"Sąsiad notorycznie zajmuje moje miejsce parkingowe. Twierdzi, że 'przecież nic się nie stanie'"

"Sąsiad notorycznie zajmuje moje miejsce parkingowe. Twierdzi, że 'przecież nic się nie stanie'"

"Sąsiad notorycznie zajmuje moje miejsce parkingowe. Twierdzi, że 'przecież nic się nie stanie'"

canva.com

"Kupując mieszkanie na nowym osiedlu, cieszyłam się, że mam własne miejsce parkingowe – w końcu koniec z szukaniem wolnej przestrzeni po całym podwórku. Ale rzeczywistość okazała się inna. Mój sąsiad regularnie parkuje na MOIM miejscu, twierdząc, że 'to przecież nic takiego'. Miałam nadzieję, że jeden czy dwa razy wystarczą, żeby zrozumiał, ale niestety – to stało się jego nawykiem. Czuję, że nie mogę dłużej milczeć".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Parkowanie, które przekształciło się w koszmar

Mój sąsiad, pan Andrzej, ma w zwyczaju traktować wspólne osiedle jak swój prywatny teren. Choć każde mieszkanie na naszym osiedlu ma przypisane miejsce parkingowe, on parkuje, gdzie mu wygodnie. Najczęściej… na moim miejscu. Na początku myślałam, że to pomyłka – może nie zauważył oznaczenia, może był w pośpiechu. Ale szybko okazało się, że to celowe.

Pierwszy raz zwróciłam mu uwagę miesiąc temu.

Panie Andrzeju, to moje miejsce, proszę parkować gdzie indziej

– powiedziałam spokojnie. Popatrzył na mnie z uśmiechem i rzucił:

Pani Marto, no co się stanie? Przecież to tylko na chwilę.

Ale ta "chwila" zamieniła się w regularność.

Sąsiedzi rozmawiają stojąc przy płocie canva.com

Kiedy wracam do domu po pracy i widzę jego samochód na moim miejscu, aż mnie nosi. Ostatnio, kiedy znowu to zrobił, musiałam zostawić auto kilkadziesiąt metrów dalej i przenieść zakupy na dwa razy. A on? Jak gdyby nigdy nic, machnął ręką i powiedział:

Przecież to nic wielkiego.

Brak szacunku, który boli

Najbardziej boli mnie to, że pan Andrzej nawet nie próbuje zrozumieć, jak bardzo mnie to denerwuje. Dla niego to drobnostka, ale dla mnie to kwestia zasad. Każdy płaci za swoje miejsce, a on traktuje to jak coś, co mu się należy.

Rozmawiałam o tym z sąsiadką, Moniką, która również miała podobny problem.

Wiesz, Marta, to jest typ ludzi, którzy myślą, że cały świat jest ich. Dopóki nie pokażesz, że nie odpuścisz, będą robić, co chcą.

Ale jak pokazać, że nie odpuszczę, kiedy każda rozmowa kończy się jego uśmieszkiem i słowami: "No nie przesadzajmy"?

Ostatnio, kiedy po raz kolejny zastałam jego auto na swoim miejscu, postanowiłam zaparkować za nim tak, żeby nie mógł wyjechać. Po godzinie przyszedł z pretensjami: "Pani Marto, to niepoważne!". Odpowiedziałam:

Niepoważne jest zajmowanie cudzego miejsca.

Ale w jego oczach to ja byłam tą złą.

Starszy mężczyzna z okularami założonymi na czoło canva.com

Czy to już wojna sąsiedzka

Czuję, że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli. Coraz trudniej mi zachować spokój, gdy widzę, jak pan Andrzej beztrosko parkuje tam, gdzie mu się podoba. Mój mąż, Bartek, mówi, żebym się nie przejmowała: "Nie warto się z nim kłócić, to tylko parking". Ale dla mnie to nie tylko parking – to brak szacunku dla mojej własności.

Myślałam już o zgłoszeniu sprawy do administracji osiedla, ale obawiam się, że to tylko pogorszy sytuację. Nie chcę żyć w ciągłym konflikcie z sąsiadem, ale też nie zamierzam dłużej tego tolerować.

Kiedy powiedziałam o tym mojej przyjaciółce, Dorocie, stwierdziła:

Marta, musisz być stanowcza. Jeśli teraz mu odpuścisz, będzie robił to już zawsze.

Czuję, że ma rację, ale co zrobić, żeby sytuacja nie przerodziła się w otwartą wojnę sąsiedzką?

Nie wiem, jak długo jeszcze to zniosę. Czuję, że muszę działać, ale każde rozwiązanie wydaje mi się ryzykowne. Może zainstalować blokadę na miejscu? A może po prostu postawić sprawę jasno i powiedzieć mu, że następnym razem zgłoszę sprawę na policję?

Czy ktoś z was miał podobne doświadczenia? Jak poradziliście sobie z sąsiadami, którzy nie respektowali zasad? Czy jest sposób, żeby zakończyć ten konflikt bez niepotrzebnych nerwów i problemów?

Marta

Krzysztof Ibisz i Anna Ibisz znowu razem. Przynajmniej na zdjęciu. Wspominamy stare czasy
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama