"Wyszłam za mąż, wierząc, że zyskam nie tylko partnera, ale i nową rodzinę. Tymczasem rodzice mojego męża konsekwentnie mnie ignorują. Zapraszają tylko jego na rodzinne spotkania, a mnie pomijają, jakbym była niewidzialna. Czuję się odrzucona i coraz bardziej zastanawiam się, czy kiedykolwiek mnie zaakceptują".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Spotkania rodzinne bez mojego miejsca
Kiedy zaczęłam spotykać się z Michałem, od razu zauważyłam, że jego rodzice, Elżbieta i Stanisław, są dość... chłodni. Nigdy nie byli wylewni ani przesadnie mili, ale wtedy wydawało mi się, że to po prostu kwestia ich charakteru. Myślałam, że z czasem to się zmieni, zwłaszcza po ślubie. Przecież miałyśmy, z Elżbietą, zostać rodziną.
Nic bardziej mylnego. Od samego początku traktują mnie jak kogoś obcego. Na rodzinne obiady, które organizują co miesiąc, zapraszają wyłącznie Michała.
Przyjedź do nas, porozmawiamy na spokojnie
– mówi jego mama. Ani słowa o mnie. Ani jednego zaproszenia, chociaż już trzy razy wspominałam, że chętnie bym do nich wpadła.
Ostatnio, kiedy Michał wrócił z takiego obiadu, zapytałam: "Dlaczego mnie znowu nie zaprosili? Czy coś zrobiłam nie tak?". Spojrzał na mnie i powiedział:
Oni po prostu chcą pogadać o swoich sprawach. Nie bierz tego do siebie.
Ale ja to biorę do siebie. Jak mam się nie czuć wykluczona, skoro nawet nie próbują mnie włączyć do rodziny?
Chłód, który boli coraz bardziej
Każde święta to dla mnie prawdziwe wyzwanie. O ile moje rodzice zawsze zapraszają nas oboje, o tyle jego rodzice robią podział:
Najpierw Michał do nas, potem możecie jechać do twojej rodziny.
Wygląda to tak, jakbym była jakimś dodatkiem, który można odłożyć na bok.
Nie raz próbowałam zrobić pierwszy krok. Raz upiekłam ciasto i zaproponowałam, że przywiozę je na rodzinne spotkanie. Elżbieta tylko odparła: "Och, my już wszystko mamy, nie trzeba". Kiedy zaprosiłam ich do nas na kolację, powiedzieli: "Zobaczymy, czy będziemy mieć czas". Oczywiście nigdy nie przyszli.
Moja przyjaciółka, Iza, powiedziała mi:
Oni po prostu nie chcą nikogo w swoim świecie. Może boją się, że ich syn odsunie się od nich.
Może ma rację, ale czy to usprawiedliwia takie traktowanie?
Czuję się samotna w małżeństwie
Najbardziej boli mnie to, że Michał wydaje się tego nie zauważać. Dla niego to wszystko jest normalne. "Oni zawsze tacy byli" – mówi, kiedy próbuję poruszyć temat. Ale ja nie chcę, żeby moje małżeństwo wyglądało tak, że jego rodzina mnie ignoruje, a on udaje, że wszystko jest w porządku.
Ostatnio powiedziałam mu wprost:
Michał, czuję się, jakbym była kimś nieważnym w twoim życiu. Jeśli ty nie postawisz granic, to nigdy mnie nie zaakceptują.
Popatrzył na mnie, westchnął i stwierdził: "Nie mogę im nic narzucać. Oni są jacy są".
Ale czy to naprawdę oznacza, że mam to po prostu zaakceptować? Że mam godzić się na to, że nigdy nie będę częścią jego rodziny?
Coraz częściej zastanawiam się, czy tak powinno wyglądać małżeństwo. Kocham Michała, ale czuję się w tym wszystkim samotna. Chciałabym, żeby mnie wspierał, żeby jasno powiedział swoim rodzicom, że jesteśmy rodziną i nie powinni mnie ignorować.
Pati