"Czasem czuję się jak bohaterka telenoweli, której życie prywatne staje się największą atrakcją sąsiedztwa. Moja sąsiadka, pani Teresa, ma niezwykły talent do zadawania pytań, na które absolutnie nie chcę odpowiadać. Każda rozmowa na klatce schodowej zamienia się w przesłuchanie: z kim byłam, dokąd idę, dlaczego wróciłam tak późno. Czuję, że moja granica została przekroczona, ale nie wiem, jak jej to wytłumaczyć, żeby nie wywołać konfliktu".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Każde spotkanie to seria niewygodnych pytań
Pani Teresa mieszka obok mnie od pięciu lat. Na początku nasze relacje były całkiem miłe – zwykłe "dzień dobry", krótka wymiana uprzejmości na klatce schodowej. Ale z czasem te rozmowy zaczęły się wydłużać i zmieniać w coś zupełnie innego. Teraz każda okazja, żeby mnie złapać, kończy się serią pytań, od których włosy jeżą mi się na głowie.
Była pani u lekarza? Wszystko w porządku?
– pyta, kiedy wracam z apteki.
A to kto był u pani w sobotę wieczorem? Przyjechał samochodem na rejestracji spoza miasta
– mówi, ledwo wychodzę z mieszkania. Ostatnio nawet zapytała:
A czemu mąż nie wrócił na noc? Pokłóciliście się?
Nie ukrywam, że takie pytania wyprowadzają mnie z równowagi. Nie chcę tłumaczyć się z każdego swojego kroku, ale pani Teresa potrafi być niezwykle uparta. Kiedy próbuję zmienić temat albo odpowiadam wymijająco, patrzy na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby chciała powiedzieć: "Przecież mogłaby pani po prostu powiedzieć".
Kiedy granice zostają przekroczone
Najgorsze jest to, że pani Teresa nie ogranicza się tylko do pytań. Czasem mam wrażenie, że dosłownie mnie obserwuje. Kiedy wracam do domu z zakupami, zawsze dokładnie widzi, co niosę. "O, widzę, że była promocja na owoce w Lidlu" – rzuciła ostatnio z uśmiechem. A kiedy raz odwiózł mnie do domu znajomy z pracy, od razu zapytała: "A to nowy kolega? Mąż wie o tym?"
Próbowałam porozmawiać o tym z moją przyjaciółką, Magdą. Powiedziała mi:
Ewa, to klasyczna wścibska sąsiadka. Oni zawsze tacy są – nie złośliwi, ale myślą, że mają prawo wiedzieć wszystko o wszystkich.
Może i ma rację, ale dla mnie to nie jest tylko irytujące, to jest naprawdę męczące.
Mój mąż, Krzysztof, śmieje się z całej sytuacji. "Nie przejmuj się, po prostu jej nie odpowiadaj" – mówi. Tylko że nieodpowiadanie na pytania pani Teresy jest prawie niemożliwe. Kiedy próbuję unikać tematu, staje się jeszcze bardziej dociekliwa.
Jak postawić granice bez awantury
Zastanawiam się, czy w ogóle da się wytłumaczyć takiej osobie, że jej zachowanie jest nie na miejscu. Nie chcę być nieuprzejma ani wywoływać konfliktu, bo w końcu mieszkamy obok siebie i jeszcze pewnie wiele razy się spotkamy. Ale z drugiej strony, nie mogę pozwolić, żeby ktoś traktował moje życie prywatne jak otwartą książkę.
Myślałam o tym, żeby wprost powiedzieć pani Teresie:
Nie czuję się komfortowo, kiedy pyta mnie pani o takie rzeczy.
Ale boję się, że to tylko ją urazi albo wywoła jeszcze więcej pytań. Może powinnam po prostu nauczyć się ignorować jej uwagi i traktować to z przymrużeniem oka?
Ewa