"Od dłuższego czasu widzę, jak mój mąż spędza każdą wolną chwilę z kolegami. Zawsze mówi, że to jego sposób na "reset po pracy", ale czy w tym "resecie" naprawdę nie ma miejsca dla mnie? Czuję się pominięta, jakby nasze małżeństwo było na drugim planie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Weekend bez miejsca dla mnie
Kiedyś nasze weekendy wyglądały zupełnie inaczej. Razem jeździliśmy na rowery, oglądaliśmy filmy albo po prostu spędzaliśmy leniwe poranki przy kawie. A teraz? Każdy piątek i sobota to dla mojego męża, Łukasza, okazja, żeby "wyskoczyć na miasto" z kolegami.
Zaczyna się zawsze tak samo:
Weronika, tylko na chwilę wyskoczę na piwo, wrócę za dwie godziny.
A kończy się o północy, gdy wraca, zmęczony i zadowolony, jakby właśnie wrócił z wakacji. A ja? Siedzę sama w domu, oglądam seriale, próbuję zająć czymś myśli. Ale ile można?
Ostatnio zapytałam:
Łukasz, czy nie mógłbyś choć raz zostać w domu? Zrobiłabym coś dobrego na kolację, obejrzelibyśmy film, tak jak kiedyś.
Spojrzał na mnie i powiedział:
Przecież widzimy się codziennie. Czasem potrzebuję czasu dla siebie.
Tylko że ja mam wrażenie, że ten czas dla siebie oznacza czas bez mnie.
Kiedy czujesz, że jesteś na drugim planie
Najbardziej boli mnie to, że on nie widzi w tym problemu. Dla Łukasza wyjścia z kolegami to coś normalnego, coś, co "każdy facet potrzebuje". Ale ja czuję się przez to niewidzialna. Kiedy w sobotę wieczorem znowu zapowiedział, że idzie na bilard z kumplami, nie wytrzymałam:
A co z nami? Czy my już się nie liczymy?
Jego odpowiedź była jak kubeł zimnej wody:
Nie przesadzaj, Weronika. Przecież jesteśmy razem na co dzień, a ja potrzebuję resetu. Gdybym nie miał tych wyjść, zwariowałbym.
Moja przyjaciółka, Ola, powiedziała mi ostatnio: "Faceci zawsze znajdą wymówkę. Jeśli pozwolisz mu teraz, to już zawsze będzie tak wyglądało". I coś w tym jest. Boję się, że jego "reset" stanie się normą, a ja zostanę tylko dodatkiem do jego życia.
Nie chcę być tylko tłem
Rozumiem, że każdy potrzebuje oddechu, chwili tylko dla siebie. Sama też czasem spotykam się z przyjaciółkami czy idę na spacer, żeby oczyścić głowę. Ale dla mnie małżeństwo to coś więcej niż tylko wspólne mieszkanie. To czas, który powinniśmy spędzać razem, budować relację, pielęgnować ją.
Kiedy powiedziałam to Łukaszowi, wzruszył ramionami:
Weronika, naprawdę przesadzasz. Przecież cię kocham, ale nie musimy być razem 24/7.
Tylko że ja nie chcę być tą żoną, która czeka w domu, podczas gdy on spędza najlepszy czas z innymi.
Niedawno rozmawiałam o tym z moją siostrą, Agnieszką. Powiedziała mi coś, co bardzo mnie zabolało:
Werka, jeśli nie zaczniecie tego rozwiązywać teraz, to za kilka lat będziecie obcymi ludźmi. Małżeństwo to nie jest układ koleżeński.
Jej słowa nie dają mi spokoju, bo czuję, że są bardzo prawdziwe.
Wiem jedno: nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku. Czuję, że muszę z Łukaszem poważnie porozmawiać, zanim przestaniemy się zauważać. Nie chcę zabraniać mu czasu z kolegami, ale chcę, żeby zrozumiał, że ja też potrzebuję jego obecności, czasu tylko dla nas.
Nela