"Żalić się mogę tylko obcym ludziom, bo bliscy, niestety, zupełnie mnie nie rozumieją. Chodzi o mojego męża, który postanowił sprawić mi wyjątkowy prezent w te święta — zostawić mnie samą po Wigilii z bałaganem i wyjechać z kolegami w góry. Mają tam balować aż do sylwestra włącznie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zawsze święta są na mojej głowie
Już za kilka dni nadejdą te magiczne, rodzinne Święta Bożego Narodzenia, które powinny być czasem spokoju, bliskości i wspólnego cieszenia się swoją obecnością. Jednak dla mnie tegoroczne święta będą dalekie od ideału, bo oto mój mąż postanowił zafundować mi niespodziankę – choć bardziej pasowałoby tu słowo "rozczarowanie". W pierwszy dzień świąt, zamiast spędzić czas z rodziną, planuje wyjechać z kolegami w góry i zostawić mnie samą z bałaganem, który z pewnością zostanie po Wigilii.
Od lat to ja zajmuję się organizacją świąt. Już od początku grudnia planuję wszystko, co do najmniejszego szczegółu – od dekoracji, przez zakupy, aż po wielkie gotowanie. W tym roku mąż postanowił zaprosić niemal całą swoją rodzinę. Nie liczył się z tym, że oznacza to dla mnie jeszcze więcej pracy – dodatkowe zakupy, dodatkowe potrawy, więcej krzeseł, zastawy i sprzątania. Wszystko na mojej głowie, bo przecież "ty najlepiej to ogarniasz".
Mąż po Wigilii chce wyjechać z kumplami w góry
Myślałam, że po tym całym zamieszaniu odpoczniemy razem. Liczyłam na to, że mąż doceni moje starania i chociaż ten jeden raz będzie chciał mi pomóc i wspólnie nacieszyć się atmosferą świąt. Niestety, zamiast rodzinnego ciepła, zafundował mi zimny prysznic. Zamiast wsparcia i odpoczynku zaplanował tygodniowy wyjazd z kolegami, którzy najwyraźniej są dla niego ważniejsi niż żona.
Byłam w szoku, kiedy usłyszałam, że zaraz po świątecznym śniadaniu mąż ma zamiar spakować walizki, założyć gogle i pojechać w góry, żeby jeździć na skuterach, szaleć na nartach i bawić się do białego rana. Wyjazd potrwa aż do Sylwestra włącznie, więc przez cały tydzień będę sama.
Z jednej strony staram się zrozumieć, że każdy ma prawo do odpoczynku i chwili dla siebie. Ale przecież to czas, kiedy powinniśmy być razem. Zamiast tego wybrał towarzystwo kumpli, górskie imprezy i adrenalinę.
Wcale nie chodzi o to, że zazdroszczę mu tego wyjazdu. Chodzi o szacunek i poczucie, że jesteśmy dla siebie ważni. Przez cały rok pracujemy, mamy swoje obowiązki i troski. Święta to jeden z niewielu momentów, kiedy możemy naprawdę pobyć razem, bez pośpiechu, bez codziennych zmartwień. Mój mąż zdaje się o tym zapominać. Jakby nie rozumiał, że dla mnie jego obecność w tych dniach jest ważniejsza niż wszystkie prezenty i dekoracje.
Zostawi mnie z całym tym bałaganem – stosami naczyń, porozrzucanymi papierami po prezentach, nieposprzątanym salonem i poczuciem osamotnienia. Mam za to "cieszyć się" wspomnieniem tego, że zrobiłam wszystko, żeby inni mieli piękne Święta.
K.P.