"Sylwester zawsze kojarzył mi się z błyskiem, radością i idealną sukienką, w której każda kobieta czuje się jak milion dolarów. Ale w tym roku zamiast ekscytacji czuję frustrację. Od tygodni przymierzam kolejne sukienki i żadna nie wygląda tak, jak powinna. W każdej widzę swój "za duży brzuch" i to sprawia, że tracę pewność siebie. Czuję, że presja, by wyglądać idealnie tego wieczoru, dosłownie mnie przytłacza, a przecież to powinien być czas radości, a nie ciągłego krytykowania swojego odbicia w lustrze".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zakupy, które zamieniły się w koszmar
Ostatni weekend miał być przyjemny – wyjście do galerii, wybór idealnej sylwestrowej kreacji, a potem chwila relaksu przy kawie. Tak to sobie wyobrażałam. Ale rzeczywistość była zupełnie inna. W pierwszym sklepie przymierzyłam cztery sukienki i każda była porażką. W drugiej sytuacja wyglądała jeszcze gorzej – zrezygnowałam już po dwóch kreacjach.
Stojąc w przymierzalni, patrzyłam na siebie w lustrze i widziałam tylko mankamenty. Brzuch, który odstaje, biodra, które nie pasują do obcisłych fasonów, ramiona, które wydają mi się zbyt szerokie. W głowie tylko jedno:
Czy naprawdę muszę wyglądać tak źle?
W końcu wyszłam ze sklepu z pustymi rękami i poczuciem, że Sylwester to nie czas dla takich jak ja.
canva.com
Presja bycia idealną
Z każdej strony docierają do mnie obrazy "perfekcyjnych" sylwestrowych stylizacji – na Instagramie, w reklamach, na wystawach sklepów. Każda modelka ma płaski brzuch, smukłe ramiona i wygląda tak, jakby została stworzona tylko po to, żeby zachwycać. A ja? Czuję się jak ktoś, kto odstaje od tego wszystkiego.
Nie jestem osobą, która na co dzień przejmuje się wyglądem, ale Sylwester to inna historia. To noc, w której każdy chce wyglądać jak najlepiej, a ja mam wrażenie, że nie mogę nawet znaleźć sukienki, w której czułabym się dobrze. Zamiast ekscytacji pojawia się tylko stres i poczucie, że nie jestem wystarczająca.
Ja miałam to samo przed swoim ślubem. Nie mogłam znaleźć sukienki, bo ciągle wydawało mi się, że coś jest ze mną nie tak. Dopiero siostra uświadomiła mi, że to presja, a nie prawdziwy problem
– powiedziała mi koleżanka, Weronika.
canva.com
Próbuję znaleźć równowagę
Najbardziej boli mnie to, że ta cała presja zabiera mi radość z przygotowań. Zamiast cieszyć się na myśl o wspólnej zabawie, skupiam się na tym, żeby ukryć swoje mankamenty. Zamiast wybierać sukienkę, która mi się podoba, szukam takiej, która "ukryje brzuch" albo "wyszczupli sylwetkę".
Zastanawiam się, czy to naprawdę ma sens. Czy Sylwester to czas, żeby zadręczać się swoim wyglądem, czy może czas, żeby po prostu cieszyć się chwilą? Mój mąż, Tomek, próbował mnie pocieszyć:
Przecież wyglądasz świetnie w każdej sukience.
Ale to nie pomaga, bo problem tkwi we mnie – w tym, jak siebie postrzegam.
Postanowiłam, że nie będę już szukać sukienki, która ma mnie "naprawić". Wybiorę coś, w czym czuję się wygodnie i co sprawia, że czuję się sobą. Nie wiem, czy to będzie idealna kreacja, ale wiem, że nie chcę więcej poddawać się presji.
Sylwester to jedna noc, a pewność siebie to coś, nad czym muszę pracować znacznie dłużej. Może ten rok kończy się dla mnie lekcją – że warto spojrzeć na siebie z większą łagodnością i przestać porównywać się z obrazami z internetu. W końcu to nie sukienka sprawia, że wieczór jest wyjątkowy, tylko to, jak się w nim czuję.
Julia