej plac zabaw
Na początku wszystko było w porządku. Magda była wdzięczna, pomagała w kuchni, a nawet zaproponowała, że zaprowadzi dzieci na zajęcia dodatkowe. Ale z czasem zaczęłam zauważać, że jej "chwilowe" mieszkanie u nas przekształciło się w coś bardziej trwałego.
Najpierw przestała pytać o pozwolenie na korzystanie z rzeczy. Moja ulubiona kawa? Znikała w mgnieniu oka. Kosmetyki? Też "pożyczała" bez pytania. Nawet mój szlafrok stał się nagle jej ulubionym strojem na wieczory.
A potem było jeszcze gorzej. Magda zaczęła wracać do domu późno w nocy, hałasując i budząc dzieci. Poranki? Spędzała je w łazience tak długo, że ja i mój mąż musieliśmy się dostosowywać do jej harmonogramu. A o sprzątaniu czy jakiejkolwiek pomocy w domu mogłam zapomnieć.
To minie, ona ma ciężki okres
– powtarzałam sobie w głowie. Ale z każdym dniem było coraz trudniej.
"Ewa, ty jesteś za dobra"
W końcu zaczęłam mówić o tym mojej przyjaciółce Ani.
Ewa, ty jesteś za dobra. Pozwalasz jej na wszystko, a ona to wykorzystuje. Powiedz jej, że musi się ogarnąć
– stwierdziła bez ogródek.
Łatwo powiedzieć. Problem w tym, że Magda jest mistrzynią w manipulacji. Kiedy próbuję zasugerować, że może powinna zacząć szukać mieszkania albo trochę bardziej angażować się w życie domowe, robi wielkie oczy i mówi: "Ewa, naprawdę? Myślałam, że mogę na ciebie liczyć". I od razu czuję się jak potwór.
Granice - jakie granice
Ostatnio sytuacja eskalowała. Magda zaprosiła znajomych do naszego domu, oczywiście bez uprzedzenia. Kiedy wróciłam z pracy, zastałam trójkę obcych ludzi w salonie, którzy grali na konsoli mojego syna. Moja cierpliwość pękła.
Magda, to nie jest twoje mieszkanie. Nie możesz zapraszać ludzi bez pytania!
– powiedziałam. Jej odpowiedź? "Ewa, przesadzasz. Przecież nic nie zniszczyliśmy".
Zrozumiałam, że muszę coś zmienić, bo inaczej stracę kontrolę nad własnym domem.
Teraz zastanawiam się, jak z nią porozmawiać, żeby nie zrujnować naszej relacji. Wiem, że mam prawo do własnej przestrzeni i spokoju, ale boję się, że Magda to odbierze jako zdradę. Czy mogę być asertywna i jednocześnie nie zranić jej uczuć?
Rozmawiałam o tym z moim mężem, który powiedział jasno:
Ewa, to twój dom i twoje zasady. Jeśli ktoś tego nie szanuje, to nie ty masz problem, tylko on.
Może ma rację, ale czuję się rozdarta.
Chciałabym, żeby Magda zrozumiała, że doceniam jej trudną sytuację, ale to nie oznacza, że może robić, co chce. Czy to możliwe, żeby postawić granice i jednocześnie nie stracić bliskiej osoby?
Pomoc rodzinie to ważna wartość, ale czy to oznacza, że muszę rezygnować z własnego komfortu i poczucia bezpieczeństwa?
Ewa