"Chwile spędzone z przyjaciółką zawsze były dla mnie odskocznią od codzienności. Jednak od pewnego czasu każde nasze wyjście do restauracji kończy się tym samym – to ja płacę rachunek. Ona twierdzi, że 'przecież lepiej zarabiam', ale ja czuję, że coś w tej relacji zaczyna mi nie pasować".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jedzenie na mój koszt
Moja przyjaciółka, Iwona, od zawsze była trochę "luźniejsza" w podejściu do pieniędzy. Znamy się od lat i wiem, że miała różne trudne momenty – praca na umowach śmieciowych, życie od pierwszego do pierwszego. Nigdy mi to nie przeszkadzało, bo ceniłam ją za coś więcej niż stan konta.
Problem zaczął się, kiedy ja zaczęłam lepiej zarabiać. Zmieniłam pracę, awansowałam, a moje finanse znacznie się poprawiły. Iwona z kolei utknęła na niższej pensji. Z początku to ja proponowałam, że zapłacę za kawę czy obiad, kiedy widziałam, że może mieć trudniejszy miesiąc. Ale z czasem to się zmieniło.
Teraz każde nasze wyjście wygląda podobnie. Wybieramy knajpę, zamawiamy jedzenie, miło spędzamy czas, aż przychodzi moment płacenia. I wtedy Iwona zwykle rzuca:
Zapłacisz, prawda? Tobie to i tak łatwiej.
Na początku nie widziałam w tym problemu, ale po kilku miesiącach zaczęłam mieć wrażenie, że to już norma, a nie wyjątek.
canva.com
Zbyt często ja ponoszę koszty
Ostatnio sytuacja przeszła moje granice. Wybrałyśmy się na obiad do restauracji, gdzie Iwona zamówiła naprawdę drogie dania. Nie skomentowałam tego, ale kiedy kelner przyniósł rachunek, ona nawet nie sięgnęła po portfel. Zamiast tego spojrzała na mnie z uśmiechem i powiedziała: "Marta, masz kartę, prawda?".
Zapłaciłam, ale w drodze do domu nie mogłam przestać o tym myśleć. To już nie chodziło o pieniądze – stać mnie na te obiady. Chodziło o zasadę. Czy przyjaźń powinna wyglądać w ten sposób? Dlaczego ja zawsze muszę być tą, która płaci?
Kiedy opowiedziałam o tym mojej siostrze, Magdzie, usłyszałam:
Marta, to nie jest przyjaźń, to wykorzystywanie. Jeśli ona nie ma problemu z tym, żeby ciągle na ciebie liczyć, to ty musisz postawić granice.
canva.com
Granice, które muszę postawić
Próbowałam delikatnie poruszyć ten temat z Iwoną. Powiedziałam, że czuję, że za często to ja płacę i że może czas, żebyśmy podzieliły się kosztami. Spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem i powiedziała:
Ale przecież ty masz lepszą sytuację. Ja po prostu nie mam tyle, żeby pozwolić sobie na takie wydatki.
Zabrakło mi słów. Oczywiście, że mam lepszą sytuację, ale czy to oznacza, że muszę ponosić wszystkie koszty naszych spotkań? Przecież mogłybyśmy wybrać tańsze miejsce albo po prostu podzielić się rachunkiem.
Czuję, że każda próba rozmowy kończy się tym, że czuję się winna. Jakby to, że lepiej zarabiam, było moim obowiązkiem wobec niej. Ale przecież przyjaźń nie powinna działać na takich zasadach.
Czuję, że czas na zmiany. Nie chcę tracić naszej przyjaźni, bo Iwona jest dla mnie ważna, ale jednocześnie nie chcę dłużej czuć się wykorzystywana. Postanowiłam, że przy naszym następnym spotkaniu jasno powiem, że chciałabym, żebyśmy podzieliły się rachunkiem.
Marta