"Dorosły syn mieszka z nami za darmo. Ciekawe, kiedy powie mi 'dziękuję' i zacznie się dokładać"

"Dorosły syn mieszka z nami za darmo. Ciekawe, kiedy powie mi 'dziękuję' i zacznie się dokładać"

"Dorosły syn mieszka z nami za darmo. Ciekawe, kiedy powie mi 'dziękuję' i zacznie się dokładać"

canva.com

"Nie mam nic przeciwko pomocy dzieciom, zwłaszcza gdy są w potrzebie. Ale mój syn, który ma już 27 lat, od kilku lat mieszka z nami i nie dokłada się do żadnych rachunków. Ani za prąd, ani za wodę, ani za jedzenie. Żyje, jakby wszystko mu się należało. Czuję, że ta sytuacja jest niesprawiedliwa, ale nie wiem, jak z nim o tym porozmawiać, żeby nie skończyło się kłótnią".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Życie pod jednym dachem z dorosłym dzieckiem

Mój syn, Mateusz, wrócił do nas po studiach. Na początku to miało być rozwiązanie tymczasowe – miał poszukać pracy i stanąć na własne nogi. Minęły jednak trzy lata, a on wciąż mieszka z nami. Nie zrozumcie mnie źle – kocham swojego syna i chcę, żeby miał dobrze. Ale coraz częściej czuję, że zamiast pomóc mu w starcie w dorosłe życie, tylko go w nim utknęłam.

Mateusz pracuje. Nie zarabia kokosów, ale wystarczająco, by pozwolić sobie na samochód, wyjścia z kolegami i drogie gadżety. Tymczasem ja i mój mąż opłacamy rachunki, robimy zakupy i gotujemy obiady. Czasem zastanawiam się, czy on w ogóle zdaje sobie sprawę, ile kosztuje codzienne życie.

Kilka dni temu, gdy zapytałam, czy mógłby dorzucić się do prądu – bo ostatni rachunek był rekordowy – powiedział:

Mamo, nie przesadzaj. I tak pracujesz, to przecież normalne, że płacicie za dom.

Poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Przecież to nie jest "normalne", żeby dorosły człowiek nie brał żadnej odpowiedzialności za swoje życie.

Małżeństwo planuje budżet i ma różową skarbonkę świnkę canva.com

Wszystko na mojej głowie

Najbardziej boli mnie to, że Mateusz nawet nie próbuje pomagać w codziennych obowiązkach. Czasem mam wrażenie, że traktuje nasz dom jak hotel, w którym wszystko dzieje się samo. Rano zostawia brudne naczynia na stole, wieczorem rzuca swoje rzeczy na fotel w salonie, a potem zamyka się w swoim pokoju i ogląda filmy.

Ostatnio, kiedy poprosiłam go, żeby pomógł mi z zakupami, usłyszałam:

Mamo, nie mogę teraz, jestem zmęczony po pracy.

To ja nie jestem? Po całym dniu w biurze wracam do domu, gotuję obiad, sprzątam i zajmuję się wszystkim, co trzeba. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz usłyszałam od niego "dziękuję".

Moja przyjaciółka, Dorota, powiedziała mi:

Natalia, jeśli nie postawisz granic, to on nigdy się nie zmieni. Dajesz mu komfort życia, z którego nie ma powodu rezygnować.

Czuję, że ma rację, ale boję się, że jeśli poruszę ten temat, Mateusz poczuje się atakowany.

Meżczyzna i kobieta przestraszeni pustą skarbonką canva.com

Czy to moja wina

Czasem zastanawiam się, czy to ja popełniłam błąd. Może zbyt długo traktowałam go jak dziecko, które potrzebuje pomocy na każdym kroku. Może nie nauczyłam go, jak radzić sobie samemu. Ale czy to usprawiedliwia jego zachowanie? Przecież dorosły człowiek powinien wiedzieć, że życie kosztuje i że nie można wiecznie żyć na czyjś rachunek.

Mój mąż, Tomasz, też ma już tego dosyć. Ostatnio powiedział:

Natalia, musimy z nim poważnie porozmawiać. Jeśli teraz nie zrozumie, że powinien się dokładać, to nigdy tego nie zrobi.

Ale ja boję się tej rozmowy. Boję się, że Mateusz poczuje się odtrącony i zacznie myśleć, że chcemy się go pozbyć.

Nie chcę, żeby ta sytuacja zniszczyła nasze relacje, ale wiem, że muszę coś z tym zrobić. Nie chodzi o pieniądze – chodzi o odpowiedzialność i o to, żeby Mateusz zrozumiał, że nie może wiecznie liczyć na to, że rodzice za wszystko zapłacą.

Natalia

Och Karolek Nawrocki to prawdziwy dżentelmen. Tak całuje onieśmielone kobiety [wideo].
Źródło: instagram.com/nawrocki_25/
Reklama
Reklama