"Moja siostra traktuje Święta, jakby robiła zakupy: zawsze spóźniona i z pustymi rękami. Potem opróżnia pół stołu na wynos"

"Moja siostra traktuje Święta, jakby robiła zakupy: zawsze spóźniona i z pustymi rękami. Potem opróżnia pół stołu na wynos"

"Moja siostra traktuje Święta, jakby robiła zakupy: zawsze spóźniona i z pustymi rękami. Potem opróżnia pół stołu na wynos"

canva.com


"Wigilia to czas dawania i wspólnego świętowania, ale moja siostra widzi to chyba inaczej. Co roku przyjeżdża na ostatnią chwilę, nigdy nic ze sobą nie przynosi, a potem wychodzi z pełnymi torbami najlepszych świątecznych potraw. Początkowo starałam się to ignorować, ale z każdym kolejnym rokiem robi się to coraz bardziej irytujące. Mam wrażenie, że dla niej święta to tylko okazja do skorzystania z cudzej pracy i hojności".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Wiecznie spóźniona i z pustymi rękami

Każda Wigilia wygląda tak samo. Kiedy wszyscy już są przy stole, moja siostra Sandra wparowuje do domu spóźniona o dobrą godzinę, zawsze z tą samą wymówką: "Korki były straszne!" albo "Długo wybierałam prezent". Tylko że prezentu dla nikogo nigdy nie ma.

Nie przywozi też żadnych potraw, choć zawsze pytam, czy mogłaby coś przygotować.

Oj, nie miałam czasu, wiesz, przed świętami tyle pracy

– tłumaczy, jakby reszta rodziny leżała w tym czasie na kanapie. Wszyscy przymykają na to oko, ale ja już mam dość, bo na końcu i tak to ja haruję w kuchni od rana.

Kobieta akuje jedzenie na wynos do słoików canva.com

Najlepsze potrawy lądują w jej torbie

Gdy już usiądzie do stołu, Sandra zachowuje się, jakby święta kręciły się tylko wokół niej. Wychwala wszystko, co zrobiłam, a potem po cichu zaczyna pakować jedzenie na wynos. Oczywiście nie to, co zostało z boku stołu – ona zawsze wybiera to, co najlepsze. Karp w galarecie, pierogi, śledzie w śmietanie – wszystko ląduje w jej plastikowych pojemnikach.

W zeszłym roku zabrała pół blachy makowca i niemal cały barszcz, zanim ktokolwiek zdążył wziąć dokładkę. Kiedy próbowałam delikatnie powiedzieć, że może zostawi trochę dla innych, tylko się uśmiechnęła:

Oj, przecież wszystkim starczy, nie przesadzaj!

A przecież widziałam, że babcia ledwo spróbowała kawałek, bo bała się, że zabraknie.

U mnie to samo, moja siostra zawsze zabiera jedzenie, jakby robiła zakupy na cały tydzień

– powiedziała mi koleżanka, Weronika, kiedy opowiedziałam jej o naszych Wigiliach.

Jedzenie w aluminiowych pojemnikach canva.com

Kiedy miarka się przebrała

W tamtym roku po Wigilii sprawdziłam lodówkę i zauważyłam, że zniknęło nawet coś, co miałam zostawić na kolejny dzień dla dzieci. Sandra wzięła ze sobą dosłownie wszystko, co tylko mogła zapakować. Nie wytrzymałam i napisałam jej wiadomość: „Sandra, czy możesz w tym roku przynieść coś od siebie na Wigilię? Wszyscy starają się coś przygotować”. Odpisała krótko: „Dobrze, zobaczę, co się da zrobić”.

Myślałam, że tym razem będzie inaczej. Ale kiedy przyszła, znowu miała ze sobą tylko pustą torbę – jakby przygotowaną na łowy. Byłam tak wściekła, że resztę wieczoru przesiedziałam z wymuszonym uśmiechem, próbując nie wybuchnąć.

Nie wiem, jak poradzić sobie z tą sytuacją. Moja mama zawsze mówi:

Nie przejmuj się, święta są po to, żeby się cieszyć, nie kłócić.

Ale ja mam wrażenie, że Sandra wykorzystuje wszystkich, traktując nasze święta jak darmową stołówkę. Nie chcę robić awantury, bo to zepsułoby Wigilię, ale czuję, że jeśli nic się nie zmieni, w końcu wybuchnę.

Może po prostu w tym roku od razu powiem jej jasno, że każdy przynosi coś na stół. Jeśli nie, to choć raz nie dam jej wynosić całej lodówki do domu. Święta to czas dawania, ale czy naprawdę mam dawać kosztem własnej cierpliwości?

Joanna

Irena Kamińska-Radomska ratuje święta. Wyjaśnia, jak jeść barszcz z uszkami. Zaskoczenie roku [wideo]
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama