"Kiedy moja mama odeszła, zostawiła mi w spadku dom, który był jej życiem. Liczyłam, że ten gest będzie początkiem nowego rozdziału, pełnego wspomnień i spokoju. Nie spodziewałam się, że wkrótce odezwie się mój brat, którego nie widziałam od ponad dekady. I nie dlatego, że tęsknił za mną. Ta historia to mieszanka emocji, których nie sposób wyrazić słowami – miłości, żalu, ale też gniewu i zawodu".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Spadek, który miał dać mi spokój
Mama zawsze powtarzała, że dom to serce rodziny. Spędziłam w nim całe dzieciństwo, każdy kąt jest pełen wspomnień. To tam stawiałam swoje pierwsze kroki, tam świętowaliśmy każdą Wigilię. Gdy mama zachorowała, wiedziałam, że dom stanie się kiedyś moją odpowiedzialnością. Miałyśmy zresztą o tym rozmawiać – wiedziała, jak bardzo mi na nim zależy.
Po jej śmierci czułam, że ten spadek to ostatni prezent od niej. Było mi ciężko, ale świadomość, że mogę zatrzymać to miejsce w rodzinie, dodawała mi sił. Już planowałam, jak zamienię to stare, przykurzone wnętrze w ciepły, przytulny dom. Miałam tysiące pomysłów na to, jak uhonorować jej pamięć.
I wtedy zadzwonił on – mój brat Igor.
Przywiązanie czy interes - kiedy pieniądze dzielą rodzinę
Nie rozmawialiśmy od lat. Odszedł, kiedy miałam szesnaście lat, bo nie mógł dogadać się z mamą. Był starszy, wciąż miał o coś pretensje, wszystko mu przeszkadzało. Zawsze robił po swojemu, a ja jako młodsza siostra byłam tym dzieckiem, które zostawało, kiedy inni odchodzili. Kontakt się urwał, a ja przywykłam do życia bez niego.
Teraz, po tylu latach, dzwonił nagle, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi:
Cześć, Jagoda. Chciałem porozmawiać o mamie i... no, o domu.
Nie musiał mówić więcej. Już wiedziałam, do czego zmierza. Nagle przypomniał sobie, że ma siostrę i rodzinny dom.
Igor tłumaczył, że przecież to też jego dom. Że dorastał w nim, że to część jego życia. A ja słuchałam i nie mogłam uwierzyć w to, co mówi. Przez ponad dziesięć lat nie odezwał się ani słowem, a teraz opowiadał o swoich prawach i wspomnieniach, jakbyśmy widywali się co niedzielę.
Powiedział, że jest w trudnej sytuacji. Stracił pracę, rozstał się z żoną, nie ma gdzie mieszkać. A ja miałam wrażenie, że to wszystko sprowadza się do jednego – domu. Chciał pieniędzy. Mówił o sprzedaży, podziale majątku, a ja czułam, jak coś we mnie pęka.
Nie wiem, co najbardziej mnie bolało. Czy to, że jego słowa były takie chłodne, czy to, że nagle próbował wrócić do mojego życia tylko dlatego, że coś mógł zyskać.
Rozdział, który trudno zamknąć
Po tej rozmowie nie mogłam spać. Próbowałam poukładać to wszystko w głowie, ale każda myśl sprowadzała się do tego samego: co teraz? Czy powinnam się z nim dogadać? Czy oddać mu część domu, żeby nie mieć wyrzutów sumienia?
Mama zawsze mówiła, że rodzina jest najważniejsza. Ale czy Igor nadal był rodziną, jeśli odciął się od nas na tyle lat? Czy fakt, że łączy nas krew, znaczył, że mogę po prostu zapomnieć o tym, jak nas zostawił?
Nie wiem, jak to wszystko się skończy. Może uda się jakoś dojść do porozumienia, a może nasza relacja już na zawsze pozostanie w ruinie. Jedno jest pewne – ten dom miał być dla mnie początkiem nowego życia. Teraz nie wiem, czy nie stanie się kolejnym rozdziałem pełnym bólu i rozczarowań.
Jagoda