"Od jakiegoś czasu w moim życiu toczy się nieustanna walka, której główną bohaterką – niestety – jest córka mojego ojczyma. Zamiast budować wspólną rodzinę, czuję, że coraz bardziej się od siebie oddalamy, a nasze relacje przepełnione są kłótniami i napięciem. Nie jestem już w stanie jej znieść".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Początkowo myślałam, że wszystko się ułoży
Kiedy mój ojczym pojawił się w życiu naszej rodziny, początkowo wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Z ojcem biologicznym nie miałam szczególnie bliskiego kontaktu, więc byłam otwarta na możliwość stworzenia nowej, pełniejszej rodziny. Problem pojawił się, gdy na scenę wkroczyła jego córka – osoba, która szybko okazała się trudnym elementem tej układanki.
Pierwsze tygodnie były jeszcze znośne. Przyjęłam ją z otwartością, choć zauważyłam, że często zachowywała się wyniośle i osądzała wszystko, co robię. Pomyślałam wtedy: „To minie, w końcu wszyscy potrzebujemy czasu, by się oswoić z nową sytuacją”. Niestety, zamiast poprawy, zaczęły się spięcia.
Nie mogę znieść przyszywanej siostry
Jednym z głównych punktów zapalnych są sprawy codzienne – od sprzątania po różnice w podejściu do obowiązków domowych. Mam wrażenie, że w jej oczach wszystko, co robię, jest niewystarczające. Jeśli posprzątam kuchnię, usłyszę, że mogłam to zrobić lepiej. Gdy staram się pomóc przy wspólnych posiłkach, narzeka, że przeszkadzam. Cokolwiek zrobię, spotykam się z krytyką.
Na tym jednak się nie kończy. Nasze rozmowy często zamieniają się w kłótnie. Nie potrafimy porozumieć się nawet w błahych kwestiach – ona zawsze musi mieć ostatnie słowo. Czasem czuję, że robi to celowo, jakby chciała mnie zdyskredytować przed moją mamą i ojczymem. A najgorsze jest to, że kiedy próbuję porozmawiać o tym z dorosłymi, ci najczęściej uciekają od tematu albo przyznają jej rację, żeby uniknąć konfliktów.
Nie chcę jej demonizować, bo zdaję sobie sprawę, że dla niej ta sytuacja też może być trudna. Być może czuje, że musi „bronić” swojego miejsca w życiu ojca. Problem w tym, że zamiast próbować znaleźć wspólny język, uparcie buduje mur między nami. Bywa ironiczna, czasem wręcz złośliwa, a ja czuję, że brakuje mi już sił, by to znosić.
Nie ukrywam, że ta sytuacja bardzo mnie przygnębia. Marzyłam o rodzinie, w której wszyscy się wspierają, a nie toczą ciągłe walki. Tymczasem codziennie mam wrażenie, że przeżywam bitwę, która nigdy się nie skończy.
Boję się, że jeśli nic się nie zmieni, ten konflikt wpłynie nie tylko na naszą relację, ale też na całą rodzinę. Z jednej strony chciałabym po prostu przestać się przejmować i zaakceptować, że nie każdy musi się ze mną dogadywać. Z drugiej – ciężko mi tak po prostu odpuścić, kiedy wiem, że chodzi o rodzinę i mój święty spokój.
Alina