"Patrzę, jak moja córka pakuje się w coraz większe kłopoty, i tym razem powiedziałam: 'Dość' Nie zamierzam dłużej wyciągać jej z każdej katastrofy, którą sama sobie zafunduje. Mam 49 lat i wiem, jak ważna jest odpowiedzialność za swoje decyzje".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"Mamo, wszystko jest pod kontrolą" – ale czy na pewno
Kiedy moja córka Lena skończyła studia, byłam z niej bardzo dumna. Pierwsza praca, wynajęte mieszkanie, plany na przyszłość. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ale już po kilku miesiącach zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak.
Lena zawsze była osobą, która lubiła mieć wszystko "najlepsze". Najlepsze ubrania, najlepsze kosmetyki, najlepsze jedzenie. Ale kiedy zaczęła opowiadać o wyjazdach za granicę i kupowaniu designerskich torebek, poczułam, że to wszystko za szybko poszło w złym kierunku. Zapytałam, czy jej pensja wystarcza na takie życie, a ona tylko machnęła ręką i rzuciła:
Mamo, wszystko jest pod kontrolą!
Kilka miesięcy później odwiedziłam ją w jej mieszkaniu. Na stole leżał stos rachunków, a na półkach – drogie rzeczy, które wyglądały na zupełnie nieużywane. Wtedy zaczęłam się martwić.
canva.com
Telefon, który zmienił wszystko
Kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie z płaczem.
Mamo, nie wiem, co robić. Brakuje mi na czynsz, na koncie mam zero, a karta kredytowa jest na maxa obciążona
– wyznała przez telefon.
Poczułam, jak robi mi się gorąco. Z jednej strony serce mi się krajało, z drugiej – to był moment, którego się obawiałam. Wiedziałam, że ratowanie jej znowu niczego jej nie nauczy. Wcześniej pożyczyłam jej pieniądze na "niespodziewany wydatek", a potem na "awarię pralki". Za każdym razem powtarzałam, że to ostatni raz, ale w głębi duszy wiedziałam, że ona tylko czeka, aż znowu ją wesprę.
Powiedziałam jej wtedy:
Lena, musisz zacząć sama radzić sobie z tym bałaganem.
Znajomi mówią, że jestem bezduszna
Nie wszyscy w moim otoczeniu popierają moją decyzję.
Przecież to twoja córka, jak możesz jej nie pomóc?
– usłyszałam od mojej siostry.
A jeśli ona sobie nie poradzi? Matka jest po to, żeby ratować swoje dzieci!
– mówiła z wyrzutem moja przyjaciółka.
Ale ja uważam, że to nie jest już dziecko. Lena ma 26 lat i musi nauczyć się, że pieniądze nie spadają z nieba. Przez całe życie starałam się ją wychować tak, by była odpowiedzialna, ale chyba za często byłam jej asekuracją. Może to moja wina, że nigdy nie musiała naprawdę zmierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów?
Kiedy powiedziałam Lenie, że nie dam jej pieniędzy, była wściekła. Zarzuciła mi, że jej nie kocham, że to, co robię, jest "okrutne". To była najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.
canva.com
Czas na bolesną lekcję
Zaproponowałam jej pomoc w innej formie: pomogłam jej usiąść do jej wydatków i wszystko policzyć. Kazałam spisać wszystkie długi, wszystkie wydatki, wszystko, co naprawdę jest jej potrzebne. Powiedziałam:
Nie dam ci pieniędzy, ale pomogę znaleźć rozwiązanie.
Lena była zła, ale chyba pierwszy raz w życiu spojrzała na swoje życie realistycznie. Zaczęła sprzedawać rzeczy, których nie potrzebuje. Ograniczyła swoje wydatki i rozważa wzięcie dodatkowej pracy. Czy to będzie wystarczające? Nie wiem. Ale wiem, że czasami rodzic musi podjąć trudną decyzję, żeby dziecko mogło dorosnąć.
Czy dobrze zrobiłam - czas pokaże
Lena nadal ma do mnie żal. Czasami w rozmowach czuję, że wciąż liczy, że zmienię zdanie i po prostu wyciągnę portfel. Ale ja wiem, że jeśli teraz jej ulegnę, wszystko wróci do punktu wyjścia.
Nie pomagasz jej, tylko robisz jej krzywdę
– powiedział mi kiedyś znajomy, który sam przeszedł przez podobną sytuację z synem. To zdanie dźwięczy mi w głowie, ilekroć dopadają mnie wątpliwości.
Czy dobrze zrobiłam? Nie wiem. Może kiedyś Lena podziękuje mi za tę decyzję, a może będzie mi to wypominać przez całe życie. Ale wiem jedno – tym razem muszę postawić na jej naukę, a nie na moje poczucie winy.
Czasami największym dowodem miłości jest pozwolenie, by nasze dzieci zmierzyły się z życiem. Nawet jeśli to boli.
Renata, 49 lat