"'Wnuk Krysi już to potrafi'. Teściowa non stop porównuje wnuczka do dziecka sąsiadki"

"'Wnuk Krysi już to potrafi'. Teściowa non stop porównuje wnuczka do dziecka sąsiadki"

"'Wnuk Krysi już to potrafi'. Teściowa non stop porównuje wnuczka do dziecka sąsiadki"

canva.com

"Nie wiem, czy to normalne, ale mam wrażenie, że moja teściowa widzi w moim dziecku rywala dla chłopca, którego zna tylko z opowieści sąsiadki. Wszystko jest pretekstem do porównań i uwag, które wyprowadzają mnie z równowagi".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Porównania na każdym kroku

Od kiedy na świecie pojawił się mój syn, byłam pewna, że cała rodzina oszaleje z radości. I faktycznie, tak było – przynajmniej na początku. Teściowa niemal nie wychodziła z naszego domu, przynosząc torby pełne ubranek i zabawek. "To moje oczko w głowie!" – powtarzała z uśmiechem. Jednak sielanka nie trwała długo. Pewnego dnia przyszła z dziwną miną i wypaliła:

Wnuk Krysi z klatki obok już siedzi, a twój jeszcze nie? Może trzeba go jakoś stymulować?

Zamarłam. Jakie porównania? Jakie stymulowanie? Moje dziecko rozwija się w swoim tempie i nigdy nie miałam co do tego żadnych obaw.

Od tamtego momentu rozpoczęła się dziwna spirala. Teściowa zaczęła regularnie przytaczać historie o "genialnym wnuku Krysi". Nazywa go "małym profesorkiem", bo podobno nauczył się mówić "mama" już w wieku sześciu miesięcy. Gdy mój syn miał rok i wypowiadał zaledwie kilka słów, teściowa wciąż wracała do tamtego chłopca.

Nie martw się, każde dziecko jest inne

– mówiła tonem, który wcale nie brzmiał pocieszająco.

Dziewczynka robi znak serca pomalowanymi farbą palcami Materiał partnera

"Mały Julek już liczy do dziesięciu!"

Im więcej takich sytuacji, tym bardziej czuję się sfrustrowana. Zamiast cieszyć się z wnuka, teściowa zachowuje się, jakby prowadziła jakiś wyimaginowany wyścig. Niedawno znów rzuciła:

Julek, wnuczek Krysi, umie już liczyć do dziesięciu. A ty coś uczysz tego swojego, czy tylko biegasz za nim z zabawkami?

Przysięgam, zagotowałam się w środku. Mam ochotę jej przypomnieć, że Julek to obce dziecko, a ona chyba zapomina, że nie jesteśmy w szkole z ocenami za rozwój!

Moja przyjaciółka Weronika stwierdziła, że jej babcia miała podobną "fobię porównawczą".

Dziwna rywalizacja. Może chodzi o to, żeby udowodnić innym, że jej rodzina jest lepsza?

– zastanawiała się Werka. Może coś w tym jest, ale mnie te uwagi po prostu bolą. Nie chcę, żeby mój syn czuł, że musi komuś coś udowadniać.

Dwoje dzieci bawi się zabawkami canva.com

Granice zostały przekroczone

Wszystko eskalowało, kiedy ostatnio przyszła do nas z nową anegdotą o Julku. Tym razem opowiedziała, jak chłopiec potrafi już samodzielnie jeść nożem i widelcem. Zatrzymałam ją w pół zdania.

Mamo, nie interesuje mnie, co robi to dziecko. Naprawdę. Mój syn nie jest na żadnym konkursie.

Jej reakcja? Oburzenie:

Ależ ja tylko chcę cię zmotywować. Nie masz co się obrażać.

Motywować? Czym? Porównywaniem mojego dziecka do obcego malucha? Wyszłam z pokoju, bo wiedziałam, że w przeciwnym razie mogłoby się to skończyć naprawdę ostrą wymianą zdań. Wkurza mnie to, że moja teściowa nie widzi nic złego w swoim zachowaniu.

Dlaczego babcie tak robią?

Rozmawiałam o tym z kilkoma koleżankami i okazuje się, że nie jestem odosobniona. Ola powiedziała, że jej mama porównywała jej córkę do dzieci z seriali.

Zobacz, ta mała z telewizji już czyta, a ty ciągle nic nie robisz!

Inna koleżanka, Karolina, przyznała, że porównania ze strony teściowej były powodem jej kłótni z mężem.

On zawsze ją bronił, że to tylko dobre rady. A dla mnie to była próba udowodnienia, że jestem złą matką.

Takie komentarze naprawdę potrafią człowieka wyprowadzić z równowagi. Przecież każde dziecko rozwija się inaczej. Czy naprawdę nie można tego zrozumieć?

Wiem, że muszę to w końcu uciąć. Nie chcę, żeby moja teściowa wpędzała mnie w poczucie winy ani żeby kiedykolwiek przyszło jej do głowy mówić coś podobnego przy moim synku. To ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje – presji i porównań od najbliższych. Jeszcze chwila i stanę przed wyborem: albo poważna rozmowa z teściową, albo ograniczenie kontaktu. Bo choć ją szanuję, moje dziecko i jego dobro są dla mnie najważniejsze.

Sylwia

Historia miłości Małgorzaty Rozenek-Majdan i Radosława Majdana to scenariusz na film [archiwalne zdjęcia].
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama