"Problem, który mnie trapi, dotyczy relacji rodzinnych, a konkretnie napięć między mną a moją macochą, które wynikają z mojego czasu spędzanego z ojcem. Ta sytuacja sprawia, że czuję się winna za coś, co w moim odczuciu jest naturalne i ważne – kontakt z własnym rodzicem".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zawsze mogłam liczyć na tatę
Moja relacja z tatą zawsze była bardzo bliska. Czułam, że mogę na niego liczyć, niezależnie od tego, co się dzieje. Rozwód rodziców był dla mnie trudnym przeżyciem, ale udało mi się utrzymać z ojcem bliski kontakt, mimo że mieszkałam na co dzień z mamą. Po latach tata ponownie się ożenił. Byłam szczęśliwa, widząc, że znalazł kogoś, kto wnosi radość do jego życia. Moja mama niestety zmarła i zamieszkałam z tatą. Początkowo wydawało się, że ja i jego nowa żona, moja macocha, znajdziemy wspólny język. Niestety, z czasem zaczęły pojawiać się napięcia.
Macocha zaczęła mi zarzucać, że spędzam z tatą za dużo czasu. Nie rozumiem jej podejścia – przecież każdy rodzic chce być blisko swojego dziecka. Mimo że mam już swoje życie, karierę i przyjaciół, zawsze staram się znaleźć czas dla taty. Wspólne spacery, rozmowy przy kawie czy nawet wspólne naprawy w domu są dla mnie sposobem na pielęgnowanie tej relacji. Tymczasem macocha twierdzi, że „kradnę” jej czas z mężem, że przez moją obecność ona czuje się odsunięta na boczny tor. Co gorsza, te pretensje coraz częściej przybierają formę otwartej krytyki, a nawet drobnych uszczypliwości w moim kierunku.
Macocha jest zazdrosna o mojego tatę
Czuję się w tej sytuacji zupełnie zagubiona. Przecież to nie moja wina, że chcę być blisko ojca. Przecież miłość rodzicielska różni się od miłości małżeńskiej – nie są to uczucia konkurencyjne, lecz komplementarne. Mimo to mam wrażenie, że macocha traktuje mnie jak rywalkę, co jest dla mnie bardzo bolesne.
Próbowałam z nią rozmawiać. Chciałam wyjaśnić, że nie mam na celu odbierania jej czasu z mężem. Proponowałam, że możemy wspólnie spędzać więcej czasu, żebyśmy wszyscy czuli się komfortowo. Niestety, każda próba rozmowy kończy się napiętą atmosferą. Zamiast zrozumienia, słyszę tylko kolejne zarzuty, a czasem wręcz sugestie, żebym „dała im spokój”. Mam wrażenie, że dla macochy najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdybym po prostu zniknęła z życia taty.
Najgorsze jest to, że tata, choć widzi, co się dzieje, stara się unikać konfliktów. Nie chce stawać po żadnej ze stron, co z jednej strony rozumiem, ale z drugiej – takie podejście tylko pogłębia problem. Czuję, że jestem w tym wszystkim sama, a każda moja próba naprawienia relacji odbierana jest jako atak.
Nie wiem już, co robić. Chcę, żeby mój tata był szczęśliwy, ale nie chcę rezygnować z naszej relacji, byle tylko przypodobać się jego żonie.
Monika