"Jestem jej przyszłym mężem, ale dla jej rodziny nie istnieję. Każdy ich ruch pokazuje niechęć"

"Jestem jej przyszłym mężem, ale dla jej rodziny nie istnieję. Każdy ich ruch pokazuje niechęć"

"Jestem jej przyszłym mężem, ale dla jej rodziny nie istnieję. Każdy ich ruch pokazuje niechęć"

canva.com

"Oświadczyłem się Wiktorii pół roku temu. To był najpiękniejszy moment mojego życia, bo czułem, że budujemy coś wyjątkowego. Jednak zamiast poczucia wspólnoty, wciąż odczuwam dystans ze strony jej rodziny. Na każde rodzinne wydarzenie jestem zapraszany z dopiskiem 'osoba towarzysząca', jakbym był kimś przypadkowym, a nie człowiekiem, z którym ich córka zamierza spędzić resztę życia. Każde takie zaproszenie sprawia, że czuję się jak nieproszony gość, zamiast być częścią ich świata".

Reklama

Publikujemy list naszego czytelniczka. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Rodzina, która widzi we mnie obcego

Kiedy zaręczyliśmy się z Wiktorią, byłem przekonany, że to będzie początek nowego etapu, także w relacjach z jej bliskimi. Sądziłem, że teraz, jako jej narzeczony, zacznę być traktowany poważniej, że nasze wspólne plany będą też ich radością. Przecież to normalne, że gdy ktoś wchodzi do rodziny, zaczyna być postrzegany jako jej część.

Jednak u nich nic się nie zmieniło. Każde zaproszenie na urodziny jej babci, święta u rodziców czy rodzinny grill brzmi tak samo:

Zapraszamy Wiktorię z osobą towarzyszącą.

Naprawdę? Po tylu latach znajomości i pół roku narzeczeństwa jestem tylko "osobą towarzyszącą"?

Pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym canva.com

Zaproszenia, które tylko pogłębiają dystans

Początkowo próbowałem to bagatelizować. Wiktoria zapewniała mnie, że to po prostu ich zwyczaj, że tak zawsze piszą na zaproszeniach. Ale czy to naprawdę tylko zwyczaj, skoro odnosi się wyłącznie do mnie? Przecież jej siostra i szwagier od dawna są wymieniani z imienia, a ja jestem traktowany jak ktoś przypadkowy.

Na każdym rodzinnym spotkaniu staram się być miły, pomocny i zaangażowany. Rozmawiam z jej rodzicami, staram się złapać wspólny język z bratem i wujkami. Przynoszę ciasto, pomagam w sprzątaniu po imprezie. Ale mimo wszystko czuję, że ten dystans wcale się nie zmniejsza.

Najbardziej zabolało mnie ostatnie zaproszenie na komunię jej kuzynki. Wiktoria dostała zaproszenie z dopiskiem:

Możesz przyjść z partnerem.

Partnerem? Czy naprawdę tak trudno napisać moje imię? To drobiazg, ale dla mnie znaczyłoby wiele.

Chłopak umiejscawia dziewczynie różę za ucho. Canva

Zaręczony, ale wciąż poza ich rodziną

Wiktoria mówi, żebym się tym nie przejmował. Tłumaczy, że jej rodzice potrzebują więcej czasu, że są zamknięci i trudno im zaakceptować nowe osoby. Ale ja nie czuję, żeby chodziło o czas. Mam wrażenie, że oni po prostu nie chcą mnie zaakceptować.

Nie oczekuję, że od razu staną się moimi najlepszymi przyjaciółmi. Chcę tylko czuć się mile widziany, wiedzieć, że moje miejsce obok Wiktorii jest dla nich tak samo oczywiste, jak dla mnie. Przecież nie jestem chwilowym znajomym. Planujemy ślub, wspólne życie, przyszłość.

Coraz częściej myślę, że to nie tylko kwestia zaproszeń. To ich sposób patrzenia na mnie, ich ton, gdy rozmawiamy. Jakby zastanawiali się, czy jestem "wystarczająco dobry" dla ich córki.

Miłość, która wymaga wsparcia

Nie wiem, jak długo jeszcze będę mógł to ignorować. Kocham Wiktorię i wiem, że chcę z nią spędzić życie, ale ta sytuacja coraz bardziej mnie męczy. Czasami czuję, że walczę o coś, co nie powinno wymagać walki.

Chciałbym, żeby jej rodzina spojrzała na mnie nie przez pryzmat oczekiwań czy wyobrażeń, ale jako na człowieka, który kocha ich córkę i chce jej szczęścia. Nie jestem tu po to, by zająć ich miejsce w jej życiu, ale żeby być jego częścią.

Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumieją. Że przyjdzie dzień, w którym zaproszenie na rodzinne spotkanie nie będzie dla mnie źródłem smutku, tylko radości. Na razie muszę jednak żyć z tym, że dla nich jestem tylko "osobą towarzyszącą".

Adrian

Przemek poznał żonę we Włoszech. Ślub wzięli jeszcze na studiach, mają dwójkę dzieci. Oto ich historia miłości
Źródło: instagram.com/czarnekpl/
Reklama
Reklama