"'Dom to nie muzeum' – odpowiedziała teściowej. Bo przyszła do nas i kazała posprzątać"

"'Dom to nie muzeum' – odpowiedziała teściowej. Bo przyszła do nas i kazała posprzątać"

"'Dom to nie muzeum' – odpowiedziała teściowej. Bo przyszła do nas i kazała posprzątać"

canva.com

"W naszym małżeństwie zawsze było jasne, że nie zamierzamy robić z domu muzeum. Oboje z Maćkiem pracujemy, mamy intensywne życie i czasem w salonie leży kilka książek, kubek na stole, a pranie czeka na swoją kolej. Taki drobny chaos nam nie przeszkadza – czujemy się w nim swobodnie. Ale niestety teściowa, Janina, uważa inaczej. Każda jej wizyta kończy się krytyką, a ja mam wrażenie, że przechodzi przez nasz dom jak inspektor sanepidu".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Teściowa chce rządzić w naszym domu

Zazwyczaj jest tak: dzwonek do drzwi, witamy ją, a ona już w przedpokoju zauważa jakieś "niedociągnięcie":

Znowu te buty stoją w nieładzie

albo

O, kurz na szafce! Jak można tak żyć?

Na początku próbowałam jej tłumaczyć, że mamy swoje priorytety i trochę bałaganu w niczym nam nie przeszkadza, ale to nic nie daje. Janina ma swoją wizję domu – wszystko na błysk, nic na wierzchu, podłogi jak lustro.

Raz próbowała nawet przynieść nam mopa i zestaw środków czyszczących, mówiąc, że "na pewno się przyda". Z trudem powstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć.

Przy stole załamana synowa trzyma sie za głowę w geście rozpaczy w czasie rozmowy z mężem i teściową canva.com

Nie rozumiem, dlaczego teściowa uważa, że ma prawo wtrącać się w to, jak wygląda nasz dom. Przecież to nasza przestrzeń, nasze zasady. Maciek też ma jej czasem dosyć, ale rzadko się odzywa.

Wiesz, jaka jest mama, lepiej jej nie drażnić

– mówi. A ja coraz częściej mam wrażenie, że to ja muszę być tą, która postawi granice.

Ostatnio, kiedy przyszła z niezapowiedzianą wizytą, zaczęła przestawiać rzeczy w kuchni. "Bo tak jest lepiej" – powiedziała, kiedy zapytałam, co robi. Dla niej "lepiej" to chyba "jak u niej w domu". Ale ja nie chcę, żeby nasz dom był kopią jej mieszkania.

Dom to nie muzeum

Uwielbiamy z Maćkiem nasz mały, przytulny bałagan. Mamy książki na stoliku kawowym, czasem zostawimy kubek po kawie, czasem na kanapie leży niedbale rzucony koc. Nie jesteśmy pedantami i to nam odpowiada. W takim domu czujemy się swobodnie, a nie jak w galerii sztuki, gdzie niczego nie można dotknąć.

Teściowa nie potrafi tego zrozumieć. Dla niej każdy kurz to "sygnał, że ktoś nie dba o dom". Ale dla nas kurz to po prostu życie – normalne, prawdziwe, a nie idealne z Instagrama.

Mąż i żona dyskutują w domu pijąc kawę canva.com

Za krótka pępowina

Każda wizyta teściowej to litania porad, co powinniśmy zmienić.

Nie lepiej wstawić tu szafkę?
Dlaczego te talerze są tak ustawione?
Nie chcecie kupić nowej kanapy?

Czasem czuję, że jej krytyka to nie tylko sprawa porządku – to sposób na kontrolowanie nas, na pokazanie, że jej zdanie wciąż się liczy.

Zastanawiam się, czy powiedzieć jej wprost, żeby przestała. Ale boję się, że wywołam burzę. Teściowa to kobieta, która potrafi strzelić focha na całe miesiące.

Kiedy opowiadam o tej sytuacji koleżankom, wiele z nich mówi, że mają podobnie. Że ich teściowe też "wiedzą lepiej" i czują się uprawnione do wtrącania się. Czy to pokolenie naszych rodziców naprawdę myśli, że mają prawo do zarządzania życiem młodych?

Mam nadzieję, że kiedyś Janina zrozumie, że jej uwagi nie zmienią naszego podejścia. Nie chcę rezygnować z naszego domu, takiego, jaki lubimy, tylko dlatego, że ktoś ma inną wizję porządku.

Adrianna

Elon Musk chce zebrać w jednej posiadłości 11 dzieci i ich matki. Kupił kompleks za 35 mln dolarów
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama