"Odkąd pamiętam, mama zawsze miała jakieś problemy z pieniędzmi. Z początku myślałam, że to normalne – każdy czasem jest pod kreską. Ale odkąd zaczęłam dorabiać po szkole, mama regularnie prosi mnie o 'pożyczki'. Najpierw były to drobne kwoty, potem coraz większe. Najgorsze jest to, że bardzo rzadko je oddaje. Czuję się, jakbym miała być odpowiedzialna za wszystko, choć sama mam dopiero 16 lat. Nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam".
Pieniądze, które nigdy nie wracają
Zaczęło się od małych rzeczy.
Daj mi dychę, bo zapomniałam portfela
– mówiła mama, kiedy byłam młodsza. Oddawała, czasem tego samego dnia, czasem po kilku tygodniach. Ale od kiedy znalazłam sobie dorywczą pracę, sytuacja zmieniła się na gorsze.
canva.com
Po szkole pracuję w kawiarni i zarabiam niewielkie pieniądze. To moja pierwsza praca, więc każdy grosz cieszy. Chciałam te pieniądze oszczędzać na coś większego – może nowy telefon, może wakacyjny wyjazd. Niestety, mama ma na nie inne plany.
Daj mi stówkę na rachunki, oddam ci z pensji
– słyszę co jakiś czas. Ale potem ta pensja przychodzi, a o zwrocie pieniędzy nie ma mowy. Nie chcę się kłócić, ale każda taka sytuacja sprawia, że czuję się wykorzystywana.
Trudno być nastolatką i rodzinnym bankiem
Najgorsze jest to, że mama nie widzi w tym nic złego. Mówi, że przecież wszystko zostaje "w rodzinie". Ale ja nie jestem dorosła, nie zarabiam wielkich pieniędzy. Mam swoje potrzeby, marzenia i plany. Tymczasem czuję się jak bankomat, do którego zawsze można sięgnąć po kolejną "pożyczkę".
Nie raz próbowałam z nią o tym rozmawiać. Powiedziałam, że te pieniądze są dla mnie ważne, że chcę je odkładać. Mama wtedy tylko wzdycha i mówi, że nie rozumiem, jak ciężkie jest życie dorosłego człowieka. A ja? Ja chciałabym po prostu być zwykłą nastolatką, która nie musi martwić się o domowy budżet.
Czasem zastanawiam się, czy to ja jestem nienormalna, czy ta sytuacja naprawdę jest tak dziwna. Moi znajomi z pracy mówią, że ich rodzice nigdy by nie pożyczyli od nich pieniędzy. To oni czasem pomagają dzieciom, a nie odwrotnie.
Mam też wrażenie, że im więcej daję, tym więcej mama oczekuje. Kiedyś były to tylko drobne kwoty, teraz coraz częściej prosi o większe sumy. Raz potrzebowała pieniędzy na zakupy, innym razem na opłacenie rachunku za telefon. Czasem nawet nie mówi, na co. Po prostu:
Pożycz mi.
Ostatnio zaczęłam się buntować. Powiedziałam mamie, że już więcej nie mogę jej pożyczać, bo muszę coś odłożyć na swoje potrzeby. Była na mnie zła. Powiedziała, że jestem egoistką, że nie potrafię pomóc rodzinie. Bolało mnie to, bo ja naprawdę chciałam być pomocna. Ale czy to oznacza, że muszę zapominać o sobie?
canva.com
Chcę być dzieckiem, nie sponsorem
Mam dopiero 16 lat. Pracuję, uczę się, mam swoje plany. Nie mogę wciąż myśleć o tym, że muszę wspierać domowy budżet. Nie chcę być bankiem ani sponsorem dla mojej mamy.
Nie wiem, co robić. Kocham ją i rozumiem, że czasem jest jej ciężko, ale czy to oznacza, że muszę brać na siebie taką odpowiedzialność? Czy mam prawo powiedzieć "nie" i myśleć też o sobie? A może powinnam po prostu pogodzić się z tym, że tak wygląda życie w naszej rodzinie?
Natalia